3. Wabi-Sabi

39 5 3
                                    


Wabi-Sabi – sposób życia, który skupia się na znajdowaniu piękna w niedoskonałościach


Bat Kol i Szatan mniej więcej od pół godziny próbowali ustalić, ile zespołów powinni wysłać, kiedy je wysłać i ile osób powinno przypadać na każdy. Behemot aktywnie włączyła się w dyskusję, chociaż jej wkład polegał głównie na wymyślaniu najgorszych możliwych kombinacji i próbie przeforsowania ich. Po usłyszeniu o wczorajszej awanturze, aktualnie namawiała zgromadzonych, żeby wysłać razem Michała i Jehoela. Nie rozumiała, dlaczego nie mogą mieć chociaż trochę zabawy (znaczy oni, nie Michał i Jehoel).

Lewiatan, podobnie jak Ziz, siedział w milczeniu i raczej nie udzielał się w rozmowie. O ile jednak ze strony Ziz był to czysty brak zainteresowania, przy Lewiatanie miało się wrażenie, jakby był niesamowicie rozgoryczony sytuacją. Miał tę minę, którą przybierają osoby, którym coś bardzo nie pasuje, ale nie zebrały się w sobie na tyle, żeby o tym powiedzieć.

– Trzydzieści zespołów po trzy to zdecydowanie zbyt dużo – powiedziała Bat Kol, wzdychając ciężko. – Poza tym taki układ sił jest nierówny, ponieważ mamy dwa do jednego. Psychologicznie ciężej jest rozbić grupę. Nie mówiąc już o tym, że może być remis piętnaście do piętnastu.

Szatan uśmiechnął się lekko.

– Mówisz prawie tak, jakbyś chciała ocalić ludzi.

– Mówię tak, jakbym chciała dokonać sprawiedliwego osądu. Takiego podyktowanego dobrowolną zmianą zdania, nie presją grupy lub tym, że ktoś kogoś nie lubi – tu rzuciła znaczące spojrzenie Behemot.

Behemot przewróciła oczami, kiedy Bat Kol nie patrzyła w jej kierunku, jakkolwiek by bowiem nie szanowała swojej autentyczności, bardzo lubiła tę fizyczną formę i nie chciało jej się tworzyć nowej. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jej najnowsza nadal nie dojrzała. Denerwowało ją bycie dzieckiem, ale absolutnie wszystko było lepsze niż jej poprzednia forma, w której czuła się obco. Nadal pamiętała, jak cudownym uczuciem było stworzenie tego ciała.

Jakby bojąc się, że Bat Kol faktycznie może ją zauważyć, spuściła wzrok i chwyciła rękaw bluzy. Anielica była jednak zbyt zajęta dyskusją z Szatanem, co szybko zwróciło Behemot całe pokłady bezczelności, które przez chwilę zepchnęła pod powierzchnię. Było ich po prostu zbyt wiele, co sprawiało, że zajmowały dużo miejsca i nie zabrało im dużo czasu, by wrócić.

– Więc grupy cztero- lub sześcioosobowe? Zwolennicy i przeciwnicy w równej ilości oczywiście.

– Nie mamy wystarczająco dużo ochotników, którzy wyrazili chęć brania w tym udziału. Co jest śmieszne, patrząc na to, ile z nich było oburzonym samym pomysłem.

– Ach, to typowe. Ludzie również cierpią na tę przypadłość. Prawie każdemu z nich coś nie pasuje, ale nie zrobią nic, żeby temu zapobiec.

Bat Kol potarła skronie. Była zmęczona całą sytuacją.

– Gdybyśmy zrobili wieloosobowe grupy, mamy potem bardzo mało faktycznych zespołów. Wolałabym, żeby różnica zdań była zauważalna, a nie jako kilka punktów w tę czy drugą.

– Duety? – Zaproponował Szatan.

Anielica przez chwilę myślała nad tymi słowami. Odwróciła się do trójki.

– Co myślicie o duetach?

Behemot uśmiechnęła się szeroko, zbierając sobie wszystkie pomysły, które mogła zaproponować. Jeżeli Bat Kol myślała, że Michał i Jehoel był jej jedynym pomysłem, mocno się za moment zdziwi.

Zawsze przy mnie stójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz