Rozdział 3

458 16 2
                                    

Enola POV.
Cudownie poprostu. Moriarty trzyma mnie tu dopiero od kilku godzin i już zostałam dotkliwie pobita. Ale w sumie to głównie moja wina. Jakbym potrafiła się czasami zamknąć to bym nie leżała teraz na brudnej podłodze będąc chwilę przed omdleniem. Ale gdybym była całkiem grzeczna i uległa to nie nazywałabym się Enola. No właśnie jak się wydaje jestem Enola Holmes. Ale czy to prawda czy raczej Moriarty chce tylko bardziej zmobilizować Sherlocka do zabawy? Nie ważna jaka jest prawda, nasz wspaniały detektyw musi dać radę. Musie mnie stąd wyciągnąć, bo jak nie dowiem się czy jestem Holmes'em to chyba szlag mnie trafi.
- Witaj Enolu. Mam nadzieję, że moi koledzy wytłumaczyli ci, że takie słownictwo nie przystoi młodej damie.
Taaaa... Na pewno mi to wytłumaczyli. Prędzej zdechnę na tej podłodze niż dam temu psycholowi satysfakcję z mojego strachu bądź posłuszeństwa.
- Podejdź bliżej.- powiedziałam to szeptem, bo inaczej nie dałam rady.
- Co? Czekaj.
Jim nachylił się nade mną, a kiedy tylko znalazł się wystarczająco blisko naplułam mu na policzek.
- Ahhhh... Najwidoczniej trzeba będzie przekazać ci lekcję dobrego wychowania jeszcze raz.
Powiedział po czym wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł opluty przeze mnie policzek. Następnie zwrócił się do dwóch osiłków stojących przy drzwiach.
- Chłopcy wytłumaczcie naszej małej Enoli jeszcze raz jak należy się zachowywać.
Kiedy te dwa przygłupy zaczęły mnie znowu bić, Moriarty poprostu wyszedł. Kiedy tylko skończyli moją
,,naukę" także wyszli zostawiając mnie samą. Moją ostatnią myślą przed utratą przytomności było:
Sherlock błagam pośpiesz się.

Sherlock POV.
A kiedy skończyłem okazało się, że treść zagadki to:
MIEJSCE Z DZIECIŃSTWA, DO KTÓREGO ZAWSZE UCIEKAMY.
To ciekawe. Moriarty chyba na prawdę wczuł się w klimat sytuacji. Ale wracając, co to może być za miejsce?
- Miejsce z dzieciństwa, do którego zawsze uciekamy.- przeczytał na głos Mycroft.
- Przecież to może być wszystko! Dzieci mają różne kryjówki.- stwierdził zrezygnowany Gabriel(?).
- Owszem Lestrade, ale to musi być ta najpopularniejsza ze wszystkich inaczej Moriarty by jej nie zadał.
- A co jest najpopularniejszą kryjówką z dzieciństwa?- zapytał John.
- Oczywiście domek na drzewie!
- Ale skąd...
Pytanie Johna przerwał dźwięki przychodzącej wiadomości. Była od Moriarty'ego. Było to zdjęcie domku na drzewie, w tle było widać wiele drzew i ludzi.
- Tam musi być kolejna wskazówka!- zawołał ożywiony Garfield(?).
- To jest oczywiście tylko pytanie brzmi: gdzie to jest?
- W Richmond Park.
- Skąd wiesz John?
- Bo to jedna z tamtejszych słynniejszych atrakcji dla dzieci. A zacząłem zwracać uwagę na takie rzeczy od kiedy wiem, że Mary jest w ciąży.
John bardzo wczuwa się w rolę przyszłego rodzica. Jak dobrze, że ja nigdy nie będę musiał przez to przechodzić.
- Aha. W każdym razie, jedziemy do Richmond Park.
- Ja niestety nie pojadę z wami braciszku. Chyba rozumiesz mam pełno spotkań i...
- Nawet nieśmiałym ci proponować, wiem jaki jesteś zapracowany. John, Gavin idziemy.
- Do jasnej cholery Greg!
- Nie ważne.
Szybko złapałem za szalik oraz płaszcz i nie czekając dłużej zbiegłem po schodach. Na ulicy złapałem taksówkę, do której wsiadłem i pojechałem do parku. Musiałem pomyśleć, a bądźmy szczerzy z tą dwójką u boku nie było by to możliwe.

Po tym jak taksówka zatrzymała się przed wejściem do parku, zapłaciłem za przejazd co było dla mnie lekką nowością (od kiedy mam Jona, jakoś tak się złożyło, że nigdy nie musiałem tego robić). Jak najszybciej skierowałem się do mapy i zacząłem szukać domku ze zdjęcia.
- Czy chociaż raz mógłbyś poczekać?!- obok pojawił się lekko wkurzony John. A zaraz za nim przybiegł Lestrade.
- Nie ponieważ musiałem pomyśleć. Ale skoro już jesteście to gdzie konkretnie jest ten domek?
- Chodź za mną!
Chyba na prawdę go wkurzyłem tylko nie wiem dlaczego? Przecież nie zrobiłem tego pierwszy raz. Najpewniej udzielają mu się humorki Mary.
Razem z Gary'm(?) pobiegliśmy za Watsonem. Kiedy tylko stanęliśmy przed domkiem na drzewie sprawdziłem zdjęcie.
Takkkk... To na pewno tutaj.
Szybko wspiąłem się po drabinie, po czym zacząłem rozglądać się pomieszczeniu.
Dwa małe okna z firankami w kropki. Nie duży drewniany stoliczek i cztery drewniane krzesła. Pełni dziecięcych zabawek. Ale gdzie jest wskazówka?! Zaraz na podłodze leżą plastikowe klocki z różnymi literkami.

Enola HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz