2

23 3 3
                                    

Agencja była dość duża. Rozglądając się mogłem przysiąc, że nigdy nie byłem w większym holu. Wysoki na cztery piętra, z barierami, wyglądającymi trochę jak balkony ciągnące się po całej ścianie, co piętro zbliżającymi się do środka. Mnóstwo ludzi chodzących w tą i z powrotem załatwiając sprawy.

Tak. Właśnie o to mi chodziło. O bycie częścią jakiejś wielkiej całości.

Zapukałem do drzwi z tabliczką biuro specjalne. Po chwili, gdy usłyszałem ciche "proszę", wszedłem do środka. Moim oczom ukazało się duże pomieszczenie. Po środku stało biurko z monitorem, za nim znajdował się fotel obrotowy, a przed nim zwykłe skórzane krzesło. Pod ścianami były szafki, do ich połowy ciągnęły się szuflady, resztą były zwykłe półki, a zapełnione były ogromną ilością segregatorów.

Podszedłem pewnie do biurka i usiadłem na krześle. Po drugiej stronie siedziała kobieta. Miała na oko, może 40 lat, włosy związała w wysoki kok, a jej oczy były praktycznie czarne. Spojrzała na mnie poprawiając swoje okulary.

– Hunter Brown? – spytała. Skinąłem głową.

Odwróciła głowę w stronę monitora i zaczęła wpisywać coś na klawiaturze. Ze zmarszczonymi brwiami czytała coś w komputerze.

– Ja na szkolenie – powiedziałem, zerknęła na mnie i wstukała coś w klawiaturę.

Siedzenie i czekanie robiło się powoli nudne. Kobieta bez zapału sprawdzała coś na komputerze, a tymczasem ja siedziałem i starałem się zająć czymś myśli.

Kiedyś w szkole przyszli do nas dwaj mężczyźni ubrani w garnitury. Dyrekcja ostrzegała, że ktoś ma przyjść na kontrolę, ale oni budzili w nas wątpliwości i niepokój. Co robi u nas dwóch, dobrze zbudowanych mężczyzn? Dlaczego wyglądają tak poważnie? A najważniejsze, dlaczego jeden z nich przez cały dzień siedział na naszych lekcjach? Na matmie, geografii, nawet na zajęciach sportowych.

Następnego dnia dowiedziałem się, że to nie byli ludzie z kontroli. Wieczorem dostałem wiadomość z zastrzeżonego numeru. Tekst prosił o rozważenie pewnej decyzji i zachowanie dyskrecji. Nie mogłem nic powiedzieć rodzicom, ani przyjaciołom. Taka wiadomość powinna niepokoić normalnych ludzi, jednak nie należę do grona takich osób. Odpisałem im i już następnego dnia zostałem poproszony o spotkanie.

Oczywiście nie byłem pewny, kim są ludzie, do których szedłem. Mogli chcieć mnie tylko okraść, albo porwać. Ale miałem wtedy 16 lat i byłem strasznie buntowniczy. Zabrałem więc ze sobą scyzoryk i włożyłem go do kieszeni bluzy.

Gdy przybyłem na miejsce spotkania przywitali mnie ci dwaj faceci, którzy byli u nas w szkole. Byłem zaskoczony, zwłaszcza, gdy wytłumaczyli mi, dlaczego chcieli ze mną rozmawiać.

Kolejne dwa lata spędziłem na pozalekcyjnych treningach. Nie miałem praktycznie czasu dla siebie, ale nadrabiała to oferta mężczyzn w garniturach. Bo przecież każdy chłopak marzył kiedyś by zostać tajnym agentem.

– Mam – powiedziała, przez co wyrwała mnie z zamyślenia. – Hunter Brown, kandydat do Sekcji Zadań Specjalnych.

Skinąłem głową.

– Udaj się teraz do sali numer 459. Jak wyjdziesz to skręć w lewo i idź prosto. Trafisz.

– Dziękuję – wstałem i już miałem się odwróć, ale kobieta zatrzymała mnie chrząknięciem. Odwróciłem się.

– Jakbyś mógł, to przekaż ten list agentów Jamesowi – wyciągnęła rękę z kopertą.

– Przekaże – wziąłem od niej list i ruszyłem w stronę wyjścia. – Do widzenia – krzyknąłem na wychodnym.

Tajemnicze Przeznaczenie[Gruntowny Remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz