× 33 ×

622 40 2
                                    

Minęło prawdopodobnie parę godzin. A przynajmniej tak zakładała. Była w pomieszczeniu wraz z paroma innymi osobami dziewczynami mniej więcej w jej wieku. Myślała, że będzie to wyglądać nieco inaczej. Bardziej zakładała, że pozwolą jej przeprowadzać badania. Może udało by się odkryć jaki błąd popełniają lekarze w czasie badań? Czy samej wpaść na jakiś lepszy pomysł?
Chciała zrobić coś więcej niż być tylko królikiem doświadczalnym tak jak było to wcześniej w labiryncie. Chciała jak najszybciej znaleźć lek. Nie do końca wszystko szło po jej myśl. Miała nadzieję, że jej obecność jakkolwiek wpłynie na szybsze znalezienie lekarstwa.
Bawiła się palcami kiedy niespodziewanie koło niej usiadła dziewczyna młodsza od niej o około dwa lata. Przynajmniej zakładała, że ta była młodsza.

- Co ty tu robisz? - zapytała rudowłosa prosto z mostu i zmarszczyła brwi.
- No pewnie to co ty - odpowiedziała nie widząc sensu jej pytania.
- Pojawiłaś się nagle, przyszłaś sama, dałaś się tu uwięzić. Jesteś z labiryntu bo masz na karku znacznik, byłaś wolna... Znowu dałaś się zamknąć. Nikt kto uciekł od nich by nie wrócił. Ty jednak wróciłaś. Czemu?
- Potrzebuję lekarstwa
- Nie wyglądasz na chorą - przejechała po niej wzrokiem - Z resztą, gdybyś była. Nie trzymali by cię tu
- Mój przyjaciel jest - zmęczona przyciągnęła kolana do siebie i oparła głowę o zimną ścianę za nią.
- Musi ci na nim zależeć skoro przyszłaś do DRESZCZu - zapadła pomiędzy nimi chwila ciszy, którą nowo poznana dziewczyna przerwała - Jestem Julie
- Clarie
- Skrót od Clarissa? Słyszałam jak Janson tak do ciebie mówił
- Tak, jednak nie lubię go
- Imienia czy Jansona?
- Obu - parsknęła śmiechem i spojrzała nią - Wolę po prostu jak mówi się do mnie Clarie, nie lubię pełnego imienia, dlatego się przedstawiam już tak
- Rozumiem, sama gdybym mogła zmieniłabym imię. Nie jest takie złe jednak...
- To nie jest to samo co nasze prawdziwe imię - dokończyła za nią.
- Dokładnie.

Clarie przyglądała się przez dłuższą chwilę nowej towarzyszce rozmowy. Wydawała się być znajoma, może i też kiedyś się znały przed labiryntem? Po zaledwie dwumiutowej rozmowie mogła już wyciągnąć wnioski, między innymi, że jest nieco gadatliwa, ale również bardzo ciekawska i sprytna. Szybko wyciąga wnioski z rozmowy czy z zachowania.

- Zastanawiałaś się kiedyś nad tym? Jak się naprawdę nazywasz?
- Myślałam nie raz jednak za każdym razem czuję ból w głowie, jak chociażby próbuję o tym myśleć
- Mam tak samo - krzyknęła nieco podekscytowana Julie - Pewnie im możemy za to podziękować - machnęła ręką na drzwi, a w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł szczurowaty.

Brunetka automatycznie przewróciła oczami i jęknęła. Nienawidziła tego człowieka i miała ochotę wydłubać mu oczy. Mężczyzna skierował swój wzrok od razu na nią.

- Wstawaj, idziesz na testy
- Jakie testy?
- Chcesz znaleźć lekarstwo czy nie? - zapytał zirytowany i pociągnął ją za przedramię.
- Mógłbyś być milszy dla osoby dzięki, której może znajdziecie lek - zauważyła rudowłosa.
- Mogłabyś siedzieć cicho

Oddał dziewczynę w ręce mężczyzn z kombinezonami i trzasnął drzwiami ponownie zamykając je. Dziewczyna spojrzała na drzwi ze smutkiem.
Te wszystkie dzieciaki siedziały tu przez cały czas, wychodząc tylko na badania czy testy. Zamknięte, cały czas. Zacisnęła pięść na myśl o tym, że inne z osób, które były trzymane z nią mogły przejść o wiele więcej, i być w jeszcze gorszym stanie.
To nie tak powinno wyglądać.
Byli tylko dziećmi.

- Rusz się - powiedział jeden z mężczyzn i zaczęli ją ciągnąć przez korytarze, i windę, którą jechali dłuższą chwilę.
Kiedy podniosła wzrok znowu ujrzała znajomą twarz. Bez zastanowienia rzuciła się w stronę chłopaka.
- Co tu robisz?! - zapytała zmartwiona - Nie powinno cię tu być! - chłopak niestety nie do końca kontaktował.
- Niestety wasza, jakże przemyślana akcja bohaterska, w której mieliście go uratować - nie wypaliła - powiedział z szyderczym uśmiechem wypisanym na twarzy Janson.

Zacisnęła zęby i pięści, powstrzymując się przed tym, żeby nie rzucić się na mężczyznę i nie udusić go gołymi rękami.
Uśmiechnęła się sztucznie i pokazała mu środkowy palec.

- Uważaj żebym ci go nieodstrzelił - zagroził i pokazał pistolet schowany w kieszeni.

Uważaj, żebym to ja ci nie odstrzeliła głowy, jak dostanę się do broni.

Rozdzielili ją z Minh'em, którego wzrok był nadal nieco rozjechany i zdezorientowany. Dziewczyna miała nadzieję, że mu zaraz przejdzie i wszystko będzie w porządku z nim.
Wprowadzili ją do pomieszczenia, w którym znowu była Teresa i dwoje innych lekarzy. Pod ścianą stało urządzenie, które przypominało wyglądem średniowieczne krzesło tortur. Tylko to było bardziej w nowoczesnym stylu.

- Jeśli to przez to Minho jest w takim stanie to ja podziękuję - powiedziała w stronę dziewczyny, której nie lubiła.
- To nic strasznego - zapewniła brunetka i podeszła do niej.
- No jasne
- To tylko sprawia, że zapadasz w sen. Nic prostszego
- W porządku - mruknęła i usiadła na krześle.
Na jej głowie położyli jakiś hełm i popodłączali jakieś kabelki.
- Policz do dziesięciu - powiedziała Teresa i stuknęła paznokciem w strzykawkę z jakimś płynem.
- Jeden - zaczęła odliczać i skupiła się na widoku za oknem, który przedstawiał miasto nocą. Można było nawet powiedzieć, że na swój sposób ładnie ono wyglądało - dziesięć.

Zamknęła oczy i odleciała.

Never looking back  ||  The Maze Runner || wolno pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz