☆10☆

24 3 3
                                    

Siedząc w metrze czułam, jak mój brzuch wywijał się na drugą stronę. Jebany zaczął tańczyć breakdance.

I żeby było jasne, normalnie tak nie wariuje. Zazwyczaj gdy ktoś mi nie odpisuje po prostu to olewam, a nie zapierdalam do czyjegoś domu. Jednak tutaj sytuacja różni się od innych. Louis taki nie jest. Jest tak pozytywną i ekstrawertyczną osobą, że nie odpisywanie nie leży w jego naturze. Ba, nie odpisywanie. Brak jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistością. Martwię się.

Nie mam zazwyczaj intuicji. Zazwyczaj intuicja podpowiada nam to, tamto. Ale, jak to kiedyś Herkules Poirot stwierdził, intuicja jest jedynie przeczuciem popartym doświadczeniem. Ale teraz mam intuicję, że coś jest nie tak. O ile można to tak nazwać.

Pierwsza stacja, druga stacja, trzecia.

-Kurwa mać nie można szybciej!?

Jesu. Dopiero gdy w całym wagonie ucichł głos rozmawiających ludzi a ich twarze zwróciły się w moim kierunku zrozumiałam, że wydarłam się na całe gardło na cały wagon. Kurwa mać.

Ostatnia stacja. Piętnaście minut później. Nareszcie. Jeszcze tylko kilkaset metrów, może trzysta, bo już widzę frontową ścianę szeregowca, w którym mieszka Louis.

Niemalże biegłam w stronę budynku, ale mimo to nie byłam przez nikogo zauważona. Spojrzałam na zegarek, 10:26.

Zapukałam, cisza. Po raz drugi, i trzeci. Nie wiem, jak z innymi, ale Louis w weekendy wstaje zazwyczaj koło dziewiątej.

W końcu zniecierpliwiona pociągnęłam za klamkę, która ustąpiła. Może niektórzy tego nie popierają, ale tak samo jak ja, dom Louisa jest zawsze zamykany na noc. Nie, że jestem jebanym stalkerem, który wie, kto kiedy idzie srać, ale brunet mówił mi o tym kiedyś.

Zdjęłam buty a kurtkę powiesiłam na wieszaku. Fajny, wolnostojący, a nie przywiercony do ściany jak u mnie. W mieszkaniu panowała cisza co, w połączeniu z otwartym mieszkaniem, budziło we mnie lęk. Nie to, że się czegoś bałam, bo w końcu gryfonka ze mnie, ale tu mógł być każdy. Mimo to nie widziałam śladów walki czy włamania. Nic potencjalnie cennego nie zniknęło. Mam na myśli na przykład telewizor, nie grzebałem w szufladzie czy innych miejscach. Za dużo kryminałów.

-Iks, kurwa, de.

Fuck. Powiedziałam to na głos.

Ruszyłam schodami na piętro gdzie stanęłam w holu. Nie pamiętam które drzwi to te Louisa. Gdy ostatnio tu byłam nie za bardzo rejestrowałam, co się wokół mnie dzieje. Mimo to gdy przyjrzałam się im zauważyłam, że spod jednych drzwi wystaje kawałek książki. Po okładce rozpoznałam, że jest to nasza książka do niemieckiego, dlatego delikatnie uchyliłam właśnie tamte drzwi. Na szczęście nie skrzypią.

Spojrzałam przez szparę i nie ma co ukrywać, doznałam jebanego szoku. W pomieszczeniu wszystkie rzeczy z półek były podrzucane na podłogę, telefon leżał rozbity na podłodze, szafka nocna była przewrócona a jej zawartość, wraz z szufladami, wypadła na podłogę. Cała pościel leżała pod oknem, z kolei z parapetu została zrzucona doniczka z kwiatkiem.

Jednak najgorsze było to, że pośrodku tego wszystkiego, na podłodze, spał Louis, z mocno podkrążonymi oczami i zaschniętymi ranami na knyciach. Spojrzałam na ścianę i jak się okazało, co szczególnie mnie nie zdziwiło gdy zobaczyłam już stan Louisa, było lekkie wgniecenie z plamą krwi. Zaschniętą plamą krwi.

-Louis. Tommo, obudź się, proszę.

Powoli zaczął się budzić a gdy jego wzrok spoczął na mnie, gwałtownie podniósł się do siadu, po czym wstał. Nie przypominał mojego przyjaciela, który stroni od przemocy. Kurwa, pierdolę jak potłuczona.

-Co ty tu kurwa robisz?!

Przesadził.

-Martwie się?! Bo nie odbierasz telefonu, nikt nie ma z tobą kontaktu i kurwa gdyby coś ci wyskoczyło, to byś powiedział. I co tu się do kurwy wydarzyło?! Odpowiesz mi czy będziesz takim chujem? Martwię się, a ty do mnie z…

Rozpłakał się. Ale ze mnie idiotka.

-Louis ja, ja nie chciałam. Przepraszam, nie będę już krzyczeć. Chodź tutaj - rozłożyłam ramiona na co chłopak przytulił mnie tak, że prawie miażdżył mnie swoimi ramionami. Mimo to nie zwróciłam mu uwagi. Potrzebuję mnie teraz, i dowiem się, co się stało. Najlepiej od razu.

-Lou, co się stało. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
-Tak, wiem i, nie, nie mogę ci teraz powiedzieć. Sam muszę to przetrawić.
-Mogę ci pomóc? Bo chyba cię to boli - wskazałam na jego dłoń, gdy już mnie puścił.
-Um, tak, moment, apteczkę mam w łazience.

Zaczął się podnosić, ale tym razem byłam szybsza.

-Nie, siedź. Zaraz wracam.

Nie ciężko było ją znaleźć. Wzięłam wodę utlenioną, waciki, bandaż, octanisept i gaziki.

-Daj dłoń.

Chłopak wyciągnął prawą rękę a ja wylałam trochę wody utlenionej na wacik. Delikatnie zaczęłam jeździć nim po skórze chłopaka uważając, by nie zbliżyć się zbytnio do ran.

-Czemu po prostu nie przepłuczesz mi ich tym czymś?
-No nie można. - uniósł jedną brew, na co kontynuowałam - Gdy byłeś mały na pewno nie raz zdałeś przysłowiowe kolano, a mama przetarła ci tą wodą rany - na słowo mama wzdrygnął się - Zapewne wtedy cię to szczypało. I właśnie dlatego nie można tak robić. Jeśli jest piana i szczypie to znaczy, że tkanki ulegają uszkodzeniu. Inaczej mówiąc, ciężej się goi. Wadą utlenianioną można ci najwyżej oczyścić skórę wokół rany, ale nie samą ranę.

-Wow.

Nic więcej nie powiedział co ja wykorzystałam psikając mu dłoń octaniseptem i układając na nich gaziki, zawiązałam starannie bandaż.

-Gotowe, teraz możemy tu posprzątać.

W odpowiedzi usłyszałam głośne westchnienie, lecz udałam, że tego nie słyszę i niewzruszona ruszyłam odnieść apteczkę.

Gdy wróciłam do pokoju okno było otwarte a firanki rozsunięte. Pościel leżała na łóżku a Louis władał z powrotem szuflady do szafki koło łóżka. Zaczęłam układać książki na półkach i po jakimś czasie pokój wyglądał przyzwoicie. Co prawda plama krwi nie wyglądała apetycznie, ale to sie zamaluje.


☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
No i jak odczucia po dzisiejszym rozdziale? Wiem, że mało osób czyta tego gniota, więc fajnie by było, gdybyście komuś o nim wspomnieli :pp

Kilka pytanek:

1. Czy Amelia dobrze postąpiła jadąc tam?

2. Co mogło się stać, że Louis się tak wkurzył?

3. Co uważacie, że może się wydarzyć w najbliższym czasie?

Miłego dnia, nocy, wieczoru
Buźka :**

☆Nigdy nie trać nadziei☆~☆1D ff☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz