MADDIE
Wszystko miało być dobrze. Przyjechałam do Lei i Joe na weekend, zajęłam się Malem, pomogłam Lei posprzątać mieszkanie.
A później wszystko potoczyło się za szybko. Atak mojej ciotki, panika Joe i rozpacz w oczach mojego kuzyna. Teraźniejsza szpitalna cisza jest dla mnie przytłaczająca.
Wszechogarniająca biel i sterylny metal. Lekarze ubrani w swoje fartuchy. Co chwilę słychać stukot drewniaków lekarskich albo pisk skóry, z których są wykonane buty innych lekarzy i pielęgniarek.
Malik zasnął z głową na moich kolanach i różańcem w ręku. Ja trzymałam swój komunijny i przekładałam paciorek po paciorku. Modlitwy nauczyłam się we Włoszech, gdzie mieszkałyśmy z mamą gdy byłam małą dziewczynką.
-Rodzina pani Lei Sevani – powiedział lekarz w długim białym kitlu – Zapraszam państwa ze mną.
Delikatnie obudziłam Mala, jednak gdy powiedziałam, że są informacje o stanie zdrowia jego mamy, zaraz szedł praktycznie równym krokiem z lekarzem.
Pokój doktora Cellera był cały biały, jakby to kogoś dziwiło. Kazałam usiąść Joe i Malikowi, a sama stanęłam pod drzwiami. Nie wiedziałam czy w środku tej rozmowy nie będę musiała wybiec na zewnątrz. Już czułam, że jest mi niedobrze od zapachu szpitala; płynu do dezynfekcji, lateksowych rękawiczek, wykrochmalonych prześcieradeł i szpitalnego żarcia. Głowa pękała mi od natłoku rozmów o stanie zdrowia pacjentów. Najbardziej przerażające było to, gdy równocześnie z ludźmi, których bliski zmarł w tym szpitalu, wszedł mężczyzna z bukietem niebieskich hortensji dla żony, bo urodziła mu syna.
Chyba żadne inne miejsce nie emanuje tak życiem jak szpital. Szpital emanuje prawdziwym życiem. Narodzinami, walką o życie i śmiercią. Przecież każdy z nas rodzi się, walczy o życie każdego dnia, by na końcu tą walkę przegrać i umrzeć.
-Mam dla państwa dwie informacje – wyrwał mnie z przemyśleń doktor Celler – Dobrą i złą.
-Proszę zacząć od dobrej – wyrwał się Mal – Mama wyzdrowieje?
Młody nadal w to wierzył. Spojrzałam na Joe, ale on patrzył na lekarza, jakby chciał mu przekazać, by nie robił złudnej nadziei jego synowi.
-Robimy wszystko co w naszej mocy, aby twoja mama poczuła się lepiej – zaczął lekarz – Dobra informacja jest taka, że guz w piersi zaczął się zmniejszać pod wpływem ostatniej chemii, więc będziemy kontynuować tą terapię.
Mal zaczął się cieszyć, choć ja i Joe pamiętaliśmy, że jest jeszcze zła wiadomość. Patrzyłam wyczekująco na lekarza, który smutnym spojrzeniem mierzył mojego kuzyna.
-A zła? - Zapytałam czując gulę w gardle.
Celler spojrzał na mnie i Joe.
-Zanim zaczęła działać na niego chemia... - zaczął mówić – Zrobił przerzut. Na żołądek, stąd te silne bóle brzucha. I wiemy, że ta chemia nie zadziała na tą zmianę nowotworową.
Czułam jakby w środku mnie była góra lodowa. Czułam jakby moje wnętrzności były zamarznięte i nagle ktoś je rzucił o chodnik, roztrzaskując je na drobne kawałeczki. A na zewnątrz pojawiła się tylko jedna łza.
-Jest kilka metod leczenia tego nowotworu, ale lepiej bym nie mówił jakie ceny wchodzą w grę – skomentował finalnie Celler, a ja już wiedziałam kogo potrzebuję.
-Możemy ją zobaczyć? - Zapytał Joe. Wyglądał na dwadzieścia lat starszego niż był w rzeczywistości.
-Naturalnie – odpowiedział doktor Celler i zadzwonił po jakąś pielęgniarkę.
CZYTASZ
It's You
Teen FictionMaddie i Alec to dwójka osiemnastolatków mieszkających w Los Angeles. Ona - uczy się w elitarnym liceum, dzięki stypendium finansowanym, o ironio, przez Jego ojca. On - odpuścił szkołę, na rzecz imprez. Prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali, jedn...