Rozdział 20

686 36 2
                                    

Rozdział 20

Stefano nie odrywał wzroku od szyby, za którą lekarz badał Monikę.
-Mira, uspokój się i powiedz co się stało?- obejrzał się na siedzącą pod ścianą kobietę.
-Podobno ludzie w śpiączce słyszą…- mruknęła.
-No możliwe i co z tego?
-I jak siedziałam z nią to jej opowiadałam o tobie, jak się poznaliśmy, jaki jesteś…
-No to jeszcze nic strasznego to w czym rzecz?- pytał coraz bardziej zniecierpliwiony.
-Bo widzisz… jak zaczęłam opowiadać o Francesce, jak bardzo ją kochałeś, że to kobieta twojego życia, że twoja miłość do niej była tak wielka, że po jej stracie prawie umarłeś… to wtedy coś się stało, jej serce jakby zaczęło przyspieszać a potem gwałtownie zwalniać, to samo z ciśnieniem- wciąż płakała.
-Mira daj spokój- Stefano kucnął przed twarzą kobiety- to nie twoja wina, zbieg okoliczności. Uspokój się- objął głowę dziewczyny i mocno przytulił.
Siedzieli we troje na korytarzu i wciąż czekali na lekarza, po kilku minutach z sali wyszedł siwy mężczyzna. Od razu zwrócił się do Stefano, Mira przysłuchiwała się rozmowie i starała się jak najdokładniej wszystko tłumaczyć. Udało im się uspokoić lekami tętno i ciśnienie krwi, póki co lekarz nie widział żadnych niepokojących zmian w mózgu i Stefano znów mógł wejść do sali. Kiedy usiadł obok łóżka od razu poczuł się lepiej i spokojniej. Patrzył w bladą twarz dziewczyny i jedyne czego pragnął to zemsty, nadal czekał na telefon. Diego przyniósł bratu kolację ale Stefano nie miał apetytu, wypił tylko dużą kawę i nadal czekał. Oparty głową o łóżko dziewczyny usnął i spał spokojnie całą noc. Następny dzień nie przyniósł żadnych zmian co według lekarzy było dobrym objawem, wieczorem mieli podjąć próbę wybudzenia jej ze śpiączki. Stefano stał za szybą razem z bratem, który prawie tak jak on nie opuszczał szpitala. Lekarze sprawdzali po kolei wszystkie wyniki badań i funkcje życiowe żeby upewnić się, że wybudzenie będzie w pełni bezpieczne dla pacjentki. Nie wiedzieli po jakim czasie od odstawieniu leków się wybudzi, mogło to nastąpić od razu ale też po kilku a nawet kilkunastu godzinach. Stefano wpatrzony w lekarzy zaciskał pięści z nerwów, każde ich spojrzenie, każdy ruch uważał za zły objaw. W końcu lekarze wyszli z sali oznajmiając, że wszystko jest w porządku i w ciągu kilku godzin powinna odzyskać pełną świadomość. Teraz najgorsze było przed nimi, czekanie jakie skutki przyniosło uderzenie w głowę. Bracia siedzieli w sali na fotelach pod ścianą. Diego wciąż wyganiał brata do hotelu żeby się wyspał ale Stefano nie chciał nawet o tym słyszeć. 
-Czemu tak boisz się przyznać, że jest dla ciebie kimś ważnym?- Diego nie odpuszczał.
-Nie boję. Jest dla mnie ważna i nie ukrywam tego.
-Kochasz ją.
-Nie.- warknął patrząc bratu prosto w oczy.
-Robisz krzywdę i jej i sobie. Jadę do hotelu, jutro rano przyjadę. Przywieźć ci coś?
-Nie.
Kiedy Stefano został sam z Moniką przesiadł się bliżej jej łóżka. Podniósł jej dłoń i przycisnął do swoich ust. Jej skóra pachniała jak podczas ich wspólnej nocy, wspomnienia wracały a on czuł tęsknotę za jej oddechem i smakiem jej ust. Oparł głowę o łóżko i zamknął oczy, widział jej gładkie ciało kołyszące się w jego ramionach i łzy spływające po jej policzkach gdy prosiła go o swoich rodziców i brata. Chciał spełniać jej marzenia, tulić ją w swoich ramionach i wąchać jej pachnące cytrusowo włosy. Zatopił się w marzeniach i spokojnie zasnął.
Obudził go dzwoniący telefon, podniósł głowę z łóżka i rozejrzał się wokół, za oknem było jasno, zacisnął kilka razy powieki żeby się rozbudzić i sięgnął po wciąż wibrujący telefon.
-Co jest Diego?
-Obudziłem?
-Mów co się dzieje- warknął.
-Mamy ich. Za dwie godziny będą twoi, chłopaki już ich wiozą. Mają taką obstawę, że raczej nie uciekną.
-Przynajmniej tyle- odetchnął i ścisnął dłoń Moniki.
Siedział jak sparaliżowany kiedy poczuł jak dziewczyna odwzajemnia uścisk.
-Halo, brat jesteś tam?- głos Diego wciąż brzmiał w słuchawce.
-Chyba się budzi- mruknął drżącym głosem i się rozłączył.
Siedział wciąż w tym samym miejscu i trzymał dłoń dziewczyny, niestety nie poruszyła się drugi raz. Wiedział, że mu się nie wydawało, cierpliwie czekał aż otworzy oczy. Minęła kolejna godzina a Monika nadal spała, kiedy drzwi sali się otworzyły stanął w nich Diego z kubkiem kawy.
-Wykończysz się i dziewczyna nie będzie miała dla kogo się budzić- zaśmiał się.
-Bywało gorzej. A ona ma dla kogo się budzić. Znajdzie sobie w końcu faceta, który będzie na nią zasługiwał. Po tym co w życiu przeszła zasługuje na szczęście.
-Jasne. A tak wracając do tematu, to długo jeszcze będziesz się pastwił nad jej mężem? Chłopina w końcu z głodu zdechnie.
-Nie bój się. Pozbawiłem go pracy a nie połamałem ręce, chociaż może powinienem.
-Dobra zbieraj się, chłopaki już są na miejscu. Ja z nią zostanę.
-Dzięki- Stefano wstał z fotela i upił łyk kawy z kubka.
Diego rozsiadł się wygodnie w fotelu i popijał gorącą czarną kawę zagryzając bułki, które upiekła Mira.

Żadna inna [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz