część szósta

95 9 18
                                    

Tego dnia Violet została obudzona przez Anais, która podekscytowana krzyczała na całe dormitorium, iż w końcu nadeszła sobota, a co się z tym wiąże - wypad do Hogsmeade. Count prawdopodobnie była najszczęśliwszą osobą w Hogwarcie, ponieważ wmówiła sobie, iż jest to randka z Cho.

— Błagam, zamknij się już. — Mruknęła Azjatka, rzucając w przyjaciółkę poduszką. — Rozumiem, że jesteś szczęśliwa z tego powodu, ale daj mi spać...

Rudowłosa miała się już odezwać, ale usłyszała pukanie do drzwi dormitorium. Otworzyła je, a gdy spostrzegła Lunę, posłała jej szeroki uśmiech.

— Cześć, Luna. — Uśmiechnęła się Violet, machając młodszej dziewczynie i podniosła się z łóżka.

— Harry kazał mi przekazać, że ma dla Ciebie dość ważną sprawę po śniadaniu. — Blondynka jeszcze posłała dziewczynom delikatny uśmiech i zaraz wyszła z pomieszczenia.

Robinson chciała już wstać, ale to Anais wyciągnęła ją z łóżka siłą. 

— Puszczaj mnie, idiotko! — Zaśmiała się głośno brunetka, próbująca się wyrwać z objęć przyjaciółki. 

Gdy w końcu jej się to udało, chwyciła za swoje ubrania i ruszyła do łazienki, aby się odświeżyć. Po paru minutach była już gotowa i wraz ze swoją przyjaciółką ruszyła do Wielkiej Sali na śniadanie. Zasiadły przy swoim stoliku, choć na początku miały siedzieć z Islą, której o dziwo jeszcze na sali nie było. 

— Fred ją zaprosił do Hogsmeade. — Szepnęła Anais, która zajęła swoje miejsce. — Hermiona mi mówiła, gdy wczoraj ją spotkałam w bibliotece. Pewnie się teraz szykuje w swoim dormitorium. 

— I nic nam nie powiedziała o tym? — Uniosła brwi Violet, nalewając sobie sok pomarańczowy. 

— Słyszałam jeszcze, że Evelyn chce zaprosić Draco następnym razem, ale się boi, że ten nie będzie chciał z nią nigdzie pójść.

— Niepotrzebnie. Przecież to widać, że najchętniej to on sam by się ją zapytał o wyjście, skoro zrobił to i w tym tygodniu. — Wywróciła oczami Cho, która akurat podeszłą do stolika na Wielką Salę. Zasiadła obok Anais, posyłając jej szeroki uśmiech. — Czyli co, w końcu wszystkie są umówione na jakieś randki?

— Mówcie za siebie. Ja dzisiaj muszę się wziąć do pisania wypracowania na zielarstwo, bo muszę sobie jakoś oceny poprawić. Plus, będę się uczyła jeszcze eliksirów. 

— Zobaczymy jeszcze. — Puściła jej oczko szatynka, która tylko wzięła jakiegoś rogalika i wyszła z sali. 

Zaraz również Anais się z nią pożegnała, przez co Violet została sama przy stole Krukonów. Po zjedzeniu śniadania Robinson ruszyła do wyjścia z sali, gdzie czekał już na nią Harry. 

— Cześć. Luna coś wspominała, że masz do mnie jakąś sprawę. — Uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka, który jedynie skinął głową.

— Już miałem ostatnio pytać, ale Umbridge mi przeszkodziła, a skoro dzisiaj jest sobota, to...Chciałabyś może ze mną...

— Maluchu! — Violet oraz Harry odwrócili się w stronę, gdzie usłyszeli krzyk. Podbiegł do nich George, który z uśmiechem oparł rękę na ramieniu Potter'a. — Słyszałem od Anais, że musisz się uczyć na eliksiry, a dzisiaj jest wolne, to możemy razem spędzić czas i jakoś Ci pomogę. — Wtem bliźniak zobaczył zrezygnowaną minę swojego kolegi, który zrzucił jego dłoń ze swojego ramienia. — Mam nadzieję, że Wam nie przeszkodziłem jakoś. 

— No właśnie chyba Harry chciał mi coś...

— Nie, wiesz co. To jednak nieważne. — Uśmiechnął się słabo Potter, zaraz wymijając Robinson oraz jednego z bliźniaków Weasley. 

Nie żałuj umarłych | George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz