ALEC
Szkolna drużyna piłki nożnej okazała się na zaskakująco wysokim poziomie. Grałem od wypadku – mój rehabilitant wymyślił sobie, że tak będę ćwiczyć ciało. Dzięki temu osiągnąłem kilka celów, na których mi zależało. Tak naprawdę Kojoty to była pierwsza drużyna w jakiej gram na poważnie.
Gdy zaczynałem te pół roku temu, szukałem miejsca dla siebie na boisku. Raczej nie lubiłem biegać za tą piłką przez całe boisko. Na bramkę byłem trochę za niski. Pomoc mnie nie zadowalała, bo nie lubię jeżeli ktoś odnosi sukces dzięki mnie, a potem nie zostanę nawet wspomniany. Takim sposobem znalazłem się na obronie.
Przez pierwsze dni byłem trochę przydupasem Chrisa, bo nie mogłem spamiętać imion wszystkich chłopaków, jednak czułem, że powoli z tym farbowanym blondasem, zaczynamy tworzyć zgrany zespół. Już ogarniałem, że ma dwóch najlepszych kumpli, Elijaha i rok od nas młodszego Michaela.
-Panowie – przemówił półnagi Christopher – Niedługo wznowienie sezonu, więc ten tydzień to ostatnia szansa jeżeli chcecie się napić. Nie byłbym sobą gdybym nie zaprosił was na imprezkę u mnie.
W szatni wzniosły się wiwaty na cześć kapitana, a kilku chłopaków także zagwizdało.
Nie muszę chyba mówić jak jest w szatni, którą dzieli ponad dwudziestu chłopaków. Wymieszane zapachy perfum, dezodorantów i smród potu. Wszędzie walały się koszulki, spodenki i bokserki. Nawet zakładając swoje białe z różową gumką na pasie z Calvina Kleina, nie miałem stuprocentowej pewności czy są moje.
Co do różu, już dawno zauważyłem, że dziewczyny mega się jarają, kiedy widzą opalonego chłopaka (takiego jak ja) w nietypowych dla chłopaków kolorach. Po mojej przemianie zaopatrzyłem się w ubrania różowe, błękitne, miętowe, żółte, w kwiatki, w kropki i inne takie. Efekt był dokładnie taki, jakiego się spodziewałem.
-I nie zapominaj, że to ma być nasze pierwsze zaliczenie w tym roku – powiedział jakiś blondyn z niebieskimi oczami, którego imienia teraz nie pamiętam.
-Mów za siebie, James – prychnął Elijah.
Po szatni poniósł się rechot.
-A macie na oku kogo byście chcieli zaliczyć? - Zapytał ów James.
-Ja jakąś małolatę – cmoknął Chris – Jakąś pierwszoklasistkę.
-Dziewicę? - Zapytał się kolejny z tych, których jedynie kojarzyłem.
-Może być – parsknął mój kumpel – Chociaż trzeba przyznać, że w naszej szkole już niewiele takich.
Znowu zarechotaliśmy.
-Ja myślę nad Maddie – przyznał Michael – Laska jest zimną suką, ale jest całkiem ładna.
-Mich, czyś ty mózg z kutasem miejscami pozamieniał?! - Rzucił Elijah – Jak ty byś się do niej zbliżył, to ona by ci koleżkę samym spojrzeniem wykręciła o trzysta sześćdziesiąt stopni.
-To w to samo miejsce – włączyłem się. Elijah miał kasy jak lodu, a mózgu tyle ile tego lodu jest na pustyni.
-Mniejsza. O właśnie, Alec, weź temu cymbałowi wytłumacz dlaczego nie powinien nawet brać Madeleine pod uwagę.
Yyyy...
Że co?!
To ja miałem plan zaliczyć Madeleine. Niech ten dzieciak spada, on przecież nie ma u niej żadnych szans. A ja chociaż z nią mieszkam.
-A to nie jest tak, że po prostu patrzysz na Maddie i od razu w głowie masz „nie"? - Udawałem zdziwionego – Znaczy nie, trochę racji masz kolego, bo tyłek ma niezły.
CZYTASZ
It's You
Teen FictionMaddie i Alec to dwójka osiemnastolatków mieszkających w Los Angeles. Ona - uczy się w elitarnym liceum, dzięki stypendium finansowanym, o ironio, przez Jego ojca. On - odpuścił szkołę, na rzecz imprez. Prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali, jedn...