Rozdział 23
Po półgodzinnej jeździe w całkowitym milczeniu bracia dojechali do opuszczonego budynku, w którym wciąż trzymali związanego Dominika. Diego zatrzymał samochód przed domem i nie odzywając się do siebie weszli razem do środka wsłuchując się w ciszę wokół nich, wolnym krokiem przeszli do pomieszczenia, w którym siedział wycieńczony chłopak. W powietrzu unosił się ostry, nieprzyjemny zapach potu i moczu. Stefano pytająco spojrzał na brata stojącego tuż obok.
-Sorki, nie wyprowadzałem go na siusiu- wzruszył ramionami i podszedł do Dominika- budzimy się śpiący królewiczu.
Chłopak podniósł wzrok na Diego a później na stojącego bliżej drzwi Stefano, który widząc przerażone niebieskie oczy podszedł bliżej i usiadł na krześle naprzeciwko chłopaka.
-No i co?- warknął i oparł się plecami o krzesło- Powinienem cię zabić za to co chciałeś jej zrobić- zawiesił głos- ale nie zrobię tego, gdybyś nie powiedział o Hamzie to już pewnie bym jej nigdy nie zobaczył. Patrząc po twojej twarzy to Diego już ci to wytłumaczył- Stefano z uśmiechem zlustrował poranione ciało i twarz chłopaka- Wypuszczę cię, ale mam jeden warunek, jeśli go nie spełnisz to będziesz długo umierał w moich rękach, nawet nie wyobrażasz sobie jak boleśnie.
-Zgadzam się- wyszeptał z nadzieją w głosie.
Stefano długo wpatrywał się w oczy chłopaka widząc w nich nadzieję i zrezygnowanie, cieszyło go, że chłopak się boi.
-Nigdy więcej nie pojawisz się w jej życiu. Ani specjalnie ani przypadkowo, dla ciebie nigdy nie istniała, masz ją omijać tak szerokim łukiem żeby nawet nie podejrzewała, że możesz być w pobliżu. A jeśli jakimś cudem pierwsza się do ciebie odezwie masz ją zignorować i nie odnawiać znajomości. Jeśli się dowiem, że próbowałeś z nią rozmawiać czy się zobaczyć… zdechniesz. Rozumiesz?
Dominik bez słowa kiwnął głową, obolały nie mógł się nawet poruszyć, spojrzał błagająco na Stefano, który po chwili dał znak Diego żeby go uwolnił. Dom był tak wycieńczony, że nie miał siły wstać z podłogi, zachwiał się i upadł na bok, jego ubranie było brudne, mokre i śmierdzące. Diego pokręcił z litością głową i wyszedł z pomieszczenia, wrócił po kilku minutach z torbą, z której wyciągnął ciemne dresowe spodnie i T-shirt. Podał chłopakowi butelkę napoju energetycznego i pomógł mu usiąść. Stefano popatrzył na chłopaka i głośno odetchnął.
-Odwieziemy cię do hotelu i to będzie ostatni raz kiedy widzę cię na swojej drodze, nie chcę cię spotkać nigdy więcej, omijaj mnie, moją rodzinę, znajomych, moje lokale i wszystko inne co należy do mnie.
Dominik kiwnął głową ale widać było, że chce coś powiedzieć.
-Mów- Stefano warknął nie odrywając od niego chłodnego wzroku.
-Co z Moniką?
-Nie interesuj się- mruknął a po chwili głośno odetchnął- jest w szpitalu, człowiek Hamzy ją napadł w hotelu, ma pękniętą czaszkę i kość jarzmową. Nic jej nie będzie, najgorsze już przeszła. A jeśli obawiasz się zemsty Hamzy to nie masz powodu, on już nic nikomu nie zrobi- uśmiechnął się cwaniacko.
-Zabiłeś go?- spytał zaskoczony- czyli dobrze rozumiem, że teraz ty jesteś…
-Tak, przejąłem jego interesy, ale dalej się zastanawiam czy ich nie sprzedać. Zbieraj się- warknął.
Po niecałych dwóch godzinach czarny SUV podjechał pod hotel w którym mieszkał Dominik, Diego ze Stefano weszli razem z nim do budynku ale wysiedli na piętrze, na którym pokój miała Monika, kiedy weszli do środka zobaczyli rzeczy dziewczyny porozkładane jakby przed chwilą tu była. Stefano zacisnął szczęki i poszedł do sypialni w poszukiwaniu walizki, powkładał do niej wszystkie rzeczy dziewczyny, które znalazł w całym apartamencie, na koniec wszedł do łazienki i pierwsze co zauważył to czarną bieliznę leżącą na podłodze, uśmiechnął się wyobrażając sobie Monikę zrzucającą z siebie ubrania i zsuwającą koronkowe majtki po jej zgrabnych nogach aż do kostek i wchodzącą do wanny pełnej piany, w której on by na nią czekał, ciepły dreszcz przeszedł po jego ciele, cicho westchnął i zebrał resztę rzeczy, kiedy wrócił do salonu Diego pakował do walizki laptopa dziewczyny.
-Chyba już wszystko- mruknął zapinając zamek walizki.
Stefano rozejrzał się po pokoju i kiwnął głową w stronę drzwi, wychodząc z windy skierowali się do recepcji załatwić wszystkie formalności co nie było łatwe ale przy użyciu pieniędzy wszystko dało się zrobić bez większych kłopotów. Jechali w ciszy do swojego hotelu, w końcu Diego się odezwał.
-Brat, co teraz planujesz?
-Wracamy jutro po południu do Polski.
-To wiem, ale co dalej z Moniką?
-Zamieszka z nami w willi, nie może być teraz sama.
-Może i nie może, ale zgodzi się?
-Okaże się, wrócić musi z nami bo nie ma innego wyjścia, na miejscu będę się martwił co dalej. Muszę jakoś przekonać ją żeby została.
-Przecież nie chcesz z nią być- Diego kątem oka spoglądał na rozwścieczonego tymi słowami brata.
-Wiem kurwa, ale to jest silniejsze ode mnie. Nie mogę jej odesłać rozumiesz? Nie potrafię dalej oszukiwać sam siebie, że mogę bez niej funkcjonować! Nie wiem jak nazwać to co się we mnie dzieje, ale nie mogę, kurwa nie chcę! Przy niej świat wygląda jakoś inaczej, lepiej niż bez niej. Jest tylko jeden problem…
-Jaki?
-Nie możemy być ze sobą oficjalnie.
-Myślisz że coś jej grozi?
-Będzie mieć ochronę, ale sam wiesz jak jest.
Diego ze zrozumieniem kiwnął głową i już się nie odezwał. Ich świat był bezwzględny i podły. Ich wrogowie nie cofną się przed niczym co mogłoby ułatwić im interesy lub wygrać wojnę.
CZYTASZ
Żadna inna [WYDANA]
ChickLitDwoje obcych sobie ludzi, dwie nieciekawe historie z przeszłości i dwa różne światy. Jedno przypadkowe spotkanie i ich życie już nigdy nie będzie takie samo.