9

8 2 0
                                    

Starałam się opierać i w każdy możliwy sposób pokazać im, że nie mam zamiaru z nimi iść. Problem był taki, że nie zwracali na mnie uwagi. Szłam pomiędzy nimi i gadałam raz do jednego raz do drugiego. Oni zamiast na mnie zerknąć patrzyli się przed siebie. Tak jakby znaleźli coś ciekawego w powietrzu.

Także skończyło się na tym, że zaprowadzili mnie do auta. Nie chciałam wsiąść, tłumacząc, że nie będę wsiadała do obcego auta. Stanęli tylko przy otwartych drzwiach i spojrzeli na mnie. Ich wzrok przyprawił mnie o dreszcze. Więc po cichu usiadłam na tylnym siedzeniu.

Jeden z mężczyzn był wysoki, bardzo wysoki. Miał włosy ścięte na krótko. Natomiast oczy zasłaniały mu okulary przeciwsłoneczne. Tak jak w każdym filmie. Poza tym jego ciuchy nie wyglądały tak jakby należał do tajnej organizacji. Zwykła kurtka wojskowa i dresy. Jedyne, co się wyróżniało to jego okulary. Jego kolega, zresztą, też takie posiadał. Wręcz identyczne. Był nieco niższy i miał brązowe, krótkie włosy. On miał na sobie skurzaną kurtkę, co bardziej pasowało mi do agenta.

Tylko, że nic nie zmieniało faktu, że nie chciałam uwierzyć, że ojciec pozwolił im, aby mnie zabrali. Z jednej strony mogli podrobić jego podpis. Z drugiej, skąd w ogóle wiedzieli jak wygląda? To mi nie dawało spokoju, ale za każdym razem, gdy próbowałam ich o to spytać, odpowiadali mi ciszą.

– Dokąd jedziemy? – spytałam w końcu. Nie spodziewałam się odpowiedzi.

Nawet na mnie nie spojrzeli. Całkiem jak jakieś roboty patrzyli się cały czas do przodu.

– Macie coś nie tak z głowami, czy jesteście androidami? – warknęłam. – A może nie umiecie mówić nic poza wyuczonymi tekstami? Jak wy się porozumiewacie?

Zatrzymaliśmy się gwałtownie. Wystraszyłam się trochę, ale gdy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam stację paliw.

– Idę zatankować, a ty pogadaj z tą księżniczką – powiedział wysoki i wysiadł z auta.

– Księżniczką? To wy jesteście księżuniami skoro nawet ze mną gadać nie chcecie. To ja tu zostałam zabrana wbrew swojej woli! – krzyknęłam.

– Przymknij się dzieciaku – Spojrzał na mnie. – Zabieramy cię w bezpieczne miejsce. Więc przestań nas denerwować.

– Wydaje się, że wyuczyłeś się tego na pamięć. Przykro mi, ale nawet jeśli ćwiczyłeś całymi dniami i nocami przed lustrem, to nie brzmi to przekonująco! – warknęłam. – Odwiedźcie mnie do domu! – zażądałam.

Zaśmiał się.

– Bystra z ciebie dziewczynką – znowu się zaśmiał. – Ale widzisz, nawet jeśli masz rację, to nie musiało cię przekonać. Wystarczyło przekonać twojego ojca, i już jesteś nasza – zaśmiał się. – Ciesz się, dzięki tobie kolejne osoby nie stracą pracy.

– Kolejne? – powtórzyłam.

– Ale teraz jakbyś mogła usiąść i się przymknąć, byłbym wdzięczny. Nie chce mi się zamykać cię w bagażniku. – powiedział poważnie, bez cienia uśmiechu. Odwrócił się i rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu.

Przez resztę drogi siedziałam cicho. Nie uśmiechało mi się siedzenie w bagażniku. Nawet jeśli żartował, nie chciałam tego sprawdzać. Za to dokładnie przyglądałam się okolicy, którą jechaliśmy. Może byłabym w stanie ją zapamiętać, by później uciec.

Wjechaliśmy do miasta. Chodnikami niemal jeden przy drugim szli ludzie. Mnóstwo stało na światłach, część czekała na autobus, a inni schodzili do metra. Ulice były pełne aut, autobusów i motorów. Co jakiś czas było widać jakiegoś rowerzystę jadącego wzdłuż chodnika. Wszystko otaczały wysokie budowle. Cześć z nich była szklana, niektóre standardowo kamienne. Stanęliśmy na światłach. Poza hukiem miasta, który dało się słychać wewnątrz auta, słyszałam jak jeden z nich nerwowo bębnił palcami o kierownicę. Kątem oka dostrzegłam jak drugi co chwilę nerwowo patrzy na godzinę. Jakby byli spóźnieni na ważne, umówione spotkanie. Nagle szarpnęło autem, gwałtownie ruszyliśmy gdy tylko zapaliło się zielone światło. Niestety musieliśmy się zatrzymać, tak jak dwa auta przed nami. Łysol przeklną i walnął rękami w kierownicę.

Tajemnicze Przeznaczenie[Gruntowny Remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz