Rzeczywistość zaczęła powoli odganiać ostatnie senne chwile i przywracać przytomne myślenie. Moich uszu dosięgnął dźwięk stłumionych przez poduszkę wibracji telefonu. Niezadowolona z pobudki otworzyłam oczy, napotykając widok bursztynowej skóry oświetlonej przez niemal całkowicie zgaszone ledy sufitowe. Do mojego nosa dostał się po raz kolejny intensywny zapach obu ukochanych.
Leżałam między dwójką wtulonych we mnie mężczyzn, którzy nijak nie zareagowali na budzik nieuchronnie przypominający o tym, że nastała piąta trzydzieści. Ciepłe ręce obejmowały moje ciało, a bliskość Zimera i Shadowa dawała przyjemne odczucie bezpieczeństwa. Nie wiedziałam, jakim cudem było nam wygodnie w przyjętej pozycji, ale nie miałam najmniejszej ochoty na opuszczanie tej wąskiej przestrzeni między partnerami.
Na ogół nienawidziłam, gdy coś ograniczało mnie z obydwu stron. Częstokroć zdarzało mi się wtedy wpadać w zwierzęcą panikę. Wyjątek stanowił przypadek, w której za blokujące ściany służyli przewodniczący i zwierzchnik Agentów. Przez większą część roku nie spaliśmy we trójkę w jednym łóżku. Jednak gdy nadchodziła zima, Zimer przenosił się do mnie i Shadowa. To była jedyna zaleta tej pory roku, jaką dostrzegałam. Niska temperatura sprawiała, że ja i on jako wilki czuliśmy się lepiej razem w ciasnej, przytulnej przestrzeni. Podobno nawet potrafiliśmy zwinąć się w coś, co Władca Cieni i Snów nazywał „kłębuszkiem", czyli oboje przyjmowaliśmy pozycję płodową, gdy białowłosy wtulał się w moje plecy.
Nie mając wyboru, wsunęłam dłoń pod poduszkę. Na ślepo wyłączyłam alarm i wyciągnęłam stamtąd swoją komórkę. Delikatnie zdjęłam ze swojego biodra rękę Zimera a z tali ramię cienia. Zsunęłam z nas kołdrę i tak, aby żadnego z nich nie obudzić, wydostałam się z ich uścisku. Okrążyłam starszego, klękając na krótki moment za nim na szerokim materacu i przywróciłam położenie miękkiego okrycia.
Z bezgłośnym westchnięciem zeszłam z posłania, kładąc na jego skraju telefon. Przeciągnęłam się i spojrzałam się przez ramię. Uśmiechnęłam się, widząc, jak chłopaki dalej spokojnie spali i kręcąc w niedowierzaniu głową, udałam się do łazienki. Zapaliłam światło w pomieszczeniu i podeszłam do dużego lustra przy dwóch umywalkach. Przetarłam oczy, odganiając resztki senności i zabrałam się za doprowadzenie siebie do porządku.
Gdy wróciłam do sypialni, ściskając w dłoni getry i top do spania, Shadow właśnie podnosił się do pozycji siedzącej. Kołdra zsunęła się z jego nagiego, dość dobrze wyrzeźbionego torsu oznaczonemu dwoma małymi kropkami w pobliżu obojczyków – bliznami po igłach Stradona. Zlustrował mnie półprzytomnym wzrokiem i przysunął się do partnera, opadając z powrotem na poduszkę. Wtulił się w jego blade ciało i po chwili słyszałam już tylko dwa miarowe oddechy.
Otworzyłam lustrzane drzwi szafy, wrzucając piżamę do przeznaczonej na to szuflady. Ubrałam się w jedne z eleganckich, czarnych szat i założyłam srebrną biżuterię. Poranne spotkanie miało charakter aż nadto oficjalny, więc sięgnęłam po królewski płaszcz i otworzyłam specjalnie zabezpieczoną gablotę w jednej z przegród. Wyjęłam z niej koronę, którą położyłam sobie na głowie. Jej ciężar sprawił, że mocniej się wyprostowałam, a chłód uporządkował moje myśli. Do kieszeni szat włożyłam jeszcze komórkę.
Starając się nie stukać obcasami kozaków, opuściłam przyjemnie nagrzany pokój. Owiało mnie zimne powietrze korytarza. Zamknęłam za sobą grube, drewniane drzwi i wstąpiłam na moment do gabinetu. Zabrałam z blatu biurka przygotowane wcześniej cienkie teczki z materiałami, które w ostateczności mogłyby mi się przydać.
Gdy wyszłam z Prywatnego Skrzydła, dwójka strażników pilnujących tej części zamku skinęła mi w szacunku głowami. Udałam się powolnym krokiem w stronę pierwszego piętra. Zerknęłam na zegarek w komórce, stwierdzając, że miałam jeszcze dwie minuty do szóstej. Wyrobiłam się idealnie.
CZYTASZ
WolfKnight | Krew bogów
FantasyKsięga II trylogii |WolfKnight| Minęło czterdzieści tysięcy lat, a tytuł Królowej przylgnął do mnie już tak mocno, że ludzie praktycznie zapomnieli, iż noszę jakieś imię. Kolejny rok mojego panowania zapowiadał się tak samo jak poprzednie i nikt nie...