ALEC
Gdzie oni są do cholery?!
-Widzieliście gdzieś Alla? - Zapytałem kolejną parę obściskujących się rówieśników.
Odpowiedź była też taka sama jak ostatnio.
Nie, nie widzieliśmy.
Przecież to niemożliwe, by mój brat bliźniak roztopił się w powietrzu. Zacząłem wychodzić po schodach w domu należącym do przyjaciółki mojej dziewczyny. Zawsze podziwiałem takich jak Brenda – moi starzy w życiu San Francisco czy jakiegokolwiek innego miasta na tym globie, nie zgodziliby się, abyśmy z Alberto urządzili imprezę w naszym domu. Co z tego, że mamy dom w każdym większym lub ładniejszym mieście na świecie.
Skoro już o mojej dziewczynie mowa, to Lily mogłaby z łaski swojej odpisać. Pewnie poszła gdzieś z Brendą, bo ta najmocniejszej głowy do picia niestety nie ma.
Otworzyłem pierwsze lepsze drzwi i wydawało mi się, że pokój jest pusty, dopóki nie zobaczyłem, że jakaś para uprawia seks. Miałem zamknąć drzwi, gdy zauważyłem sukienkę tej dziewczyny na podłodze.
Zmroziło mnie od stóp do głów. Zaświeciłem światło w pokoju i zamarłem. Na łóżku pod jakimś obcym kolesiem leżała moja dziewczyna.
Lilian Emily Sullivan.
Jej skóra w kolorze mlecznej czekolady kontrastowała z jego praktycznie porcelanową karnacją. Długie smukłe dłonie wędrowały po jego mięśniach i wczepiały się w jego blond włosy.
-Ej, co jest?! - Zaczął protestować ów chłopak. Nie znałem go, ale widziałem, że jest całkiem inny niż ja.
Typ sportowca; umięśniony z ładną buźką i blond włosami. No tak, Lily zawsze gustowała w blondynach.
-Już nic – powiedziałem, zatrzaskując za sobą drzwi.
Słyszałem jak moja „perfekcyjna dziewczyna" woła za mną, jednak ja nie potrzebowałem, żadnych wyjaśnień. Miałem to po prostu w dupie. Chciałem po prostu znaleźć mojego pieprzonego bliźniaka i wyjść z domu Brendy, zanim Lily zacznie mi wciskać kit o tym jak bardzo mnie kocha.
Kiedy zbiegłem ze schodów mój brat wychodził z łazienki totalnie pijany z jakąś wytatuowaną, czarnowłosą laską.
-A to mój... - zaczął bełkotać, ale chwyciłem go za ramię i czym prędzej popędziłem z nim do drzwi.
W międzyczasie wyciągnąłem kluczyki do czarnego range rovera, którego dostałem od ojca na urodziny. Mój brat miał identycznego, tyle że białego. Zawsze się śmialiśmy, że ja dostałem czarnego, bo od kiedy pamiętam, byłem czarną owcą w rodzinie.
-Alec, co ci odjebało? - Mój brat nic nie ogarniał, choć patrząc na to ile alkoholu potrafił wypić w ciągu jednego wieczoru, to mnie nie dziwiło.
Otworzyłem mu drzwi i wepchnąłem go do środka, przy okazji mu coś wypadło i zadzwoniło o chodnik. Zamknąłem drzwi po stronie pasażera i zauważyłem błyszczącą srebrną piersiówkę brata. Nosił w niej czasami drogi alkohol na imprezy, aby nie pić tego szajsu, kupowanego w tajemnicy przed rodzicami.
Podniosłem srebrzystą buteleczkę z ziemi.
Była praktycznie pełna.
Nie wiele myśląc odkręciłem zakrętkę i przystawiając ją do ust wypiłem wszystko co tam się znajdowało. Otarłem usta w rękaw koszuli i po obejściu samochodu, otworzyłem drzwi i usiadłem za kółkiem.
Odpaliłem silnik nie czując jeszcze alkoholu w swoich żyłach. Ruszyłem drogą, jadząc w sumie prosto.
Przyspieszyłem. I jeszcze bardziej. I jeszcze bardziej.
Zaczynało mi się kręcić w głowie, ale ani myślałem zwalniać.
Ona pieprzyła się z obcym gościem, a mi wciskała kit, że czekała na właściwego chłopaka i się zjawiłem. Jasne, chyba mój portfel się zjawił. Wszystkie są takie same!
-Alec zaraz zarzygam ci samochód – powiedział mój brat, mimo że siedział obok mnie, ja słyszałem go jakby z oddali – Alec, zwolnij, proszę cię.
Przejechałem na czerwonym świetle. Pędziłem ulicami San Francisco, słyszałem, że inni kierowcy na mnie trąbią, lecz ja miałem w głowie tylko jedną myśl:
Jak ona mogła mi to zrobić?!
Spojrzałem na drogę przed sobą i zobaczyłem, że ktoś na niej stoi.
Nie, przechodzi.
Przez przejście.
Jakaś osoba.
Gwałtownie skręciłem w lewo i lekko uderzyłem w tę osobę. Widziałem jak upada i ląduje za pobliskim ogrodzeniem. Musiała przelecieć całą tą odległość i wtedy ból.
Piekielny przeszywający ból, huk i krzyk mojego brata. Zanim straciłem przytomność zobaczyłem, że wjechałem w jakiś murek, czy coś innego. Wszystko widziałem jak przez mgłę.
-All? - histerycznie wyszeptałem imię brata – Alberto?!
Nie odpowiadał.
W powietrzu czułem dym, spaliny i zapach krwi.
Spod zamkniętych powiek dojrzałem mieniące się światła samochodów ratunkowych.
Bolała mnie głowa i ręka, ale najbardziej martwiłem się o brata. Nie mogłem na niego spojrzeć, przez dziwny paraliż w szyi.
Bezsilność.
To było ostatnie wspomnienie jakie mi zostało.
**********************************************
Kochani witam was w mojej nowej powieści "It's you"! Rozdziały będą pojawiać się w poniedziałki, środy i soboty, lecz może to się zmienić w roku szkolnym. Mam nadzieję, że historia Maddie i Aleca wciągnie was tak samo jak mnie.
Jeżeli jest tutaj ktoś od "Those Ocean Eyes" to również mam drobne ogłoszenie parafialne; "Those Ocean Eyes" na razie zostaje zawieszone. Całkiem możliwe, że kiedyś dodam jeszcze jakieś rozdziały do tej powieści, jednakże nie jestem tego pewna na 100%. Mam nadzieję za to, że "It's you", będzie dla was jakąś rekompensatą.
xXx
CZYTASZ
It's You
Teen FictionMaddie i Alec to dwójka osiemnastolatków mieszkających w Los Angeles. Ona - uczy się w elitarnym liceum, dzięki stypendium finansowanym, o ironio, przez Jego ojca. On - odpuścił szkołę, na rzecz imprez. Prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali, jedn...