13. Szalone części ciała planują masowy mord

39 6 6
                                    

Próba Baśni trwała już od dłuższego czasu. Zawodnicy wypadali z gry z prędkością Evy, goniącej Albemarla, gdy tamten wygrywał z nią w szachy i jako trofeum zabierał jej jakąś książkę. Kameleon i dwa krzaczki wyraźnie marzły. Była już praktycznie zima, więc co poradzić? Evie zimno dokuczało szczególnie ze względu na fakt, że była ona typowym zmarzluchem. Już dawno jednak nauczyła się w milczeniu znosić wszystko: zmęczenie, zimno, a także głód, który nieszczególnie jej dokuczał, w przeciwieństwie do Agaty i Sofii. Może i rośliny nie miały żołądków, ale i tak kameleon-Eva słyszała burczenie w ich brzuchach.

Gadzia skóra Evy zrobiła się lekko szara, a na igiełkach Agaty i Sofii pojawił się drobny szron. Pomimo gęstej, drzewnej zasłony, Eva widziała, jak niebo przybiera odcień szafiru. Nocna czerń zanikała powoli, jednak z każdą chwilą była coraz bliżej zamienienia się w ciepłe niebo jutrzenki.

Czekały, aż to wszystko się skończy. Eva z każdą chwilą pogrążała się coraz bardziej w swoich rozmyśleniach i wspomnieniach. Przypominała sobie swoją pierwszą Próbę Baśni, która kryła w sobie jedno z najlepszych i najszczęśliwszych wspomnień z jej życia. Rzadko to robiła. Żyła tym, co tu i teraz, ale mimo wszystko wciąż kurczowo trzymała się przeszłości. Jak dziecko ręki rodzica.

Nagle w wąwozie pojawił się Tedros, utykając i krwawiąc. Zgubił płaszcz i miecz, a została z nim tylko jego tarcza. Jego tunika była cała postrzępiona, a na odsłoniętej piersi widać było krwawe szramy, a także nieśmiertelnego, srebrnego łabędzia. Książę pociągnął nosem, wyraźnie przeziębiony. Eva nie dziwiła mu się. Każdy przemarzłby w taką pogodę i w taką noc. Blondyn oparł się o sosnę, która wyraźnie usychała.

— Idź do niego! — syknęła cicho Agata, jednak znajdująca się tuż obok Eva wszystko słyszała.

— Dopiero kiedy wstanie słońce — szepnęła Sofia.

— On musi się dowiedzieć, że jesteś bezpieczna.

— Dowie się za kilka minut.

Tedros zerwał się gwałtownie i syknął  bólu.

— Kto tu jest? — zapytał chłopak, rozglądając się wokół.

Nagle obok niego pojawiła się Hester, niedraśnięta i z szałem w oczach. Eva lubiła ją i nie dziwiła się, że była wściekła na Sofię na tyle, by chcieć ją zabić. Sama co prawda by blondynki nie zabiła, chociaż czasami miała taką chęć. Szczególnie gdy ją niezmiernie irytowała. Czyli niemal zawsze.

— Gdzie twoja wiedźma? — zapytała złośliwie Hester.

— W bezpiecznym miejscu.

— Ach, rozumiem. — Hester uśmiechnęła się krzywo. — Tyle, jeśli chodzi o jej lojalność.

Książę zesztywniał i spojrzał zimno na nigdziarkę. Eva była pewna, że zaraz poleje się krew. Sofia nie śpieszyła się z wyjściem z cienia i postaci krzaka.

— Ona wie, że ja także jestem bezpieczny. Inaczej byłaby tutaj, by walczyć ze mną.

Oczywiście. Zabiłaby swoją głupotą. Ewentualnie swoim śpiewem. Albo wydłubałaby komuś oko pilnikiem do paznokci. Różowym pilnikiem.

— To właśnie czyni nas Dobrymi. Ufamy. Chronimy. Kochamy. A co wy macie?

— Podstęp. — Hester uśmiechnęła się zjadliwie, a widząc szał w jej oczach, nawet Eva zaczęła się jej lekko obawiać. Dziewczyna wyciągnęła lśniący krwistoczerwonym światłem palec, a tatuaż oderwał się od jej szyi. Dziewczyna bladła, a demon robił się czerwony. Wypełniała go jej krew. Tedros cofnął się zaskoczony, a potwór rósł z każdą sekundą. Eva stwierdziła ze stoickim spokojem, że była pod wrażeniem talentu dziewczyny.

Akademia Dobra i Zła: Historia prawdziwa || ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz