ALEC
Przez ostatnie pół roku zmieniłem się praktycznie nie do poznania. Najpierw rehabilitacja po złamaniu ręki, a później zacząłem ćwiczyć. Cały czas miałem przed oczami tego typa, z którym pieprzyła się Lily i cały czas pragnąłem być taki jak on.
Wysoki, umięśniony i żeby laski same zdejmowały majtki na mój widok.
Nie ukrywam, że chyba mi się to udało.
Relacje z rodzicami się posypały, po wypadku. Ojciec jeszcze czuł do mnie jakiekolwiek przywiązanie, ale matka... Czasami odnosiłem wrażenie, że byłaby szczęśliwa gdybym umarł czy też podzielił los brata. Zawsze byłem czarną owcą w rodzinie, jednak teraz dawała mi to wybitnie do zrozumienia.
Pół roku zdalnego nauczania, a teraz nowa szkoła. Pomijam fakt, że mam mieszkać z jakąś kujonką, by poprawić oceny. Będzie się jej zostawiało prace domowe i niech robi, bo ja zamierzam się nadal świetnie bawić. No chyba, że nie będzie taka paskudna, to może znajdę jakieś profity.
Siedziałem z ojcem w gabinecie dyrektora i czekaliśmy na ową kujonkę. Już sobie wyobrażałem, że zaraz wejdzie skromna dziewczynka z piskliwym głosikiem, spódnicą w kolano i sweterkiem zapiętym na ostatni guzik.
-Panie dyrektorze – odezwała się gruba sekretarka – Madeline już jest.
-Dziękuję Carlo – dyrektor Cane, stary przyjaciel mojego ojca uśmiechnął się jakby był podjarany tym „eksperymentem" - Możesz ja wpuścić.
Wstał zapinając marynarkę, podobnie zrobił mój ojciec i machnął ręką, żebym ja też wstał. Nie chętnie to robiłem. Przejechałem się na dwóch, jak mi się wydawało, najważniejszych kobietach w moim życiu. Teraz szacunek miałem jedynie do mojej młodszej siostry, Abigail.
Do gabinetu weszła naprawdę ładna blondynka. Była jak chodzący kontrast – niebieskie oczy kontrastowały z ustami pomalowanymi na czerwono, złociste włosy i złocista karnacja, uwydatniały kolor oczu jeszcze bardziej. Elegancka biała bluzka kontrastowała z czarną kokardą przy szyi podkreślała każdy możliwy kontrast. Zamiast spódnicy w kolano miała ciemnozielone dopasowane spodnie, które podkreślały jej naprawdę ładną sylwetkę.
Jestem szczęściarzem, że będę z nią mieszkać. Daje sobie jakiś tydzień i sama wskoczy mi do łóżka. Będzie to arcy wygodne, bo będę ją miał pod ręką.
Na pewno będzie moja. W końcu jestem Alexander Whitman, we mnie kochają się wszystkie laski.
-Madeleine – zaczął dyrektor – To jest właśnie pan Jayden Whitman i jego syn Alexander.
Ojciec podał rękę dziewczynie, a ta mimo że sporo od niego niższa spojrzała jakby z wyższością, jednak posłała mu życzliwy uśmiech. Miałem wrażenie, że mnie za to spiorunowała wzrokiem. Podała mi rękę, którą uścisnąłem delikatnie i byłem zaskoczony, że jej uścisk był naprawdę mocny.
-Alec – powiedziałem posyłając jej swój czarujący uśmiech, na widok którego dziewczynom miękną kolana.
Kolejny szok, bo ona wyglądała na niewzruszoną moim uśmiechem i ogólnie moją osobą.
-Madeleine – odparła pewnie, ale mi już tego życzliwego uśmiechu nie posłała.
Zgrywa niedostępną, okey, mnie to nieszczególnie zniechęca.
-Madeleine, pokażesz Alexandrowi naszą szkołę – poinformował ją dyrektor – Na zajęciach wychowania fizycznego wyręczy cię Christopher, przewodniczący klasy i kapitan naszej szkolnej drużyny. Alexandrze, może zechciałbyś w niej grać. Słyszałem, że jesteś w tym świetny.
CZYTASZ
It's You
Teen FictionMaddie i Alec to dwójka osiemnastolatków mieszkających w Los Angeles. Ona - uczy się w elitarnym liceum, dzięki stypendium finansowanym, o ironio, przez Jego ojca. On - odpuścił szkołę, na rzecz imprez. Prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali, jedn...