część dziewiąta

100 7 5
                                    


Od kilku tygodni, wiele uczniów spotykało się w Pokoju Życzeń, gdzie Harry uczył ich zaklęć, które mogłyby się im przydać w przyszłości. Tego dnia ćwiczyli Experlliarmus. Violet oraz Isla były w parze i w tym momencie czekały, aby wykonać polecenie Potter'a. Gdy przyszła kolej dziewczyn, przybiły sobie piątkę i stanęły na przeciwko siebie. Evelyn w tym momencie pochyliła się do Anais i tylko szepnęła:

— To nie skończy się dobrze. 

Przyjaciółki na znak Gryfona, wykonały ruch różdżką, aczkolwiek to Violet udało się pierwszej rzucić zaklęcie. W tym momencie, Islę odrzuciło na parę metrów. Johnson leżała na ziemi, w ogóle się nie ruszając. Krukonka praktycznie od razu do niej podbiegła, wykrzykując przeprosiny. Wzrok każdej osoby był skierowany w tym momencie na dziewczyny, a sam Harry chciał podejść, aby sprawdzić czy wszystko w porządku. Wtem Isla podniosła się na równe nogi z uśmiechem i poklepała przyjaciółkę po ramieniu.

— Zajebiście Ci to wyszło! — Uśmiechnęła się Gryfonka, zaraz czując jak ciepła ciecz spływa jej z nosa. 

— Boże, Isla, Ty krwawisz... — Powiedziała z przerażeniem Evelyn, wskazując palcem na dziewczynę.

— O, znam na to zaklęcie! — Uradowała się Violet, sięgając po swoją różdżkę i wycelowała ją w stronę szatynki. — Epi.. — Miała dokończyć, aczkolwiek Harry wręcz wyrwał jej różdżkę z ręki.

— Tobie to już na dzisiaj wystarczy. — Uśmiechnął się promiennie Gryfon, chowając różdżkę koleżanki do swojej kieszeni. — Niech ktoś ją weźmie do Skrzydła Szpitalnego. 

Wszyscy zgromadzeni, w tym Isla, spojrzeli wymownie na Freda, który uniósł ręce w geście obronnym. 

— No idę, idę. — Parsknął cichym śmiechem bliźniak, zaraz prowadząc Gryfonkę do Pani Pomfrey. 

— Może dokończymy to na następnych zajęciach. — Stwierdził Harry, a już po chwili uczniowie zaczęli się rozchodzić. 

Potter myślał, że został sam w Pokoju Życzeń, ale już po chwili usłyszał głos Violet.

— Harry...— Zaczęła Krukonka, podchodząc do niego.

Brunetowi praktycznie od razu pojawił się uśmiech na twarzy, odwracając się przodem do niższej dziewczyny. 

— Coś się stało? 

— Oddasz mi tą różdżkę? — Zaśmiała się cicho Robinson, wyciągając do niego dłoń. 

— Umm...Tak, tak, jasne. — Powiedział nerwowo chłopak,  podając jej różdżkę, którą wyjął z tylnej kieszeni spodni. — Sory, totalnie o niej zapomniałem.

Wyszli razem z pomieszczenia, zaraz się żegnając i kierując się w stronę swoich Pokoi Wspólnych. Na kanapie siedziała już Anais wraz z Cho, które gdy tylko zobaczyły Violet wchodzącą do pomieszczenia, spojrzały po sobie w jednoznaczny sposób. Pociągnęły za ręce dziewczynę, sadzając ją obok siebie.

— I jak tam z Potter'em? — Zapytała Cho, poruszając brwiami. 

— Tylko oddawał mi różdżkę, spokojnie. Kolegujemy się i tylko tyle. Nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele. — Roześmiała się Violet, wywracając przy tym oczami.

— Dla niego to najwidoczniej nie jest tylko koleżeństwo. 

Robinson nie chcąc dłużej słuchać wywodu przyjaciółek, stwierdziła, że chciałaby spędzić czas przed kolacją na błoniach. 

Nie żałuj umarłych | George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz