☆17☆

22 4 0
                                    


Ubieram się, maluję, zakładam buty. Biały sweter z czarnymi dziurawymi spodniami i botki do kompletu. Nie spodziewam się niczego po podwójnej randce z Louisem, moim przyjacielem, moim chłopkiem, Alexem, i jakąś pizdą. Nie, stop. Nie jesteś zazdrosna.

Poszliśmy na kręgle, bo szmata bała się, że od sałatki przytyje, a kino ją nudzi.

Obczaiłam ją. Ładna, szczupła, wysoka. Biolchem, ale inna szkoła. Pogrzebałam jeszcze trochę, i dokonałam się do jej starych zdjęć, dużo z Alexem. Wspólna podstawówka, do 5 klasy. Ciśnienie powoli mi rośnie, ale odpalam jakąś piosenkę z TGS i jest lepiej.

Jutro, czyli w piątek, kończy o 14:50, dwadzieścia minut po mnie, bo mają zjebany plan lekcji. Wystarczy mi, żeby ją znaleźć i się jej przypatrzeć. Zakładam na siebie bluzę z obszernym kapturem, chyba po raz pierwszy w życiu. Dobrze jest mieć starszego brata, który ma masę bluz, w których nie chodzi.


Dla zainteresowanych: sprawa się rozwiązała. To Gigi rozpuściła o mnie plotkę, typical. Okazało się, że od pewnego czasu zdradzała Zayna, i chciała się wywinąć. I w ten sposób on z nią zerwał. Ale reszta szkoły myśli, że to przeze mnie. Kurwa kabaret.

Lekcje się skończyły, gotuję się w bluzie, na szczęście jest względnie chłodno. Za ciepło na bluzę, ale ujdzie.

Dzwonek tej szkoły. Z zakrętu wychodzi jakiś chłopak, zakładam nakładki przeciwsłoneczne na moje okulary.

Znam te ruchy za dobrze. Podszedł do tej szmaty. Całuje ją. Oni się nie kryją, wszyscy o tym wiedzą. Odważnie.

Wyciągam telefon, robię zdjęcie, mam włączoną lampę, szybko chowam urządzenie. Wyłączam ją, robię jeszcze raz, wyraźne.

I czuje się jak pierdolony szpieg na tajnej misji, od której zależeć będzie życie połowy populacji. Powoli docierają do mnie kolejne aspektu sprawy i wydarzenia, którego światkiem byłam jeszcze kilka minut temu. Moje szare komórki chyba same są nadal otępiałe, bo pracują w ewidentnie zwolnionym tempie.

Jadę metrem do Louisa, nadal trawiąc informacje. Byłam głupia, że wcześniej tego nie zauważyłam. Wchodzę do domu, zdejmuję buty. Wchodzę na piętro, Louis siedzi w łóżku przykryty kocem.

-Hej, nie za ciepło ci?

-Nie wiem, po prostu.

Nie owijam w bawełnę, pokazuję mu zdjęcie, wszystko tłumacze. Jemy razem ciasto, lody, chipsy. Płaczemy też razem, bo dopiero po filmie dociera na dobre do nas, że nasze związki się skończyły.

On mnie zdradzał, prawdopodobnie od dłuższego czasu. Czemu zaczęłam z nim chodzić? Tak bardzo przypomina tych wszystkich znajomych, którzy mnie wykorzystywali.  Ale jaki on miał cel? Nie mam nic, co mógłby chcieć.

Patrzę na Louisa, który blady siedzi na podłodze owinięty kocem i wygrzebuje łyżką lody, których i tak w pudełku nie ma.

Patrzę na tapetę, nagle zdjęcie siedmiu przystojnych facetów na kanapie nie robi na mnie wrażenie.

Przytulam się do chłopaka, zasypiam. Rano budzę się nie pamiętając żadnego snu, mimo, że coś śniło mi się na pewno.

Wcześniej uprzedziłam rodziców, że na noc raczej nie wrócę, więc Louis spokojnie mnie przenocował.

Powoli rozmasowuje kark, zdecydowanie ucierpiał po kilku godzinach pozycji wykręconej.

Gdy Lou wstaje zjadamy śniadanie i umawiamy się ze swoimi połówkami. Ex. Spotykamy się w parku, są ewidentnie zdziwieni. Najpierw zajebałam z liścia Alexowi, następnie podeszłam do tej szmaty, i zajebałam jej w imieniu Louisa. Nie popieram nadmiaru przemocy, ale w tym przypadku mój powód był usprawiedliwiony. Żałosne tłumaczenia zranionej nastolatki o wygórowanych oczekiwaniach od życia.

Louis najpierw w krótkich, żołnierskich słowach zerwał z pizdą, której imienia nie pamiętam, a następnie zajebał Alexowi, któremu o dziwo nie złamał nosa. Tamten nawet się nie stawiał.

-Mogę ci się chociaż wytłumaczyć?

-Masz minutę- mówię i spoglądam na zegarek. Każdemu należy się możliwość składania wyjaśnień, ale i tak będę na nie miała wypierdolone. Moje ego nie pozwala mi w tej sytuacji na obiektywne spojrzenie na sprawę.

-Ja naprawdę cię lubiłem, po prostu nie czuje już tego samego-

-Dlatego łatwiej było mnie zdradzać? Mogłeś po prostu zerwać, a nie czekać do waka - w tym momencie dociera do mnie sens tego związku. Te same sprawdziany i kartkówki ze wszystkich wspólnych przedmiotów. Jaka ja byłam naiwna, ja kurwie.

-Przepraszam.

Odwracam się na pięcie i odchodzę, za mną idzie Tommo. Nie zachodzimy jednak dlatego, bo już sto metrów dalej, tuż przed przejściem dla pieszych, Louis odbiera telefon, który po kilku słowach z słuchawki, wypada chłopakowi z dłoni.

W tej samej chwili, w której rozlega się sygnał telefonu bruneta, dostaję wiadomość:

Zjeb.

Kto? A, no jasne, braciszek. pewnie przyjebał się, że zabrałam mu bluzę. Mimo wszystko odczytuję wiadomość i szybko odpowiadam, że nocowałam  u Lou.

☆Nigdy nie trać nadziei☆~☆1D ff☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz