Monachopsis – subtelne, ale ciągłe uczucie bycia w nieodpowiednim miejscu
– Michał, to się robi śmieszne!
Michał zadarł głowę i spojrzał na Asmodeusza.
– Tak ci się wydaje?
– Tak! Co ja mam niby zrobić?
– Nie wiem, może weź się przenieś gdzieś daleko, tak żebym nie musiał na ciebie patrzeć. Jesteś trochę denerwujący. Albo poproś kogoś o pomoc. Nie zapomnij przy tym dodać, że chcesz go rozpierdolić razem z resztą świata.
Asmodeusz westchnął i przetarł oczy, opierając się o ścianę, na której były wypisane obelgi dotyczące mieszkańców budynku co najmniej trzy pokolenia wstecz. Bardzo przy tym uważał, żeby żadną częścią ubrania nie dotknąć zawiasów drzwi prowadzących do piwnicy. Tej samej, w której aktualnie siedział Michał, przycupnięty na samym dole schodów. Wydawał się zadowolony z obrotu spraw, a demon był pewny, że gdyby nie rozsypana wszędzie trutka na gryzonie, sugerująca obecność dodatkowych lokatorów, anioł poszedłby nawet głębiej korytarzem. Asmodeuszowi mogłoby schlebiać, że nadal woli jego towarzystwo, ale winę ponosiła raczej zwisająca z sufitu na klatce schodowej żarówka, ledwo oświetlająca schody piwnicy, co dopiero jej dalszą część.
Wystarczyła jednak, żeby oświetlić napis CMB na drzwiach, kiedy wpadli do kamienicy.
Aktualnie ich sytuacja wyglądała następująco – Asmodeusz z wyczekiwaniem wpatrywał się w przyjaciela, który nie tylko ignorował jego istnienie, ale jakby zupełnie wyparł je ze świadomości. Michał zajmował się czytaniem jakiegoś kościelnego pisma, które znalazł w skrzynce któregoś z mieszkańców, o zachęcającym nagłówku „Koniec się zbliża". Ironicznie.
Dla Asmodeusza koniec nie tylko się zbliżał, ale potrącił go, znokautował i zostawił leżącego na poboczu. Nie wiedział, czy nastał w momencie, w którym postawił pierwsze kroki na Ziemi i od razu ją znienawidził, czy kilkanaście minut później, skwitowany krótkim „Ja pierdolę, no chyba kurwa nie". Powiedzieć, że Michał był zdenerwowany, to nie tylko niedomówienie, to poziom powiedzenia o kimś martwym, że jakby cicho oddycha.
Przez chwilę po prostu stali i patrzyli na siebie, a okrutna prawda śmiała się gdzieś cicho w tle. W międzyczasie, gdy Asmodeusz analizował, kto jest za to odpowiedzialny, Michał wypalił osiem papierosów, kupił kawę, wpadł na kogoś, rozlał na niego kawę i przez dwie minuty kłócił się z bardzo niezadowolonym biznesmanem z ciemną plamą na koszuli. W końcowym akcie, Michał kazał mu „iść się jebać", ale propozycja nie do końca przypadła mężczyźnie do gustu, wystarczyła za to, żeby opuścić scenę w akompaniamencie takich słów jak „debil" i „ćpun".
Po tym zdarzeniu anioł na jakiś czas zużył swój repertuar, ponieważ nie odezwał się do Asmodeusza nawet wtedy, gdy ten zadawał mu bezpośrednie pytania. Takie ładne, proste lub wielokrotnie złożone. Z jego imieniem. I logiczne. Jak na przykład to, gdzie do cholery idą.
Asmodeusz nie tylko nie miał pojęcia, gdzie, ale nie miał najmniejszej ochoty się przekonywać. Krajobraz zmienił się z terenów podmiejskich na rejony, w których to wpierdol znajduje ciebie. Budynki stawały się coraz bardziej obskurne, z odpadającym tynkiem, wybitymi oknami i śmieciami walającymi się w bramach. Mniej więcej co dwieście metrów widzieli bezdomnego, który obserwował ich uważnie. Chociaż Asmodeusz im współczuł, nie miał najmniejszej ochoty do nich podchodzić. Szczerze mówiąc, nie do końca widział sens w tym spacerze. Jeżeli Michał próbował go przekonać, że nie warto niszczyć Ziemi, to wybrał naprawdę najdziwniejszy sposób. Pokazywanie, jak ludzie traktują przedstawicieli społeczeństwa, którzy przestali przynosić zysk, nie sprawiło, że demon zmienił zdanie.
CZYTASZ
Zawsze przy mnie stój
FantasyAniele Boży, stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój, Rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy I broń mnie od wszelkiego złego I zaprowadź do żywota wiecznego. Na szczycie w Paryżu przedstawiciele Nieba i Piekła decydują o tym, czy po...