Rozdział 27
Diego zapukał do pokoju Moniki ale nie usłyszał odpowiedzi, zdenerwowany nacisnął klamkę i zajrzał do środka, dziewczyny nie było w pokoju.
-Bella, jesteś?
-Tak, zaraz wychodzę- odezwała się z łazienki.
Chłopak usiadł w fotelu trzymając w rękach papierową torebkę z apteki. Po kilku minutach dziewczyna wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem i z turbanem na głowie, Diego zmierzył ją wzrokiem i głośno westchnął.
-Przepraszam cię, nie wiedziałam że przyjdziesz i nie wzięłam do łazienki niczego do ubrania.
-Dziewczyno, nie przepraszaj mnie za taki widok- uśmiechnął się- jak dla mnie możesz się nie ubierać, tę ścierkę też możesz zrzucić- zaśmiał się dotykając rąbka białego ręcznika.
-Nie kombinuj- mrugnęła okiem i wyciągnęła z walizki bieliznę i ubrania.
Kiedy ubrana wyszła z łazienki zastała Diego nadal w fotelu.
-Bella, tu masz leki.
-Dzięki. Ile jestem ci winna?- podeszła do torebki i wyjęła portfel.
-Chyba żartujesz.
-Nie no ile? Przecież nie będziesz za mnie płacił- powiedziała poważnie.
-Dziewczyno nawet nie wiesz jaka to dla mnie przyjemność. A jak chcesz się odwdzięczyć to… - zawiesił głos i podszedł do Moniki opierając dłonie na jej biodrach- możesz… ze mną… iść na kawę- wyszeptał jej prosto do ucha.
-Dzięki.
-Jak się czujesz? Bo wyglądasz sporo lepiej niż rano.
-Już ok. tylko chciałabym z tobą porozmawiać- usiadła na fotelu i czekała aż Diego zrobi to samo- ale jeśli nie będziesz chciał to od razu powiedz i nie ma tematu.
-Bella, z tobą to ja chcę wszystkiego. No mów.
-Mogłabym jednak zostać kilka dni?- zacisnęła nerwowo pięści.
-No jasne, nawet na zawsze.
-To nie będzie konieczne, tylko chciałabym ci od razu powiedzieć dlaczego i prosić o pomoc.
-Mam się bać?
-Nie, ty nie masz czego. Tak mi przyszło do głowy… potraktował mnie jak pierwszą lepszą dziwkę… boli mnie to ale jestem skorpionem i zanim odejdę z jego życia na zawsze chciałabym żeby mnie popamiętał.
-Vendetta?
-Może obejdzie się bez końskiego łba- zaśmiała się- ale chcę żeby go bolało, chcę go tak wodzić za nos, że będzie błagał żebym dała mu się dotknąć, a potem ja go potraktuję jak szmatę.
-Podoba mi się- zaruszał brwiami- a do czego ci ja?
-W waszym domu jest sporo facetów nie?
-Zgadza się i co?
-Chodzi o to żeby nie pomyśleli, że jestem dziwką bo nie ukrywam mam zamiar tak wyglądać i się zachowywać. Chodzi o moje bezpieczeństwo. Wiem, że dużo wymagam, jeśli nie jesteś w stanie tego załatwić to nie ma sprawy, koniec tematu.
-Nie, nie! Czekaj, chodzi o zagwarantowanie ci nietykalności ze strony chłopaków, to się da załatwić. Ok. kiedy chcesz zacząć?
-Jutro, dziś musiałabym pojechać do sklepu po parę rzeczy.
-Ok, zbieraj się, zawiozę cię.
-Jestem gotowa.
-Ideał kobiety- zaśmiał się- gotowa w sekundę.
Stefano wyszedł z gabinetu i pierwsze co usłyszał to głos Moniki w salonie, szybkim krokiem wszedł do pomieszczenia, dziewczyna rozmawiała o czymś z Anną, stała tyłem do niego, ubrana w dżinsowe szorty biodrówki zasłaniające jedynie pośladki i biały dopasowany top z koronką na plecach, na nogach miała srebrne sandałki na koturnie, wilgotne włosy związała w wysoki luźny kok. Stała w lekkim rozkroku i co chwilę przenosiła ciężar ciała z nogi na nogę kołysząc seksownie biodrami. Stefano patrzył na nią i nie potrafił oderwać od niej wzroku, ocknął się kiedy do dziewczyny podszedł Diego i dotykając jej pleców poprowadził do wyjścia. Zanim zrobił krok do przodu Anna stała przed jego kamienną twarzą.
-Dobrze widziałem?- warknął.
-Monika pojechała na zakupy, coś tam potrzebuje- mruknęła obojętnie.
-Z Diego?
-A czemu nie? Postanowiła zostać kilka dni, Diego ją przekonał- poszła w kierunku kuchni- wykorzystaj to- szepnęła już za jego plecami.Monika chodziła od sklepu do sklepu kupując co chwilę coś ciekawszego.
-Diego, serio nie musisz ze mną chodzić. Poradzę sobie.
-Nie mądrz się.
-Ok, to teraz bielizna, też idziesz ze mną?
-A będziesz mierzyć? To idę.
-Będę ale nie myśl, że ci się pokażę.
Weszli do sklepu i Monika ruszyła między wieszaki pokazując chłopakowi co raz to bardziej ekstrawagancką bieliznę. Diego siedział na środku na dużej jasnej kanapie i patrzył jak Monika znosi mu kolorowe koronki przed nos i każe wybierać te, które facetów najbardziej kręcą.
-Dziewczyno serio mam ci doradzać w takich sprawach?- pytał niezadowolony- przecież jak zacznę sobie ciebie w tym wyobrażać to zrobię się niebezpieczny.
-Weź mi pomóż, jesteś jego bratem macie pewnie podobny gust. Dobra idę przymierzać- zabrała z kanapy kilka najlepszych kompletów i zniknęła w przymierzalni.
-Zamęczy mnie ta kobieta- mruknął do siebie spoglądając ukradkiem na napięte spodnie i oparł głowę o kanapę.
Wybrała kilka kompletów i wyszła z przymierzalni, dobrała sobie kilka par pończoch samonośnych i do pasa i kilka krótkich szlafroków. Kiedy wychodzili ze sklepu Monika odwróciła się do Diego.
-Wydałam chyba wszystkie oszczędności- zaśmiała się- mam nadzieję, że się opłaciło.
-Bella, coraz mniej dobrze to widzę.
-Co jest?
-Nie no pomysł w zasadzie spoko tylko wiesz… ja kurwa mogę tego nie wytrzymać.
-Co?- patrzyła na niego zaskoczona
-Dziewczyno, będziesz hasać po domu w takim czymś- podniósł torebkę z bielizną- a ja mam na to patrzeć i nic? Jak długo chcesz go karać?
-Bo ja wiem? Ze trzy, cztery dni.
-Może wytrzymam, ale nie miej żalu jak cie gdzieś dopadnę i wykorzystam co?
-Diego… - patrzyła na niego przestraszona.
-Żartuje głupia! Zajebista laska jesteś ale nie zniżę się do takiego poziomu żeby brać cię bez twojej zgody, za kogo mnie uważasz? No chyba, że sama będziesz chciała to zapraszam w każdej chwili- z uśmiechem objął dziewczynę w talii i poprowadził w stronę wyjścia z galerii.
Kiedy wrócili do domu był już wieczór, Anna kończyła szykowanie kolacji i poprosiła żeby Monika zeszła do jadalni za godzinę. Dziewczyna poszła do swojej sypialni i wzięła prysznic, miała zacząć przedstawienie następnego dnia ale patrząc na bieliznę rzuconą na łóżko nie mogła się powstrzymać. Wybrała biały komplet składający się z biustonosza z dodatkowymi ozdobnymi paskami na dekolcie i koronkowych szortów, na to założyła czarny, satynowy zasłaniający tylko pośladki szlafrok który luźno zawiązała w talii pozwalając tym samym na odważne wyeksponowanie biustu, włosy związała w luźny kok wypuszczając kilka pojedynczych kosmyków. Wyszła boso z sypialni i stanęła u szczytu schodów nasłuchując głosy dobiegające z jadalni, rozpoznała od razu Annę i Diego, Stefano albo nie było, albo się nie odzywał. Poczekała jeszcze chwilę i usłyszała głos swojego obiektu, który zaczął wypytywać Diego o ich dzisiejsze wyjście. Nie chcąc zostawiać chłopaka z tym samego powoli schodziła ze schodów, po kilku stopniach poczuła na sobie palący wzrok, podniosła oczy i zobaczyła kamienną twarz Stefano, który z lekko otwartymi ustami wpatrywał się w jej prawie nagie ciało. Bez skrępowania podeszła do stołu i usiadła na odsuniętym przez Diego krześle naprzeciwko Stefano. Widziała jak szczęki mężczyzny zaciskają się mocno jak chyba jeszcze nigdy.
-Jak się czujesz skarbie?- łagodny głos Anny zabrzmiał za jej plecami.
-W porządku, dziękuję za tabletki- uśmiechnęła się szeroko do kobiety.
-Może powinnaś pójść do lekarza- Stefano odezwał się patrząc w talerz.
-Może.- burknęła i nałożyła sobie na talerz sałatkę.
-Jak będziesz chodzić taka rozebrana to jeszcze zapalenia płuc dostaniesz- warknął.
-Moje płuca, nikomu nic do nich.
Stefano głośno wypuścił powietrze spoglądając na spokojnie siedzących Diego i Annę.
-Zaszkodzisz sobie.
-Nie twój problem- spojrzała na niego wściekła i poczuła dreszcz na widok jego podnieconych oczu, zaczęła żałować tego pomysłu, nie spodziewała się, że mimo złości jaką do niego miała będzie nadal tak bardzo na nią działał.
Ucieszyła się kiedy zadzwonił telefon Stefano i mężczyzna wyszedł z jadalni, oparła łokcie o stół i schowała głowę w dłoniach.
-W porządku bella?
-Nie, to był najgorszy pomysł jaki w życiu miałam. Chyba pójdę się położyć.- wstała od stołu i pocałowała Annę w policzek dziękując za kolację.
-Monika nie kładź się jeszcze, później przyjdę, mam sprawę do ciebie- Diego zawołał kiedy była już na schodach.
Kiedy wrócił Stefano widać było od razu, że coś jest nie tak, nie poruszając już tematu Moniki usiadł przy stole i spojrzał na brata.
-Mamy namiary na kilku kolesi od transportu tej zasranej broni. Tiziano już ich sprawdza, do północy mamy mieć konkrety, jutro mam mieć odpowiedź od ruskich czy zgadzają się na spotkanie, jeśli tak to ruszamy natychmiast. Obawiam się, że możemy mieć tu jakiegoś szczura- spojrzał na Annę, która od razu wstała z krzesła i wyszła do kuchni- słuchaj ktoś wynosi informacje, musimy coś z tym zrobić.
-Trzeba zrobić prowokację, wszystkich chłopaków podzielić na grupy i podać każdym inne informacje o transportach wtedy się dowiemy w której grupie donoszą, w zależności gdzie wróg zaatakuje.
-Zajmij się tym, natychmiast.
-Si capo!- Diego wstał od stołu i wyszedł do gabinetu z telefonem przy uchu.
Stefano siedział przy stole i patrzył na krzesło, na którym siedziała Monika, w głowie wciąż miał obrazy jej półnagiego ciała, falujących piersi i zgrabnych pośladków w koronce. Pamiętał każdy fragment jej ciała, każde spojrzenie, dźwięk jej głosu i ruch dłoni, którym odsuwała włosy z twarzy. Pragnął jej, czuć jej ciepły oddech na swojej rozgrzanej namiętnością skórze i jej delikatne palce pieszczące jego ciało. Tęsknił za smakiem jej ust i dreszczami, które nimi wywoływała. W wyobraźni zdejmował z niej śliski materiał szlafroka i wpatrywał się w jej krągłe kształty ozdobione kolorową koronką. Na samo wspomnienie dotyku jej ciała czuł jak spinają się jego mięśnie a pulsujący w spodniach członek boleśnie wyrywa się na wolność. Kiedy chciał wstać od stołu usłyszał za plecami kroki Diego.
-Załatwione. Podzieleni są na cztery grupy, wszyscy są umówieni na jutro na odprawy, w odstępach co trzy godziny żeby nie było podejrzeń, w każdej z grup wyznaczony jest dowódca odpowiedzialny za przebieg akcji, wybrałem tych, którzy są u nas najdłużej. Masz jakieś podejrzenia?- spojrzał na brata.
-Tak, ale nie chcę mówić o kogo chodzi żeby nie skupiać się tylko na nim.
-Jasne.
Stefano nagle wstał od stołu.
-Jak przyjedzie Tiziano to dawaj go od razu do mnie- warknął i poszedł do gabinetu.
Diego długo siedział jeszcze przy stole pijąc whisky. Myślał o Monice i o tym czy to dobry pomysł żeby tu została. Doskonale wiedział jak bardzo Stefano ją zranił ale wiedział też, że ona wcale nie chce o nim zapominać, kocha go, a jej plan tego nie uwzględniał. Chciał z nią porozmawiać o ewentualnych skutkach jej zachowania. Dzwonek telefonu przerwał jego rozmyślania, kiedy odebrał usłyszał w słuchawce znajomy głos Tiziano. Wyszedł po niego przed dom i zaprowadził od razu do brata. Po wyjściu z gabinetu skierował się od razu do sypialni Moniki. Zapukał głośno i czekał, po chwili drzwi się otworzyły a jego oczom ukazała się zapłakana twarz dziewczyny.
-Mogę?
Kiwnięciem głowy zaprosiła go do środka i położyła się do łóżka przykrywając po szyję kocem.
-Co się dzieje?
-Nie wiesz?
-Domyślam się, ale pewności nie mam- podszedł do łóżka i kucnął naprzeciwko jej twarzy- Kochasz go…
-Diego, nie o to chodzi. Podoba mi się, budzi we mnie takie emocje, że nawet nazwać ich nie potrafię. Ale wiem, że on nigdy nie potraktuje tego poważnie. Oddałam mu się cała a on co? Nie spodziewałam się wyznania miłości, nie jestem dzieckiem. Ale czy ja mu serio coś aż tak złego zrobiłam żeby mnie ot tak wyrzucił jak śmiecia? Najpierw pieprzy mnie tak, że dotykam nieba i tego samego dnia mówi mi takie coś? Po co to było? Umie zawrócić w głowie, te jego spojrzenia, dotyk, pocałunki… to wszystko zajebiście na mnie działa ale co mam zrobić? Mam ulec i patrzeć jak będzie to samo robił innym kobietom? Bo będzie nie oszukujmy się. Nie zamienię swojej godności na czułe słówka i nieziemski seks.
Diego w ciszy patrzył jak dziewczyna rozpada się na kawałki a po jej policzkach spływa kolejna łza.
-Diego, przepraszam cię. To był głupi pomysł, wiem że teraz zachowuję się jak niezdecydowana gówniara, ale dotarło do mnie, że nie chcę się na nim mścić, on tego nie zrozumie. Skoro mnie nie potrzebuje to trudno, nie pierwszy raz w życiu ktoś ze mnie rezygnuje, można powiedzieć, że już przywykłam do tego uczucia. Jutro przed południem stąd wyjadę i mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.
-Bella nie mów tak.
-Daj spokój, to było do przewidzenia, z tym że ja nie chciałam tego widzieć. Trudno, mam nadzieję, że obaj będziecie szczęśliwi. Ty też znajdź sobie kogoś kto będzie dla ciebie całym światem- położyła mu dłoń na ramieniu.
Chłopak spojrzał na jej rękę i zsunął ją zamykając w uścisku i pocałował.
-Rozumiem cię i w zasadzie o tym chciałem z tobą porozmawiać, tylko chyba nie takiego zakończenia się spodziewałem. Miałem nadzieję, że dogadacie się jakoś, zależy mu na tobie, a wtedy mówiła przez niego złość na siebie a nie na ciebie. Wini się za to, że skupia się bardziej na tobie a nie na swoich obowiązkach, a to rodzi problemy.
-Wiem, że chcesz go bronić, to twój brat ale nie mów mi takich rzeczy. Nie potrafię już na niego patrzeć i nie słyszeć w głowie jego słów. To bolało Diego!- krzyczała ze łzami w oczach- to tak cholernie zabolało! Mógł po prostu powiedzieć, że się pomylił i żebym odeszła, nie musiał mieszać mnie z błotem.
Diego chciał się odezwać ale jego telefon zaczął dzwonić, było po północy i doskonale wiedział kto o tej porze chce rozmawiać.
-Idź spać, ja muszę jeszcze popracować- pocałował Monikę w czoło i wyszedł z pokoju kierując się od razu do gabinetu brata.
Kiedy wszedł do środka zobaczył Stefano pochylonego nad biurkiem, na którym leżały jakieś dokumenty i zdjęcia. Na brzegu blatu stała butelka koniaku i dwie szklanki.
-Siadaj, nie ma czasu- Stefano warknął i nalał do obu szklanek złotego trunku- Tiziano posprawdzał namiary od Roberta. To wszystko się kupy nie trzyma, wychodzi na to że towar się rozpłynął w powietrzu- usiadł ciężko w fotelu i wypił duży łyk alkoholu.
Diego pochylił się nad biurkiem i przyglądał się zdjęciom w większości robionym z ukrycia, nie dostrzegł na nich nikogo i niczego znajomego, nic o co mogliby się oprzeć. Usiadł w fotelu i wziął do ręki dokumenty z danymi osobowymi i wszystkim co jest z nimi związane. Czytał po kolei wszystkie nazwiska, daty, miejsca pracy i ciągle coś mu nie pasowało. To nie była robota amatorów ale dokumenty nie wskazywały nikogo z większej grupy przestępczej.
-Brat, kurwa coś tu nie gra- podniósł szklankę do ust- wiem, że Tiziano pracuje z nami od lat, ale może ktoś go kupił? Ja nie chcę go oskarżać ale to niemożliwe żeby nic nie pasowało. Siedzimy w tym tyle lat i nigdy nic takiego nie miało miejsca.
-Kojarzysz kogokolwiek z tej listy?- Stefano podał bratu kartkę.
Diego długo wpatrywał się w nazwiska na liście, byli tam ludzie z różnych krajów.
-Nie. Jedno nazwisko wydaje mi się znajome ale nie mam pojęcia kto to.
-Które?
-Luciano Levazzo. Nie wiem co to za gość ale dziwnie znajome nazwisko.
Stefano siedział z telefonem przy uchu kilka dobrych minut, w końcu człowiek po drugiej stronie odebrał.
-Sprawdź mi Luciano Levazzo. Wiem że późno, na biegiem za dziesięć minut chcę wiedzieć przynajmniej kilka faktów. Zapłacę za ekspres- rozłączył się i wypił łyk alkoholu.
Mężczyźni siedzieli naprzeciwko siebie nie odzywając się do siebie, w końcu Stefano dolał im alkoholu i pierwszy się odezwał.
-Powiesz mi w końcu co się stało? Wiem, że coś jej powiedziałem…
-No, coś. Jest winna twoim problemom, i gdyby nie ona to twoje życie byłoby lepsze, ale pech postawił ją na twojej drodze- patrzył na coraz szerzej otwierające się oczy brata- a i jeszcze chcesz sprzedać Lagunę bo ponoć źle ci się kojarzy.
-Jaja sobie ze mnie robisz?- warknął i podniósł się z fotela opierając się pięściami o biurko.
-Ani trochę, nawet dziwek się tak nie traktuje, bo od początku wiedzą po co się je bierze, dziwkom za seks się płaci, a co Monika dostała za swoje uczucia od ciebie? Rozkochałeś dziewczynę w sobie, pokazałeś jak bardzo ci na niej zależy a potem kopa w dupę. Faktycznie po zabiciu Hamzy trzeba było zostawić ją w szpitalu, nic jej już nie groziło. Wróciłaby do domu i nie miałaby złudzeń.
Stefano uderzył pięścią w stół i pochylił się do Diego.
-Nawet tak nie mów, to się tak nie zakończy!
-Już się skończyło, sam to zakończyłeś mówiąc, że ożenisz się z inną. Czego ty właściwie od niej chcesz co? Sam sobie odpowiedz na to pytanie.
Stefano otworzył usta żeby coś powiedzieć ale telefon nagle się rozdzwonił, mężczyzna bez czekania odebrał połączenie i słuchał przekazywanych mu informacji. Usiadł ciężko w fotelu i podniósł szklankę do ust.
-Co jest?- Diego patrzył we wściekłe oczy brata.
-Miałeś rację.
-Aha, to faktycznie wiele wyjaśnia.
-Wiesz kim jest Levazzo?
-Po co pytasz przecież wiesz, że nie.
-To daleki wuj… Federico.
-Tego Federico?- spytał krzywiąc usta po wypiciu alkoholu.
Stefano tylko kiwnął głową i jednym ruchem ręki zgarnął z biurka papiery.
CZYTASZ
Żadna inna [WYDANA]
ChickLitDwoje obcych sobie ludzi, dwie nieciekawe historie z przeszłości i dwa różne światy. Jedno przypadkowe spotkanie i ich życie już nigdy nie będzie takie samo.