Rozdział 58. - Shale

95 6 74
                                    

— A co robią Szarzy Strażnicy?

Nie to, co powinni.

— Wiesz — Alistair brzmiał, jakby całkiem nieźle się bawił — zabijają potwory. Ratują świat przed złem, zwłaszcza Plagą. I pomagają.

Ellen zerknęła przez ramię. Amalia wisiała na szyi Alistaira, obejmując go kurczowo. Wpatrywała się w niego z zachwytem. Chyba został jej nowym wielkim bohaterem.

Morrigan prychnęła wymownie.

— Takie co nas biły też?

— Jasne. — Alistair uśmiechnął się szeroko. — Zwłaszcza takie.

— Nieźle. — Amalia lekko wydęła usta i nagle się odwróciła. — A ty? Dlaczego jesteś taki wielki?

Chwila, czy ona...

Ellen aż zwolniła. Sten posłał Amalii uprzejmie zdumione spojrzenie – ale bez dwóch zdań, gapiła się na niego. Wynne parsknęła cicho i szybko ukryła twarz w rękawie.

Widać, że dzieciak dorastał w odosobnionej wyżynnej wiosce. Pewnie nigdy nie słyszała o istnieniu Qunari.

— Piłem dużo mleka.

...na płonący miecz Andrasty, co?

— Och. — Amalia zmarszczyła czoło. — Przykro mi.

— Mnie nie. Mleko jest smaczne.

— To chyba nigdy nie piłeś takiego od kozy. — Amalia pokręciła głową i usadowiła się wygodniej na ręku Alistaira. — Nie mów mu, że jest gorzkie.

Naprawdę? Ellen nigdy nie piła koziego mleka. Ciekawe, czy Bodahn mógłby zdobyć... na co się przeliczało mleko? Jak się nim w ogóle handlowało? W Wysokożu po prostu przynosiła je Niania, Ellen ani razu nie spytała, skąd je wzięła. Poza tym, że od krowy. Chyba?

Wąski korytarz zalało jaśniejsze światło. Ellen przymrużyła oczy, odwracając wzrok na uchylone drzwi. Już blisko. To dobrze. Może wreszcie się wyrwą z tej dziury i znowu skupią na tym, co powinni robić. Tak trochę.

Zawiasy skrzypnęły.

— Udało wam się!

Ellen mimowolnie się wzdrygnęła.

Czyli to chyba...

— Tato! — pisnęła Amalia.

Alistair posłusznie postawił ją na ziemi. Rzuciła się prosto w ramiona ojca.

— Uratowaliście ją! — Facet posłał im szkliste spojrzenie. — Bardzo wam dziękuję!

Ellen – zrobiła coś z twarzą. Chciała się uśmiechnąć, ale... jakoś tak. Odwróciła głowę. Może ukryj drżące dłonie i... tak. Skrzyżuj ręce na piersi. Będziesz wyglądać groźniej, czy coś.

— Tatusiu, przepraszam, że uciekłam! — bąknęła Amalia. — Tak się bałam!

— Nic się nie stało, motylku — zamruczał kojąco, głaszcząc ją po jasnych włosach. — Jesteś już bezpieczna. Wszystkie niedobre stwory sobie poszły.

Chyba nie chciał wiedzieć, co jego tatuś trzymał w tym laboratorium. Swoją drogą, kto normalny więzi w jaskini demona? Może ten golem wiedział, co robił, kiedy go mordował.

— Hasło do uruchomienia Shale brzmi dulen harn. — Mężczyzna popatrzył na nich, przyciskając do siebie Amalię. — O ile to cholerstwo nadal was interesuje. Na waszym miejscu bym go nie dotykał. A my powinniśmy już iść. — Ucałował Amalię w policzek. — I to szybko. Jeszcze raz dziękuję. Zawdzięczamy wam życie.

Szara StrażniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz