6

13 2 3
                                    

James łgał, wiedział, że ją przed nim ostrzeżemy. Jednak powiedział to tak, że i ja miałem przez chwilę wątpliwości. Chociaż, chyba po tajniaku można się wszystkiego spodziewać, co nie?

Spojrzałem na Amiee, stała przytulona do ojca. Trzymał ją tak jakby zaraz miała mu uciec. Miałem tylko nadzieję, że ją przypilnuje i nie odda w ręce Jamesa.

– Chyba mnie z kimś pomyliłeś – zwrócił się do mnie. – Zaprowadźcie ich do mojego auta - zarządził.

Zaraz po tym, szarpnięciem kazano mi się ruszyć. Spojrzałem jeszcze ostatni raz w stronę małej, po czym policjant złapał mnie za głowę i zmusił do jej odwrócenia. Pchnięciem kazał mi wejść do czarnego jeepa.

– Złożę skargę – mruknąłem. Prychnął.

– Proszę bardzo – oznajmił zanim trzasnął drzwiami.

Gdy sobie poszedł, oparłem się o fotel i wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem jak prowadzą Luce w stronę jeepa. Może to nie koleżeńskie, ale uważam, że dobrze mu się oberwało, zasłużył dupek. Gdyby nie on, możliwe, że bylibyśmy bliżej przystanku.

Zaraz potem zatrzymałem wzrok na Amiee. Przed nią kucał James, mówił coś do niej, a ona, co jakiś czas kiwała głową. Miałem złe przeczucia.

Tymczasem drzwi po mojej lewej zostały otwarte i do środka wepchnięto Luce. Spojrzałem na niego.

– Dureń.

– Na pewno nie większy niż ty – uznał.

– To nie ja mam rozwaloną twarz.

Prychnął w odpowiedzi.

Oparłem głowę o szybę.

Spojrzałem znowu w stronę małej. Tym razem James rozmawiał z jej ojcem, który słuchał go uważnie nie przerywając mu. W pewnym momencie odpowiedział mu coś, najpierw niepewnie, ale zaraz potem nieco szybciej. Nagle Amiee poderwała się i krzyknęła coś do niego. Oboje spojrzeli na nią zaskoczeni. Ojciec chciał jej coś wytłumaczyć, ale przerwała mu kręcąc głową. Następnie mężczyzna zwrócił się do Jamesa, ten przybliżył się do niej wyciągając rękę w jej stronę. Cofnęła się coś mówiąc i przytuliła mocniej do ojca. Nagle spojrzała się w moją stronę, na co mężczyźni zareagowali tym samym. Widok zrezygnowanego Jamesa sprawił mi swego rodzaju satysfakcję. Biedak nie wie na co się porywa próbując dogadać się z tą diablicą.

– Ciekawe o czym mówią – zagadał Luca. Rozmowa z nim była ostatnią rzeczą, którą bym chciał. Najbardziej to miałem ochotę przywalić mu w łeb, tak tylko dla zabawy, zobaczyć, co by zostało.

– Pewnie próbuje się z nią dogadać – odparłem analizując scenę, którą przed chwilą widziałem. Teraz James ponownie coś mówił do małej, ale ona cały czas kręciła głową. – Może nam nie ufa, ale mu też – uznałem. – Miło się patrzy jak doprowadza go do szału - zaśmiałem się.

– Masz pojęcie, w jak bardzo gównianej sytuacji się znaleźliśmy?

– Niestety

– A ty się śmiejesz?

– Oj tak – zaśmiałem się by wkurzyć Luce.

Westchnął.

Tak szczerze to jedyne, co mnie w tej chwili obchodziło to to, żeby mała nie dała się przekabacić Jamesowi. Jakoś ją polubiłem. Zwłaszcza za to jak dobrze szło jej gaszenie pewności Lucy. Nie da się zapomnieć jego miny.

– Mogliśmy wtedy ją odwieźć – uznał. Odwróciłem się do niego. – Byłoby mniej problemów, więcej spokoju i może awans – cały czas patrzył się w dach auta - chociaż to ostatnie to mało prawdopodobne – dodał.

Tajemnicze Przeznaczenie[Gruntowny Remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz