94. 2015.

160 51 24
                                    

Napisałem list pożegnalny myśląc, że przeszłość jest już za mną, ale niestety jeszcze wiele przede mną i nie wiem ile czasu minie zanim to wszystko odejdzie. Może też być tak, że to nigdy nie odejdzie tylko będzie przy mnie żebym mógł tworzyć. Nigdy nie rozpisywałem się na pewne tematy, bo nie chciałem na siłę ich poruszać, a teraz jeden z nich przyszedł, a z nim wróciły wszystkie uczucia i wspomnienia. Pamiętam ten dzień tak wyraźnie jakbym przeżył go wczoraj, a przecież to było ponad pięć lat temu. To były początki mojej depresji, całymi dniami i nocami siedziałem na fejsie na różnych stronkach o smutnej tematyce. Nie sądziłem, że na jednej z nich poznam osobę, która da mi to pieprzone szczęście, którego wtedy tak bardzo pragnąłem. To był kwiecień 2015 roku, stronka nazywała się "Nie chce już cierpieć". Nie wiem czemu napisałem akurat tam, przecież nie tylko ta jedna dziewczyna tam była, a tylko jej posty mnie przyciągały. Kurwa, nigdy nie zapomnę i nawet nie chciałbym zapomnieć tego uśmiechu gdy z pisania na stronce gdzie byłaś anonimowa przeszliśmy na twojego oficjalnego fejsa. Każdy kolejny dzień, każda minuta, a nawet sekunda, w której pisaliśmy to było coś pięknego. Nie chciałem odchodzić, chciałem żebyśmy pisali bez przerwy. Nic nie miało znaczenia, tylko ty. Kilometry się nie liczyły i mimo tego, że nigdy się nie spotkaliśmy czuliśmy jakbyśmy ciągle trzymali się za ręce. Może dla wielu z was to jest dziwne, ale kochaliśmy się przez ten krótki okres czasu i nikt mi nie wmówi, że to niemożliwe żeby pokochać kogoś, znając go tylko z internetu. To jest możliwe, bo tego doświadczyłem i po prostu czułem, że to jest prawdziwe. Czasem każdy z nas tak ma, że po prostu jest czegoś pewny i tak też było w moim przypadku. To szczęście było tak niesamowite i wielkie, że żadne z nas nie dostrzegło piekła, do którego się zbliżaliśmy. Były dni, w których pisaliśmy bez przerwy, a po nich przyszły, te w których przerwy były zbyt duże, a po nich nastała cisza. Jedno kłamstwo, które teraz byłoby niczym wyolbrzymiłem wtedy za bardzo i to był początek końca. Pamiętam tę noc z każdym szczegółem, pamiętam każde słowo, po którym nie mogłem opanować łez, pamiętam, że wtedy popełniłem ogromny błąd i wciąż myślę co by było gdybym zachował się inaczej. Mogłem przecież powiedzieć, że rozumiem, ale nie kurwa, wolałem się zachować jak jebany idiota, który tak po prostu zniszczył to o czym marzył całe życie. Ona się bała powiedzieć o jednej rzeczy, była młoda i się kurwa bała, a ja zamiast ją wesprzeć zraniłem i siebie i ją. Płakałem całymi dniami i nocami myśląc o tym dlaczego od niej odszedłem i to nie jest tak, że nie chciałem tego naprawić, bo chciałem i to bardzo, ale wtedy byłem głupim nastolatkiem i zamiast powalczyć to wolałem odpuścić. Wiecie, jak ktoś raz nas zrani to my też go zranimy i to jest błędne koło, które niszczy wiele przyjaźni i związków. Mijały miesiące, a rana się nie goiła, bo ciągle była świeża, to wszystko było żywe i jest do tej pory. Czas nie uleczy ran gdy ciągle będziemy je rozdrapywać i wiemy o tym, a jednak to robimy. Prawda jest taka, że nikt z nas nie chce leczyć tych ran, bo nie potrafimy bez nich żyć. Wiesz, ja nie potrafiłem żyć bez ciebie, nie chciałem żyć bez ciebie, każdy dzień był dziwny i świadomość, że już nigdy nas nie będzie była tak kurewsko potworna, że jej nie opisze. Nie chodzi o to, że nie chce jej opisać, po prostu to był taki rodzaj smutku, którego nie da się ubrać w jakiekolwiek słowa. Patrzyłem demonom prosto w oczy wiedząc, że ich wzrok mnie niszczy. Patrzyłem śmierci prosto w oczy i uśmiechałem się do niej. Mnie wtedy nie było na tym świecie, byłem jebanym wrakiem, byłem tu tylko ciałem, a dusza błądziła w piekle, do którego wszedłem dobrowolnie. Przez parę miesięcy nie było kontaktu, ale w którymś momencie pojawiła się nadzieja, a ja spierdoliłem to jeszcze bardziej niż poprzednio. Tu nawet nie wyjaśnię o co chodzi, bo wtedy był taki chaos i głupota, tyle uczuć i myśli we mnie było, że pogubiłem się w nich po kilku minutach i to była druga i ostatnia szansa, którą zmarnowałem. Jakiś czas później zdarzało się mieć kontakt, ale wtedy wiedziałem, że ty już zapominasz i próbowałem się z tym pogodzić. Z czasem z ludzi, którzy nie mogli bez siebie żyć staliśmy się wrogami i w pewnym momencie kontakt urwał się na zawsze. Nie mam ci tego za złe, jestem zły na siebie, że to zjebałem, że płakałaś przeze mnie. Przyznaję, że wielokrotnie byłem zły czy wkurzony, ale to minęło. Jestem ci tak bardzo wdzięczny, że pokazałaś mi jak wygląda miłość i że chociaż przez chwilę mnie kochałaś. Wiesz, kiedyś jak już książki, wiersze i inne rzeczy, nad którymi pracuję osiągną duży sukces to przyjadę do twojego miasta i przeczytam ten tekst żeby każdy kto tam mieszka wiedział jak wspaniała dziewczyna tam była lub jest do tej pory. Tylko w tym jednym mieście ludzie usłyszą to wszystko z moich ust. Może nawet będziemy mieli okazję pogadać, może masz Wattpada i teraz to czytasz, a może nigdy o tym nie usłyszysz. Scenariuszy jest wiele, ale ja chciałbym żeby spełnił się ten, w którym jesteś szczęśliwa, masz męża, który cię kocha całym sercem i dzieci, które są dumne z tego jak wspaniałą mają mamę. Kurde, tyle uczuć teraz we mnie siedzi, że najchętniej bym się rozpłakał. Jeśli przeczytam ten tekst na sali to pewnie rozpłaczę się tak jak wielu z was. Dziękuję ci za wszystko i przepraszam za wszystkie łzy smutku, które spływały po twoich policzkach przeze mnie. Kiedyś oddałaś mi cząstkę swojej duszy i już zawsze będziesz częścią mnie.

PamiętnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz