38. Może przesadzam, ale nie ufam obcym.

1.5K 158 24
                                    

W zasadzie w kolejnym tygodniu kończymy to ff 👀👀👀

Louis spakował wszystko do samochodu i upewnił się, że nie zapomniał któreś z toreb. Wyglądało jakby conajmniej się wyprowadzali, a tak naprawdę większość rzeczy należała do Juniora. Musieli być przygotowani na każdą ewentualność lecąc na Ibizę. Zwłaszcza, że chłopiec brykał i szybko rósł. Louis dopiero przy wolnych dniach poczuł jak wiele stracił. Dla Harry'ego było normalne to, że Junior biegł pod domu w wilczej postaci, nieraz zamykając się w jakiejś szafce, czy siadał na swój ogon i wtedy następowało przeraźliwe wycie.

- Jesteśmy gotowi Harry? Samochód jest zapakowany - ogłosił szatyn wracając do domu i rozglądając się za mężem oraz synem.

- Ja tak, ale Junior nie współpracuje - poskarżył się, wskazując na ukrytego wilczka pod jedną z szaf w salonie - Dalej kochanie, mama tam nie wejdzie.

- Loulou kochanie - szatyn usiadł na podłodze i rozszerzył nogi - Mamusia i tatuś chcą zabrać cię na wycieczkę. Przytulisz tatę, bo bardzo chciałbym spędzić z tobą trochę czasu.

Szczeniak merdał ogonkiem, położony wygodnie, prostując swoje krótkie łapki. Cichy werk wyszedł od dziecka, nim te skoczyło nagle w ramiona taty.

- Powinieneś się słuchać mamy Lou, mamusia prosiła żebyś wyszedł - alfa po ojcowsku spojrzał na syna.

Chłopiec zignorował słowa ojca i zaczął lizać jęzorem całą twarz Louisa.

- Cały Loulou, jak tatuś. Swoimi drogami chodzi - powinien chyba do tego przywyknąć.

- Przynajmniej możemy ruszać. Zakręciłem wodę, żeby nie było niespodzianek po powrocie. - wstał z podłogi i rozejrzał się - Jedziemy?

- Tak, będę musiał trzymać go na kolanach. Przecież wilczka nie zapniemy - pomasował swój brzuszek.

- Chyba, że zaraz zmieni zdanie i się przemieni. Nic z nim nie wiadomo - przewrócił oczami - Weź go, załączę alarm i zamknę drzwi.

- Chodź do mnie kochanie - złapał syna w swoje ramiona i ucałował jego łepek kilka razy.

Przedostali się do auta, po tym jak Louis sprawnie zabezpieczył dom i ruszyli na Londyńskie lotnisko. Junior na złość rodzicom został w wilczej postaci, sprytnie unikając fotelika. Wolał siedzieć w ramionach mamy, łepek mając ustawiony na ramieniu Harry'ego. Spokojnie oddychał, czując zapach rodzica przy sobie. Dojechali na lotnisko, gdzie zostali od razu wpuszczeni na płytę, aby dojechać do samolotu. Gdzie pracownicy zajęli się już ich rzeczami, oprócz tych podręcznych.

Louis nawet się nie zastanawiał. Lot publicznymi liniami był niemożliwy. Zwłaszcza przy szczeniaku i ciężarnej omedze. Pamiętał dobrze, jak Harry potrafił się w ciąży męczyć. Zayn i Niall nie lecieli z nimi, mieli kolejne spotkania przedadopcyjne z psychologiem. Cały czas walczyli o dziewczynkę, nie dając za wygraną. Chcieli szczęścia dla niej i dla siebie. Tomlinsonowie też mieli spotkanie, jako przyjaciele. Mieli rozmowę na temat jacy są Malikowie. Czy są zdolni do wychowania dzieci. Nie kłamali, powiedzieli wszystko tak jak było naprawdę. Oni po prostu zasługiwali na to.

Junior już w samolocie przemienił się, co było ułatwieniem na czas startu. Zajęli swoje miejsca, a stewardessa przywitała się z nimi i wyjaśniła jak zwykle podstawowe procedury. Sprawdziła też dla bezpieczeństwa, czy szczenię jest szczególnie potraktowane, zapięte i nic mu się nie stanie podczas startowania.

Czuła na sobie czujny wzrok i dość ciężki oddech omegi, jednak rozumiała że ta nie ufała obcym przy swoim dziecku. W końcu mogli rozpocząć swoją podróż, pogoda była na szczęście łaskawa dla nich, co zapowiadało sprawny lot, bez niespodzianek. Odetchnęli, kiedy mogli już odpiąć swoje pasy. Junior rozglądał się ciekawy wszystkiego, to była jego pierwsza taka podróż. Zmienił się w wilczka, uciekając przy tym od pasów i zaczął niuchać po całej przestrzeni pokładu. Jego ogonek był lekko ułożony w górę, a uszy nastroszone.

Behind closed door || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz