część czwarta

115 10 5
                                    

Tego dnia Robinson wstała najpóźniej ze swojego dormitorium. Chciała jeszcze chwilę pospać, dopóki sobie nie przypomniała o tym, że nie napisała jeszcze wypracowania dla Snape'a. Wręcz wyskoczyła z łóżka, by wyciągnąć pergamin oraz pióro z atramentem. 

— Idziesz na śniadanie, Violet? — Zapytała Anais, która już się zbierała do wyjścia. 

— Muszę napisać jeszcze wypracowanie, bo nie miałam czasu, aby się za nie wziąć. — Westchnęła Azjatka, machając swoim koleżankom, które ruszyły do Wielkiej Sali. 

Zestresowana starała się tam napisać cokolwiek, co znalazła w wypożyczonej książce, którą przyniosła Cho jakiś czas temu. Przewracała szybko kartki, dopóki nie znalazła rozdziału na temat kamienia księżycowego. Uznała, że dokończy to na Obronie Przed Czarną Magią, bo nie chciała się na nią spóźnić, a jeszcze musiała się ogarnąć. Przebrana już w szatę, chwyciła za pergamin z wypracowaniem i ruszyła do sali, przed którą stała reszta uczniów. Podeszła do Isly, która zawzięcie rozmawiała na jakiś temat z Golden Trio.

— Cześć, Violet! — Wykrzyczała szatynka, zaraz rzucając się w ramiona przyjaciółki. Harry, Ron oraz Hermiona pomachali Krukonce, szeroko się uśmiechając. — Wybacz, ale dzisiaj z Tobą nie usiądę, bo muszę coś obgadać z Mionką.

Robinson tylko pokiwała głową z delikatnym uśmiechem i weszła do sali, gdzie zajęła miejsce za Cho i Anais. Zauważyła nagle, że ktoś kładzie swoją torbę na stoliku. Spojrzała na tą osobę, którą okazał się Harry. 

— Mogę usiąść dzisiaj z Tobą? — Zapytał brunet, zaraz zerkając na swojego przyjaciela, który pokazał mu kciuk w górę.

— Jasne, siadaj. — Krukonka poklepała miejsce obok siebie i położyła pergamin na stole, by zaraz próbować dokończyć wypracowanie na eliksiry. 

— Mogę Ci jakoś pomóc? — Zapytał Potter, zerkając zza ramię na zadanie dziewczyny. — Nie jestem najlepszy z eliksirów, ale akurat za to dostałem Zadowalający. 

—Mógłbyś...? Naprawdę słabo mi idzie z eliksirów, a nie miałam kiedy tego napisać. 

Zielonooki odebrał od Violet jej zadanie i w naprawdę szybkim tempie je zakończył za nią. Krukonka tak się ucieszyła, że objęła Harry'ego, a on zarumieniony nawet nie wiedział, co zrobić. 

— Ratujesz mi życie, Harry! Jak ja Ci się za to odwdzięczę...

— Wiesz, w sobotę jest wypad do Hogsmeade i może...

Wtem do sali weszła Umbridge, przez co skupiła na sobie uwagę każdej osoby. Harry zrezygnowany tylko schował twarz w dłoniach. 

Lekcja ogólnie była teoretyczna, bo nauczycielka tylko opowiedziała o programie nauczania na ten rok oraz przedstawiła jego cele. 

 — Przeczytajcie sobie pierwszy rozdział w książce, potem możecie zadawać pytania. — Powiedziała Dolores, posyłając uczniom sztuczny uśmiech. 

Harry oraz Violet spojrzeli na siebie, prychając cichym śmiechem. Zaczęli czytać to, co kazała nauczycielka. Po kilkunastu minutach, gdy uczniowie skończyli, zerknęli na Hermionę, która prawdopodobnie siedziała z podniesioną ręką od połowy lekcji. 

— Mogę Ci jakoś pomóc, kochaniutka? — Zapytała Umbridge, podchodząc do swojego biurka.

— W podręczniku nie jest nic wspomniane na temat zaklęć obronnych. 

— A po co takim dzieciom, jak Wy, zaklęcia obronne?

— Hm, nie wiem..Może temu, bo Voldemort powrócił? — Harry już podniósł głos, patrząc zdenerwowany na Umbridge.

Nie żałuj umarłych | George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz