Rozdział 1. - Wysokoże

232 6 103
                                    

Wysokoże zwariowało.

Kolejny gwardzista dosłownie pognał przez komnatę. Trzasnęły drzwi. Płomyki w kinkietach zamigotały wściekle.

Rany, jakby ktoś umarł.

Ellen wydęła usta. Chyba nic się nie stało? Nie, raczej nie. Ojciec miał wszystko pod kontrolą. Może zbliżał się wymarsz? Ale nikt by jej nie uprzedził?

— Ellen. Skup się trochę.

Że niby herbata wymagała skupienia?

Ellen wywróciła oczami, obracając się do Oriany. O, bardzo proszę, już wyglądała, jakby zjadła tę swoją ulubioną potrawkę. Dezaprobata, zawód i nuta krytycyzmu – i to wszystko specjalnie dla Ellen.

— Damy nie wywracają oczami, Ellen — mruknęła chłodnym głosem Oriana.

Genetycznie tracą mięśnie w gałkach ocznych?

— Nie wywróciłam oczami.

Oriana zacmokała. Ellen ledwo powstrzymała się od wzdrygnięcia. Oriana cmokała tak – tak przenikliwie. Jakby w każdej chwili mogła wymienić cmoknięcie na sztylet.

— Nie wypada również kłamać. — Oriana skupiła spojrzenie na imbryku, z pewnym zawodem unosząc brwi. — Znajomość podawania herbat nie jest upokarzająca, Ellen.

Czy ktoś twierdził, że Ellen czuła się upokorzona? Tylko znudzona.

— Niczego nie mówię — wymamrotała.

Ciekawe, czy do tego też...

— Błąd. — Oriana wycelowała w nią niewielkim nożykiem. — Twoim obowiązkiem jest podtrzymywać rozmowę i zabawiać gości. Jutro będziesz musiała ugościć arla Howe, jesteś przecież gospodarzem.

Bardzo zestresowanym gospodarzem, czy Oriana mogłaby to opuścić?

Ellen uspokajająco uniosła ręce.

— Zabijesz za zwykłą herbatę?

Oriana zmrużyła oczy. Jej milczenie było tak wymowne, że Ellen powinny chyba ogarnąć wyrzuty sumienia w kwestii własnych narodzin.

— Dama nie zniża się do rękoczynów, Ellen. — Oriana pokręciła głową i położyła nożyk w idealnej linii z łyżeczką. — Dama radzi sobie bardziej subtelnymi metodami.

Czy Oriana sugerowała, że na przyjęciach można śmiało otruć zabawianych gości?

— Na przykład rzuca filiżankami w natrętów? — Ellen zahaczyła palcem o uszko najbliższej i pociągnęła.

Filiżanka zawirowała, głucho stukając o spodeczek.

— Ellen!

Dłoń Oriany zatrzymała filiżankę.

— Porcelana nie jest tania. — Oriana posłała Ellen Spojrzenie Dezaprobaty. — Zachowuj się. Zupełnie jakby wychowały cię...

— ...pola i lasy, tak. — Ellen, zgrozo, wywróciła oczami. — Naprawdę musimy to robić teraz? Dzisiaj?

— Odniosłam niejasne wrażenie — Oriana bardzo demonstracyjnie postawiła filiżankę z powrotem prosto — że dla ciebie żaden termin nie jest odpowiedni.

Cóż, to nie problem Ellen, że Oriana zawsze postanawiała oderwać ją od ciekawszych zajęć. Zwłaszcza że wszystko było ciekawsze od chrzanionej herbaty. Kogo w ogóle interesowało, skąd pochodzą liście? Użyć odpowiednio dużo miodu i każda herbata smakowała tak samo, czarna, czerwona, zielona czy tęczowa.

Szara StrażniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz