☆7☆

31 5 3
                                    

Zaparło mi dech w piersiach. Była to mała kawiarenka, z maksymalnie pięcioma stolikami, małym barkiem i szafą ukazującą rozmaite wypieki. Jednak to nie było najlepsze w tym wszystkim. Nawet nie lampki nad stolikami, jako same żarówki na odsłoniętych drutach, które ostatnio skradły moje serce. Były to ściany, które od podłogi aż po sufit były wypełnione półkami z książkami, ułożonymi działami i kolorystycznie.

-Jak tu jest… pięknie. Louis, skąd znasz to miejsce. - wydusiłam z siebie po chwili.
-Po proś kiedyś złapał mnie deszcz i wpadłem tutaj. Odtąd to moja ulubiona kawiarnia. Musisz spróbować ich ciastek z jabłkiem i cynamonem. A herbata imbirowa… ach, na dobrze, chodź tutaj.

Wskazał stolik w rogu lokalu, tuż przy oknie, z dużą narożną kanapą i pufami na nogach zamiast krzeseł.

-Spójrz za siebie.

Powiedział chłopak tajemniczo, gdy usiadłam na miejscu i zdjęłam. Kurtkę z szalikiem.

Półka podpisana wielkimi literami "Fantastyka młodzieżowa i nie tylko" a na wprost moich oczu cała seria Harry'ego Pottera. I to w chyba każdym dostępnym wydaniu brytyjskim i amerykańskim.

Odczarowana, jak się okazało, herbaciarnią, chwyciłam kartę w kształcie kociołka.

"Wrzący kociołek", jak ja mogłam wcześniej się nie domyśleć?

Zamówiłam herbatę z dodatkiem goździków i dyni, a chłopak tą z imbirem. Do tego ciastka z jabłkiem i cynamonem oraz czekoladowe crossianty.

-I jak ci się podoba?
-Jest cudownie, na prawdę.
-To się cieszę.

Czy to randka? Nie, nie wygłupiaj się.

Czas zleciał nam niesamowicie szybko i nim się obejrzałam, biegłam na przystanek autobusowy żeby być w domu na czas.

Rodziców jeszcze nie było, ale wiedziałam, że mój brat już wrócił. Zawsze zapomina zamknąć drzwi wejściowe. Jego znak rozpoznawczy. Zdziwiły mnie jednak buty stające w wejściu, które chyba należały do Nialla, z tego, co kojarzę. Pewnie znowu napierdalają się w Fifę.

Ruszyłam spokojnym krokiem do mojego pokoju i tak jak się domyśliłam, po drodze usłyszałam wiązankę przekleństw ze strony Hazz'a. Jak ze mna gra, to wygrywa, bo jestem chujowa we wszelkie gry i wciskam guziczki na padzie jak mi się podoba. Po co mam pamiętać takie pierdoły jak to, czym różnią się funkcje kółka od kwadratu. Mniejsza. W każdym razie Niall zazwyczaj wygrywa, więc mój brat dostaje szału. Ciągle myśli, że jest najlepszy w tą grę.

Zmieniłam ubrania na te po domu i poszłam do kuchni przygotowując sobię obiad. Ryż ze szpinakiem i suszonymi pomidorami na ostro, do tego jogurt naturalny. Pycha. Nałożyłam na dodatkowy talerz dla blondyna i zabrałam dodatkowy jogurt, po czym ułożyłam wszystko na tacy razem ze sztućcami.

Wyszłam do pokoju i zostawiłam mój talerz na biurku, następnie pukając do pokoju brata.

-Hej,nie przeszkadzam?
-Tak, przeszkadzasz, spierdalaj.
-Kochany brat - powiedziałam razem z blondynem, przez co zaczęliśmy się śmiać.- Niall, mam coś dla ciebie.

Wyjęłam zza pleców tacę i podałam chłopakowi, na co brunet zrobił smutną minę.
-A dla kochanego braciszka?
-Pyszne jedzenie dostają tylko zwycięzcy, Anie takie pizdy jak ty. Idź do kuchni i sam sobie weź.

Blondyn przybił ze mną piątkę, po czym przesunął się robiąc mi miejsce na łóżku.

-A ty nji esz?
-Mam w pokoju, chwila.

Zabrałam talerz z pokoju i wróciłam do chłopaków. Do wieczora wpierdalaliśmy zimny ryż i graliśmy w Fifę, w której pomagał mi blondyn, dzięki czemu pierwszy raz wygrałam z Harrym.

☆Nigdy nie trać nadziei☆~☆1D ff☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz