8. Schadenfreude

34 4 0
                                    


Schadenfreude – uczucie szczęścia, które przychodzi ze słuchania oproblemach innych osób


To zdecydowanie nie był tydzień Mammona.

Najpierw został upokorzony na szczycie w Paryżu, potem rozniosły się pogłoski o zagładzie ludzkości i jakby tego było mało, wstrzymano dostawę jego ulubionych herbat z Ziemi, bo wszyscy byli zajęci jej zwiedzeniem. Mammona naprawdę nie obchodziło, że ktoś chce zobaczyć po raz ostatni Wielki Kanion, jeżeli to oznacza, że on nie dostanie goishichy.

Wisienką na torcie (a raczej ostatnią muchą na gównie) był fakt, że Słodko-Kwaśne nigdy nie przeżywało takiego kryzysu, jak w tym momencie. Klienci nie tylko nie wchodzili do lokalu, oni wręcz przechodzili na drugą stronę ulicy, żeby trzymać się jak najdalej. Musiał zatrudnić zmory, które odpowiadały na telefony od zdenerwowanych klientów, bo sam nie dawał rady, zarówno fizycznie (ile można ślęczeć przy słuchawce?) i psychicznie (ile można komuś grzecznie kazać spierdalać?). Rozumiał, że klientela może być niezadowolona z obrotu spraw, jeżeli Ziemia jednak zostanie zniszczona, bo zapłacili za umowę na kilka lat, nie kilka dni. Zagłada ludzkości oznacza przerwanie i wyczerpanie dostaw, a na to nie mógł sobie pozwolić.

Pan Cezary zapukał do biura Mammona. Ten ledwo go usłyszał, słuchając muzyki. Czajkowski zawsze koił jego nerwy.

– Wejść.

Pan Cezary z wytrenowanym uśmiechem pojawił się w drzwiach z tacą, na której stała już zaparzona herbata z paczką ciastek. Bezszelestnie podszedł do biurka, bardzo uważając, żeby nie nadepnąć na leżący po prawej pleciony dywan z wełny. Ostrożnie zdjął gaiwan i czarkę, stawiając je przed Mammonem, który natychmiast nalał sobie herbaty. Odchylił się w fotelu, ponownie skupiając się na melodii.

Coś jednak nie pozwalało mu się skoncentrować. Kiedy otworzył oczy, zorientował się, co – pan Cezary nadal stał przy biurku, nerwowo zaciskając palce na krawędziach tacy.

Mammon uniósł brwi.

– Tak?

Dusza nabrała powietrza i mlasnęła cicho, jakby nie starczyło jej odwagi, żeby wykrztusić z siebie słowa. Po chwili jednak przemogła się, jak zwykle mówiąc spokojnie i wyraźnie:

– Przyszli do pana goście. Mówią, że to pilne.

Mammon skrzywił się. Kilku klientów przyszło do niego w dzień po szczycie Paryżu, żeby osobiście zapytać o losy biznesu, ale nie sądził, że histeria i bezczelność mogą być tak rozciągnięte w czasie.

– Ktoś ważny?

Pan Cezary zaprzeczył ruchem głowy.

– Nie przypominam ich sobie.

– Powiedz, że mnie nie ma i mają się umówić telefonicznie.

– Oczywiście.

Mammon wypił łyk herbaty, patrząc z wyczekiwaniem na swojego kamerdynera. Ten jednak nie wyglądał, jakby miał wyjść. Mammon cenił sobie bezpośredniość swojego pracownika, więc zdenerwowało go, co wyprawiał w tym momencie – dusza przekładała tacę pomiędzy palcami i co chwilę bezwiednie dotykała się w klatkę piersiową, w okolicę, gdzie kiedyś musiało mieć serce.

Jak nieprofesjonalnie.

– Pomyślałem, że może zostawię otwarte drzwi do pana gabinetu. Strasznie tu duszno.

Zawsze przy mnie stójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz