i know that you love us part2

419 15 0
                                    

owieczka77

Nie sądziła, że to się tak kiedyś skończy. Minęło pół roku od ostatniej bójki. Naprawdę się pilnowała. Wiedziała jak tacie Steve'owi na tym zależało, a dla niego i taty Jamesa mogła się postarać zrobić cokolwiek. Nie wdawała się nawet w sprzeczki. No dobra, to nie do końca była prawda. Na jednej z przerw dość ostro wymieniała zdanie z szkolnym "królem". A przynajmniej on sam się za niego uważał, tak jak jego "wyznawcy". Nigdy nie rozumiała dlaczego każdy się tak go obawiał i wywyższał. Była jedną z niewielu osób, które tego nie robiły. Poszło o to, że nie chciała mu ustąpić "jego" miejsca na geografii, na którym nigdy nie siedział. Po prostu się uwziął. To był tylko pierwszy klocek domino, który posypał całą lekcję, bo na kolejnej przerwie, wpadła na niego, kiedy szła czytając notatki do historii. Nigdy nie była z niej dobra, a na kolejnej lekcji miał być sprawdzian. Oczywiście zwyzywał ją wielce dorośle od góry do dołu, na co nie powstrzymała się od kulturalnego odpowiedzenia i wyminięcia go. Steve za te słowa nie byłby dumny, ale nie skupiała się na tym w tamtym momencie. Musiała zaliczyć ten sprawdzian, żeby zdać semestr.

Wyszła z sali od historii mając nadzieję, że zdała ten cholerny sprawdzian. Była to jej ostatnia lekcja na szczęście. Poprawiła torbę na ramieniu, idąc w stronę domu. A co jak to był 1944, a nie 1945? Cholera. Była zamyślona i nie zauważyła, kiedy ktoś jej podłożył nogę. Przecież wcale nie są w liceum i to wcale nie jest dziecinne zachowanie. Zdążyła na szybko położyć rękę pod głowę, ale i tak mocno uderzyła kolanem w ziemię. Syknęła cicho. Jeden z osiłków Austina podniósł ją do pionu, nie siląc się na delikatność. Zacisnęła wargi, szarpiąc się, ale on i tak był silniejszy. Niestety. Co nie znaczy, że ona nie była sprytniejsza. Uderzyła go z łokcia w brzuch. Zanim zdążył zareagować też drugi, ale to nie dało tak dużo jakby chciała. Zacisnął mocniej dłoń na jej ramieniu, szarpiąc. Poczuła jak kolano jej się ugina. Zacisnęła wargi, żeby nie syknąć. Rzucił nią na ziemię przed Austinem. Razem z nim było jeszcze czterech postawnych osiłków z drużyny footballowej, której sam "król" był kapitanem. Nadęty buc. Zacisnęła pięści.

- I po co ci to było Rogers? Nie potrafisz odpuścić, co? Po ojcu na pewno. A nie, jesteś tylko adoptowaną niedołęgą Rogersa i Barnesa. Aż dziwne, że nie trafiłaś z nimi do pierdla, gdzie miejsce was wszystkich - prychnął, a w niej zbierała się złość. Żaden z nich, a zwłaszcza jej nową rodzina, nie zasługiwali na więzienie. Austin przykucnął, unosząc jej podbródek.  Nie pokazywała jak bardzo ją to bolało. Splunęła mu w twarz. Nie będzie odpuszczać. Niestety tego się szybko nauczyła od Steve'a. Odsunął się gwałtownie od niej z wściekłym wyrazem twarzy. Zacisnął zęby, ścierając ślinę z twarzy. Uderzył ją w twarz, a potem kopnął w brzuch. Pozostali wzięli z niego przykład. Zaciskała wargi, ale nie zawsze udało jej się powstrzymać dźwięki bólu. Nie pozwoliła łzą wypłynąć.

Dopiero jak poszli, śmiejąc się przy tym, pierwsze łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Podniosła się z ziemi po kilku dłużących się minutach, wycierając krew z twarzy. Miała rozwalony nos, wargę i łuk brwiowy. Noga dalej bolała i to jeszcze mocniej, tak jak brzuch i plecy. Chyba nigdy nie oberwała tak mocno. Zaczęła kuśtykać w stronę mieszkania z kapturem na głowie. Zaciskała dłoń na pasku torby. Po drodze też zatamowała krew z nosa. Weszła cicho do mieszkania, chcąc uniknąć Jamesa i Steve'a. Już wystarczająco się o nią martwili. Nie było jej to jednak dane.

- May? Wróciłaś? - brunet wyszedł z salonu, trzymając kubek z kawą. Widząc stan przybranej córki, od razu zostawił napój na szafce, podchodząc do niej. - Co się stało? - zapytał zmartwiony, zdejmując jej delikatnie kaptur. Puściła torbę, przytulając się potem do niego mocno z łzami. Strasznie ją wszystko bolało. Nasłuchała się dużo przy tym jak ją bili. Nie pokazywała jak bardzo ją to dotknęło.

- Nie zostawiasz mnie? - szepnęła drżącym głosem.

- Nigdy May - zapewnił, przytulając ją delikatnie. - Chodź, opatrzymy to - wziął ją ostrożnie na ręce, idąc do łazienki, gdzie zaczął ją opatrywać. Nie pytał o nic na razie. Dał jej chwilę, żeby mogła się przebrać. Czekał na nią, już z Steve'em w salonie. Przyszła do nich ze spuszczoną głową, siadając między nimi na kanapie. Patrzyła na swoje dłonie.

- Co się stało skarbie? - zapytał zmartwiony blondyn, obejmując ją delikatnie. Po chwili zaczęła im cicho mówić, co się dzisiaj działo. Przytuliła się trochę do Steve'a. Z nimi czuła się bezpieczna. James przytulił ostrożnie ich obu. Znowu miała łzy w oczach. Mówili wtedy, że wzięli ją z domu dziecka tylko dla eksperymentu, przykrywki albo tego i tego. Że powinni być w więzieniu, gdzie od początku było ich miejsce. Zwłaszcza James. Przytuliła się do nich.

- May... - zaczął cicho Steve.

- Kochamy cię i nie mamy zamiaru cię zostawić - powiedział łagodnie James.

- Nie wzięliśmy cię z żadnego z powodów o jakim powiedzieliśmy. Nie martw się - blondyn pocałował ją w głowę, tak jak po chwili James.

- Nie zostawimy cię - szepnął brunet.

- Nigdy - przytulił ją trochę mocniej, ale żeby nie spowodować jej bólu. Razem ze Steve'em bardzo się o nią martwili. Była ich małym promyczkiem.

26 sierpnia 2020

Mam dzisiaj nawet dobry humor, więc potem wstawię jeszcze jednego one-shota❤

Moje małe uzależnienia ▪one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz