16. Agape

48 5 3
                                    


Agape – uniwersalna, bezwarunkowa miłość, która istnieje bez względu naokoliczności. Wychodzi poza emocje i zawiera w sobie pragnienie tego, conajlepsze dla innych; najwyższy rodzaj miłości.


Asmodeusz słynął ze swojego okropnego wyczucia czasu. Przyzwyczaił się już, że jako serafin przybywał na miejsce długo po fakcie, kiedy klamka zapadła, miasto zatonęło, a ostatni dinozaur zdążył dawno zesztywnieć. Nie był więc szczególnie zdziwiony, że gdy w końcu udało mu się ustalić, gdzie znajduje się reszta (korzystał z wielu ziemskich technologii w Babilonie, ale telefony nigdy nie były jednym z nich; kiedy na moment je wprowadził, po prostu gapił się na dzwoniący sprzęt, aż połączenie zostało przekierowane do lokalu), pojawił się w samym środku katastrofy.

Mógłby przyjść ze zgrają pasterzy i świecącą szopką, i byłby tak samo zignorowany. Wszyscy zastygli z mieszanką szoku i niedowierzania na twarzy, patrząc na Belzebuba i Lucyfera, którzy przypominali Atenę oglądającą płonący Rzym i sprawiali ogólne wrażenie, jakby mieli być ochotę w jakimkolwiek innym, dowolnie wybranym miejscu.

Bat Kol zbladła. Właściwie nie – ona zrobiła się biała jak płótno da Vinci, na którym chwilę później zaczął malować się obraz Czeluści Piekielnych, kiedy jej twarz z bieli płynnie przeszła w zieleń, czerwień i dziwną miksturę wszystkich powyższych. Powtarzała coś cicho, co nie brzmiało do końca jak słowo, bardziej jak dźwięk, który utknął i zapętlił się, wychodząc z jej ust.

Michał jako jedyny zdawał się zauważyć przybycie przyjaciela; niemo patrzył na Asmodeusza wzrokiem przedszkolaka, który prosi mamę, żeby zabrała go do domu. Amy odwróciła się gwałtownie na pięcie, w pierwszym odruchu chcąc opuścić scenę, ale została, kiedy oprzytomniała na tyle, żeby sobie przypomnieć, że to nie ona ma kłopoty.

– To, em... Co mnie ominęło? – Zapytał cicho Asmodeusz.

Kamael ocknął się ze wzdrygnięciem i co prawda nie odpowiedział na pytanie, ale zwrócił się do Lucyfera i Belzebuba, dając bardzo mocną poszlakę:

– Jak to go kurwa zgubiliście?

– Właściwie ja go zgubiłem – wtrącił nieśmiało Belzebub.

Lucyfer odwrócił się do niego, gestem nakazując mu się zamknąć.

– Nie, ja go zgubiłem. Przy stacji benzynowej.

– Teoretycznie tak, ale jakbym cię nie zostawił-

Zaczęli się kłócić, wspólnie ustalając kolejność zdarzeń i kto kogo w zasadzie zostawił. Lucyfer był dość blisko stwierdzenia, że skoro Ziemia się obraca, a oni wraz z nią, to właściwie ukradli miecz we dwóch, bo podążyli w tym samym kierunku. Belzebub kreował za to obraz odwrotny, w którym jedynym pytaniem było, jakim cudem istniał grzech, jeżeli obok nich stało uosobienie dobroci i cnót wszelakich, która Gehenny na pewno nie zgubiła, a jeśli już, to żeby zapobiec rozlewowi krwi i zagładzie całej ludzkości.

Michał spojrzał na Asmodeusza, unosząc lekko brwi z niedowierzaniem. Nie musiał nic mówić. Rozumiał. Jedynym, czego nie rozumiał, to jakim cudem fizyczna forma anioła jeszcze trzymała się na nogach. On sam był zmęczony po uwięzieniu w pieczęci, ale nie był pewien, czy przyjaciel nie stracił więcej sił, obchodząc każdą ulicę w całym stanie siedemnaście razy.

– To nie jest teraz istotne! – Bat Kol odzyskała głos i wykorzystała go z pełną siłą.

Lucyfer i Belzebub zamknęli się w tym samym momencie, przerywając dyskusję i jakiekolwiek marzenia o spokojnym dalszym życiu.

Zawsze przy mnie stójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz