Good to see you again

190 9 0
                                    


Od tamtego dnia nic już nie było tak samo. Peter starał się pokazać wszystkim, że sobie poradził. Musiał, tak? Spadł na niego obowiązek. Stał się następcą Iron Mana. Pan Stark mu zaufał, a on musiał sobie poradzić. Jest Spider-Manem. Da radę. Jest na tyle odważny, że będzie z niego dumny. Powtarzał sobie te słowa za każdym razem, gdy miał choć moment wątpliwości. Działało. Przynajmniej częściej niż rzadziej. Najgorzej było na spotkaniach z fanami "przyjaznego Spider-Mana z sąsiedztwa". Każdy jednak pytał o Iron Mana. Nie miał pojęcia jak pan Stark sobie z nimi radził. Może też sobie coś powtarzał? "Jestem Iron Manem, Tony'm Starkiem. Miliarderem, filantropem i geniuszem. Co oni mogą mi zrobić? Absolutnie nic." Tak, chyba brzmiało dobrze. Peter chciał wierzyć, że nie tylko on ma jakieś swoje słowa otuchy i nawet pan Stark mógł je mieć.

Nie mógł już wytrzymać. Za dużo ludzi, za dużo reporterów, dziennikarzy. Za dużo oczekiwań wobec niego. Nie potrafił już tak.

- O nie, chyba ktoś mnie potrzebuje... - wycofał się nieco do tyłu. Z dala od tych ludzi. Od oczekiwań i pytań. – Pani May upiekła pyszne ciasteczka! – powiedział jeszcze głośno, wyskakując przez otwarte okno i lecąc na pajęczynie po prostu przed siebie. Przerwa. Potrzebował spokoju od wszystkiego. Usiadł na dachu jakiegoś bloku, opierając się o komin. Pozbył się maski, uderzając lekko tyłem głowy w beton i zamykając oczy. Był już zmęczony tym wszystkim. Tak strasznie zmęczony. Uchylił lekko powieki, patrząc centralnie na ogromne graffiti pana Starka stojącego na tle maski Iron Mana. Po chwili w jego oczach zebrały się tak długo wstrzymywane łzy. Wszyscy od niego tyle oczekiwali. Miał być ich nadzieją. Nowym Iron Manem, ale on nie potrafił. Pociągnął nosem, wycierając policzki z łez. To nie tak powinno być. Dlaczego nie byli w stanie nic zrobić? Dręczyło go to pytanie, ale nigdy nie znalazł na nie odpowiedzi.

Siedział na dachu do samego wieczora, pisząc tylko cioci, że wszystko w porządku i nie musi się martwić, że wróci późno. Zmienił tamten dach, nie będąc w stanie patrzeć na tamto graffiti upamiętniające bohatera. Koło osiemnastej E.D.I.T.H. powiedziała mu, aby przyszedł do wieży. Nie wiedział czemu, ani po co, a sztuczna inteligencja nic mu nie rozjaśniła. Niezbyt chciał, ale gdy przez kolejne piętnaście minut nie ruszył się nawet, strój sam zabrał go do Avengers Tower. To już powinno być dla niego podejrzane, ale był zbyt zmęczony, aby o tym myśleć. Zatrzymała się dopiero w uliczce obok wieży, a strój Iron-Spider na powrót zniknął. Zawsze się tym fascynował, jak pan Stark ogarnął nanotechnologie. To musiało być nieziemskie. Chcąc już, czy też raczej nie chcąc poszedł do środka. Pomyślał, że może doktor Banner, albo już Hulk? sam nie był pewny, wciąż nie przywykł jak do niego mówić, chciał się z nim zobaczyć. Nie widział tylko ku temu powodu. Friday pokierowała go do warsztatu, nie odpowiadając na pytanie, co tu robi i kto go sprowadził. Drzwi się przed nim otworzyły, zanim w ogóle zdążył położyć dłoń na klamce. Wszedł do środka, rozglądając się. Pomieszczenie wyglądało, jakby dawno nikt w nim nie był, ale w niektórych miejscach były ślady w kurzu, jakby ktoś stąd coś zabrał.

- Panie Hulk? – zaczął niepewnie, nie wiedząc, co właściwie zrobić. – Jest tu ktoś?

- Hej dzieciaku – odezwał się nagle głos za nim. Zamarł, nie mogąc do końca uwierzyć i stwierdzić, czy właśnie sobie wymyślił to, czy naprawdę to usłyszał. – Wiem, że w formie nie jestem, ale może coś powiesz? – Peter odwrócił się gwałtownie w stronę źródła głosu z przygotowanymi do wystrzału pajęczynami. – Wiem, że jak dawniej nie wyglądam, znaczy wyglądam, ale no wiesz, o co chodzi, ale żeby od razu tak z pajęczyn? Przez to, to wiesz ile zdziałasz – czy on właśnie był świadkiem jak Tony Stark "przekłada" przez siebie rękę, bo był cholernym hologramem?!

- Ale... - nie był w stanie jeszcze przez chwilę się odezwać. – Ale jak? To jest nagranie? Albo ktoś siedzi w innym pomieszczeniu i steruje tym wszystkim? Jeśli tak to wcale nie jest śmieszne! – to nie miało sensu!

- Peter weź głęboki wdech i usiądź – powiedział "Tony Stark". Posłuchał się chcąc nie chcąc. Potrzebował ochłonąć. – Nie, to nie jest nagranie. Podejrzewałem, że wtedy... że wtedy zginę – odezwał się znowu po dłuższej chwili, siadając, o ile hologram może siadać, na kanapie. – Bruce i Shuri... pomogli mi stworzyć odpowiedni algorytm i potem przeprowadzić badania, aby po mojej śmierci, mogłem stać się tym, zachowując umysł – wskazał na siebie. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał mu Peter.

- Dlaczego teraz?! – wybuchnął, wstając nagle. Pół roku! Tyle musiał sam żyć z świadomością, że ktoś, kogo traktował jak ojciec nie żyje. Jego mentor. Osoba, która była dla niego tak strasznie ważna! – Dlaczego teraz? – zapytał podłamanym głosem.

- Peter – powiedział łagodnie hologram, podchodząc. – Wszystko było jeszcze w fazie testów... to naprawdę nie było proste. Zrozum, że nie dało się szybciej – pan Stark zachował spokój.

- Jakiś znak! Jakikolwiek cholerny znak! – nie mógł myśleć logicznie.

- A jakby nie wyszło? – i to było trafne pytanie. – Żyłbyś z niepotrzebną nadzieją. To było najlepsze rozwiązanie. Jesteś pierwszą osobą, poza Shuri i Bruce'm, z którą chciałem się zobaczyć – dodał po chwili. Peter usiadł z powrotem, chowając twarz w dłoniach. Musiał ochłonąć, a Tony dał mu czasu ile potrzebował, stojąc obok.

- Przepraszam – szepnął po tym jak się uspokoił. Tony chciał go dotknąć jakoś, przytulić, ale nie mógł. Westchnął w duchu. Peter na niego spojrzał. – Cieszę się, że nie jest pan tak w pełni martwy, panie Stark – powiedział cicho, uśmiechając się nawet lekko, ale wciąż musiał to wszystko przetworzyć. Geniusz uśmiechnął się.

- Szybko mnie się z tego świata nie pozbędziecie dzieciaku – zapewnił. Nie dopuści już do tego nigdy więcej.

Moje małe uzależnienia ▪one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz