część druga

146 11 5
                                    

Violet wstała najwcześniej ze swojego dormitorium. Ruszyła do łazienki, gdzie się odświeżyła i przebrała w szatę. Przeczesała jeszcze włosy i już gotowa zaczęła budzić swoje koleżanki. Dziewczyny o dziwo wstały za pierwszym razem, zaraz kłócąc się o to, która najpierw pójdzie do łazienki. Robinson wywróciła jedynie oczami, cicho się śmiejąc i poinformowała Anais oraz Cho, że już idzie do Wielkiej Sali na śniadanie. Wyszła z dormitorium, witając się z osobami, które już siedziały w Pokoju Wspólnym. Już miała wychodzić z wieży, ale rudowłosa przyjaciółka w ostatniej chwili chwyciła ją pod ramię.

— Wiedziałam, że jednak na mnie poczekasz! — Uśmiechnęła się Anais, rozglądając się po osobach, które tak jak one szły już do Wielkiej Sali. 

W pewnym momencie Violet poczuła, że w kogoś wderza. Chciała już przeprosić, ale gdy podniosła głowę, aby zobaczyć w kogo uderzyła, ciężko westchnęła.

— George, nie sądziłem, że przyciągasz Krukonki! — Parsknął śmiechem starszy bliźniak, szturchając swojego brata łokciem.

— Najwidoczniej koleżanka po wczoraj się we mnie zakochała. 

Violet tylko przewróciła oczami, gdy Ci zagrodzili jej drogę. Wkurzona wbiła się między nich, dzięki czemu udało jej się przejść. Count tylko stała z boku, śmiejąc się z przyjaciółki, za co zaraz dostała w tył głowy. 

Przyjaciółki weszły do Wielkiej Sali, ruszając w stronę stołu Krukonów, ale zaraz poczuły, jak ktoś ciągnie je za ręce w drugą stronę. Usiadły przy stole Gryfonów, patrząc na winowajcę, którym oczywiście była Isla. 

— Myślałyście, że zjecie śniadanie beze mnie? — Oburzyła się szatynka, zaraz związując włosy w kucyka, by te nie przeszkadzały jej podczas jedzenia. 

— Wiesz, na tym chyba polegają stoły przeznaczone dla innych domów. — Zaśmiała się Violet, zaraz jednak nalewając sobie sok pomarańczowy. 

— Eve, chodź do nas! — Wykrzyczała Johnson, przywołując blondynkę ruchem ręki.

Evelyn odmówiła,wskazując palcem na blondyna, który zajmował miejsce obok niej. Trójka przyjaciółek wybuchnęła śmiechem, kręcąc przy tym głową.

— Najwidoczniej nie możemy jej przeszkadzać w podrywie — Zaśmiała się Violet, biorąc kilka łyków swojego sok, jednak praktycznie od razu zaczęła się nim krztusić, gdy Anais wykrzyczała na całą salę, iż jej przyszły chłopak idzie. Oczywiście chodziło jej o Potter'a, który dopiero wszedł do pomieszczenia ze swoimi przyjaciółmi.

Uderzała pięścią w swoją klatkę piersiową, próbując nie patrzeć na Harry'ego, który zajął miejsce obok Isly.

— Hej, Violet. — Uśmiechnął się szatyn, machając dziewczynie. Ron tylko parsknął śmiechem, przyglądając się przyjacielowi.

— Ooo, o wilku mowa! — Zaśmiała się rudowłosa, pomagając Violet się ogarnąć.

— Spokojnie, nie obgadywałyśmy Cię. — Uspokoiła go Isla, widząc jego zaskoczoną minę. — No może trochę.. 

— Cześć, Harry. — Uśmiechnęła się Azjatka, machając chłopakowi, który zareagował na to szerokim uśmiechem.

Anais oraz Violet w końcu pożegnały się ze znajomymi, oznajmiając, iż muszą już iść na lekcje. Po drodze spotkały po raz kolejny bliźniaków, których wyminęły. Ich pierwszą lekcją w tym roku szkolnym były eliksiry wraz ze Ślizgonami. Violet praktycznie od razu ruszyła do ławki, przy której siedziała już Evelyn. Przywitała ją przytulasem, bo nie mogła tego zrobić na śniadaniu.

Nie żałuj umarłych | George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz