7

8 2 5
                                    

Podeszłam do taty aby się pożegnać, gdy nagle usłyszałam krzyk. Odwróciłam się i ujrzałam Huntera, celował w mężczyznę. Henrego-Jamesa. Ojciec popchnął mnie za siebie. Policjanci wyciągnęli broń.

Wycelował w Panią Eve.

Patrzyłam na bruneta. Przez chwilę udało mi się spotkać z jego wzrokiem. Wyglądał na przestraszonego. A jednak pewnie trzymał broń.

Nawet nie wiedziałam kiedy policjant rzucił się na niego, łapiąc go za ręce. Zdążył jeszcze strzelić, raniąc lekko Henrego-Jamesa.

Krzyknął i wyswobodził się by zaraz potem zamachnąć się na niego. Wtedy drugi policjant złapał go za rękę, uniemożliwiając mu zadanie ciosu.

Próbował walczyć, wyrywał się i chyba podnosił już nogę, gdy nagle jeden z nich uderzył go z całej siły w szczękę. Brunet stracił przytomność.

Patrzyłam jak bezwładnie leży w ramionach policjanta. Zaraz po tym skuli mu ręce i wsadzili do auta.

To wszystko zdarzyło się tak szybko, że nawet nie miałam szansy zareagować.

Po tym wszystkim zabandażowali ramię Henrego-Jamesa. Następnie podszedł do mnie z pytaniem, co postanowiliśmy.

Po raz kolejny powiedziałam, że nigdzie z nikim nie jadę, że chce wrócić do domu. Tym razem ojciec wstawił się za mną. Powiedział, że nie puści swojej córki do auta, w którym siedzi ten chłopak. Dziękowałam mu w duchu. Hunterowi. Sama nie wiem dlaczego postanowiłam zaufać mu w sprawie Henrego-Jamesa. Chociaż nawet nie wiedziałam czy to on.

Po tym policjanci odwieźli nas do domu.


Usiedliśmy razem z ojcem do stołu.

– Porozmawiajmy. Proszę opowiedz mi wszystko. Co ci zrobili. Dlaczego wcześniej nie chciałaś jechać z Panem Henrym? To ze względu na nich dwóch? – zaczął zadawać pytania.

Pokręciłam głową.

– Tato. Oni – zastanowiłam się. Tak właściwie nie zrobili mi nic, poza tym, że mnie uśpili, no i porwali. Może trochę grozili, ale odgryzałam się tym samym – nic. – Dokończyłam.

Zmarszczył brwi.

– Co nic?

– Nic mi nie zrobili.

Pokręcił głową.

– Nie musisz się bać, nic ci już nie zrobią.

– Tato. Mówię prawdę - spojrzałam mu w oczy. – Nic mi nie zrobili.

Nastała cisza.

– Porwali cię. Córciu, tak bardzo się o ciebie martwiłem – powiedział po chwili.

Wstałam i podeszłam do niego by zaraz potem znaleźć się w jego uścisku.

***

Następnego dnia, gdy wstałam usłyszałam odgłosy z dół, więc od razu zeszłym do kuchni. Gdy przekroczyłam próg, zobaczyłam swojego ojca, stojącego przy szafkach. Normalnie byłby już w pracy.

– Tato?

Odwrócił się zaskoczony.

– Wstałaś – powiedział tak jakbym o tym nie wiedziała.

Spojrzałam na niego podnosząc brwi.

Odwrócił się i kontynuował to, co mu przerwałam. Odpalił gazówkę i podgrzał patelnie. Następnie wylał na nią olej by później znalazło się tam surowe ciasto na naleśniki.

Tajemnicze Przeznaczenie[Gruntowny Remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz