☆8☆

26 4 0
                                    

Napisałam w trakcie przerwy do mamy, że wracam później do domu, na co na szczęście się zgodziła. Zaraz po zakończonych zajęciach ruszyliśmy do metra, i wysiedliśmy dopiero pod London Eye.

Chłopak kupił dwa bilety i, że akurat zaczęło się ściemniać, to z wagonika wjeżdżającego na samą górę mieliśmy piękny widok na zachodzące słońce nad Tamizą. Gdy zaczęło się drugie okrążenie, a my byliśmy już prawie na samej górze, Louis wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko.

-Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Podał mi podłużny pakuneczek, a ja otworzyłam go jednym zgrabnym ruchem. W środku był cieniutki, złoty łańcuszek z okrągłą zawieszką z wyrytym na niej symbolem insygniów śmierci.

-Spójrz na odwrocie.

Obróciłam w palcach zawieszkę, która miała może dwa centymetry średnicy a moim oczom ukazał się napis, wygrawerowany pismem chłopaka:

Happiness can be found, even in the darkest of times, if one only remembers to turn on the light

Wzruszyłam się, bo kurde, jak się tu nie wzruszyć.

-Hej, nie płacz, nie podoba ci się?
-Nie...jest, jest...Louis, to jest najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Dziękuję.

Przytuliłam chłopaka z całej siły. I nie, nie obchodziło mnie to, z jakiego kruszca jest ten łańcuszek, ani ile diamencików w nim jest. Po prostu był spersonalizowany, specjalnie dla mnie, w ogóle, że Tommo pamiętał o moich urodzinach. Chciałam mu tym przytuleniem pokazać, jak bardzo jestem wdzięczna, że go mam. Jego, nie łańcuszek.

Odwróciłam się do chłopaka plecami, a ten przypiął mi go na szyi, po czym poprosiłam go o odpięcie obecnego. Srebrny jednorożec od cioci. Nie pasuje. Zwinęłam go i włożyłam do pokrowca na okulary.

Po przejażdżce poszliśmy do kina, i w efekcie byłam w domu przed siódmą.

Nienawidzę gdy śpiewają mi "sto lat". Co mam wtedy robić? Niezręcznie wpizdu. Na szczęście ten dzień dobiegł już końca i mogłam w spokoju położyć się spać.

Rano wstałam i ubrałam się w jeden z cieplejszych swetrów, bo pogoda postanowiła znowu się spierdolić.

Ogarnęłam sobię śniadanie i zjadłam je przy blacie w kuchni. Następnie spakowałam to do szkoły i zaczęłam oglądać kolejny odcinek "Obsesji". Nigdy bym nie pomyślała, że widok mordującej kobiety może sprawiać mi tyle radości. Chyba czas iść do lekarza.

Dziesięć minut przed planowanym odjazdem autobusu umyłam zęby i szybko zakładając moje botki i kurtkę, pobiegłam na przystanek. Nie musiałam zamykać domu na klucz, bo mój wspaniały brat ma dzisiaj lekcje na dziesiątą. Ja na dziewiątą, niestety. Chociaż wolę jeździć autobusem o 8 niż o 7.

Usiadłam na parapecie i otworzyłam okno by móc rozkoszować się zapachem deszczu. Włączyłam sobię muzykę a moje sklejone w wielu miejscach słuchawki włożyłam do uszu. Czas kupić bezprzewodowe.

Akurat leciał kawałek "Sign", gdy podszedł do mnie Liam.

-Hej mordo.
-Hejo.

Miałam dzisiaj na sobię łańcuszek od Louisa i bransoletkę od Liama. Ja nie wiem, czy oni nie mają co robić z pieniędzmi?

-Zgadnij co słyszałem.
-No nie wiem.
-Alex mi mówił, że zrobiła im ostatnio niezapowiedzianą z gramatyki. Słówka, wiesz o co c'mon. Kurwa, ja nic nie umiem.

Dla sprostowania. Nasza wychowawczynią jest babka od niemieckiego, i ja lubię niemiecki, tak samo jak Liam, chyba, no ale kurwa słówka są rozjebane. A bardziej rodzajniki.

-Dobra, dawaj, ogarniemy.

My jesteśmy w drugiej grupie. "Bardziej zaawansowanej",jak to nas nazwali. Ja bym się taką nie określiła, ale ok. W każdym razie dzisiaj pierwsza grupa ma niemiecki na ósmą, więc mamy te zajęcia po sobie. Później oni mają informatykę i tak dalej. Więc gdy im robi ktoś niezapowiedzianą z niemieckiego czy pyta z informatyki, ty my mamy cynk od Alex'a.

Alex Edwards to nasz stary kumpel że starej szkoły. Wraz ze swoją siostrą, Perrie, chodzili do klasy z naszego rocznika, ale przed szóstym rokiem ich rodzice przenieśli ich do innej szkoły, bo uważali, że nasza ma za niski poziom. Faktycznie, tą podstawówka oglądała trawę od spodu, ale jednak nie było aż tak źle.

No w każdym razie mają piękne głosy, których zawsze skrycie im zazdrościłam, ale tylko Perrie udzielała się w chórku. Alex jest z nami na matfizie, a jego siostra na biolchemie, jednak nie mam z nią zbyt dobrego kontaktu.

Zadzwonił dzwonek i mam nadzieję, że cokolwiek umiem. Nie minęła chwila, a na korytarzu zebrało się pełno ludzi. Na szczęście jest to drugie piętro, gdzie raczej rzadko są tłumy. Mimo to było ich za dużo jak na moje standardy.

Kolejny dzwonek. Zaczęłam rozglądać się za Louisem, ale nie widziałam go nigdzie. Dziwne.

Do: Louis

Gdzie jesteś?

Wysłane, nie dostarczone. Kurwa, ma wyłączony telefon.

Podeszła do nas nasza wychowawczyni i otworzyła nam salę. Za nią stał chłopak, na oko metr osiemdziesiąt, ale mi ciężko to stwierdzić, bo był niewiele wyższy ode mnie. Ciemne, prawie czarne włosy i kolczyki w uszach. Ale zwykły takie lobe'y, chyba tak się nazywa? W każdym razie był niewiele wyższy ode mnie, a swoje ciemne tęczówki wlepił w moje, skanujące jego ubiór. Cały na czarno. Ma u mnie plus, kocham czarny, a tym bardziej chłopaków na czarno. Prawdopodobnie przyszedł tu na poprawkę, jak każdy.

Za to szanuję nasza wychowawczynię. Jeśli ktoś chce poprawiać, to może przyjść kiedy chce, nawet na czyjąś lekcję. Dzięki temu nie marnuje swoich zajęć, czy czasu po szkole.

Kobieta wpuściła nas do małego pomieszczenia, które nie mieści naszej klasy jak mamy tu wychowawczą, a my rozsiedliśmy się w ławkach. Na większości lekcji siedzę z Jade, niską blondynką z pięknymi oczami. Przy okazji jest inteligentna, i pomagamy sobie na sprawdzianach. Znamy się od około pięciu lat, gdy kiedyś chodziłam na zajęcia dodatkowe, to wtedy się poznaliśmy. Potem kontakt się zatarł, ale odnowiliśmy je w wakacje, gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy razem w klasie.

A nasza wychowawczyni, Michaelle, jest jeszcze niższa od mojej sąsiadki z ławki. Do tego ubrana cała na biało z prawie białymi, farbowanymi włosami, stanowiła całkowite przeciwieństwo bruneta stojącego obok niej.

-Siadajcie moi drodzy, siadajcie, chciałbym wam przedstawić waszego nowego kolegę z klasy, Zayna, mam nadzieję, że się polubicie. I mam nadzieję, że zapoznacie resztę klasy z Zaynem. Zayn, może powiesz kilka słów o sobie?
-Tak, um, witam, nazywam się Zayn, ale to już chyba złapaliście, i przeprowadziłem się do Londynu tydzień temu, dlatego jestem tu tak późno. Tyle.

Nowy kolega? Kurwa, bosko. Jedyny plus tego był taki, że nie zrobiła nam kartkówki.






☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
I jak? Mamy już wszystkich, mam nadzieję, że narazie się Wam podoba. Akcja się powoli rozwija, ale nie oczekujcie wybuchów jak w Marvelu :p

Pamiętajcie! (☞ ͡° ͜ʖ ͡°)☞☆☆
Buźka:*

(Możecie szepnąć komuś słówko o tym opowiadaniu ;))

☆Nigdy nie trać nadziei☆~☆1D ff☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz