☆2☆

83 8 20
                                    

Kurwa, co mi tak koło ucha napierdala? A, no tak, budzik. Dobra, kit z nim. Ale znowu dzwoni. Jesuu.

Niechętnie podniosłam jedną rękę i powiekę następnie przesuwając palcem po ekranie telefonu. Czyli obudził mnie dopiero budzik na 7:00? Bosko. Autobus mam o 6:58. Na pewno zdążę.

Wstałam i spojrzałam na plan lekcji doznając olśnienia. Dzisiaj jest wtorek, czyli idę do szkoły na dziesiątą, ale niestety pierwsze to dwa wf, potem kochany angielski i fizyka.

Ubrałam się w stare dobre granatowe jeansy i bluzkę z krótkim rękawkiem. Wyszłam z pokoju i poczłepałam do kuchni, w której był już mój brat.

-Hej, mała.
-Mała to może być twoja pała. Hej.
-Zadziorna się robisz. Niedobrze.
-A weź daj mi spokój. Mogłam dłużej spać.

Chłopak już nic nie odpowiedział, jedynie podał mi miskę z mlekiem i płatkami.

Najpierw mleko potem płatki. Innej kolejności nie akceptuje. Change my mind.

To nie jest tak, że nie lubię mojego brata, ale z tego co wiem to nigdy nie chciał mieć rodzeństwa. Później się przyzwyczaił, a nawet uczieszył, że jestem dziewczyną. Ale on ma zajebiste oceny i jest lubiany. Może nie bardzo, bo to nie jest tak, że w szkole są elitki i w ogóle, ale ma dużo znajomych. A ja zawsze trafiałam na tych samych nauczycieli co on, i mimo, że nie mam takich samych zdolności, to musiałam utrzymać poziom. Wyszło na dobre, bo przynajmniej nie jestem głupia. Chyba.

Wróciłam do pokoju ze śniadaniem i puściłam kolejny odcinek "Zapisków". Generalnie prawie zwróciłam to, co jadłam, ale było warto. Była ósma pięć i słyszałam, jak mój brat zamyka drzwi wejściowe. Tylko on i ja z nich korzystamy, rodzice wchodzą przez garaż.

Autobus mam o dziewiątej piętnaście, więc mniej więcej o dziewiątej zarzuciłam na plecy kurtkę jeansową i założyłam czarne buty na płaskiej podeszwie z ćwiekami. Miały być po szkole, ale kto zmienia tam buty gdy na dworze jest 22°? Błagam.

Spojrzałam na moje odbicie w lustrze i musiałam się trochę oddalić, by się w nim zmieścić. Niby nie jestem jakaś ulana, ale z ud mogłabym trochę zrzucić. Przynajmniej mam talię. Ale i 10 kg nadwagi. Stop. Ogarnij się.

Ruszyłam na autobus i usiadłam na moim ulubionym miejscu - ostatnim możliwym siedzeniu w tyle. To jest idealny punkt obserwacyjny na wszystkie baby w autobusie, wszystkie bachory drące mordy i kierowcę. Bo inni ludzie autobusami nie jeżdżą. A jak jeżdżą, to stanowią marginalną część.

Włożyłam do uszu słuchawki zaklejone w nim wiem ilu miejscach, byle by działały. Nowe kosztują kilka funtów, ale przecież łatwiej użyć taśmy.

Kurwa pierdolna mać, zapomniałam się uczesać. Szybko sięgnęłam do plecaka po szczotkę i rozczesałam moje włosy. Krótkie, a nie długie jak u wszystkich bohaterek historii młodzieżowych, w kolorze nieokreślonym. Generalnie jest to ciemny bląd, ale wygląda jak brązowy, więc brązowe, i tyle w temacie. Aktualnie sięgają mi do połowy szyi, bo niedawno ścięłam by oddać na rzecz peruk. Polecam.

Wysiadłam pod szkołą i udałam się od razu na salę gimnastyczną koło szkoły.

Nienawidzę wf, mówiłam już? Tam się nic nie dzieje, a tylko się pocisz. Wolę pojeździć na desce czy rowerze, niż zapierdalać za piłką. Ale siatka jest ok.

Angielski standardowo: babka podawała nam lektury i PSO. Fizyka tak samo, ale już bez lektur.

-To co, idziemy gdzieś? O której masz autobus?
-Za półtorej godziny, możemy. Gdzie?
-Kawiarnia?
-Spoko.

☆Nigdy nie trać nadziei☆~☆1D ff☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz