Poczułam czyjś dotyk na ramieniu i to wystarczyło, żebym się przebudziła. Od razu otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej, zsuwając z siebie kołdrę. Czułam się gotowa do każdego wysiłku, do każdej walki. PRI wraz z adrenaliną buzowało w moich żyłach i pchało mnie do działania. Odniosłam nawet wrażenie, że moja boska część jakby się uaktywniła, ale to już wolałabym przemilczeć.
Przeniosłam wzrok na Shadowa, który nie zdjął jeszcze dłoni z mojej okrytej czarną, grubą szatą ręki. Wyglądał na zmęczonego, a w czekoladowych oczach dostrzegłam wahanie i ogromne zdenerwowanie.
– Pojawiła się – poinformował niemal szeptem, więc spuściłam nogi na podłogę i sięgnęłam po stojące obok zimowe buty ze skóry. – Jest przy zachodniej granicy.
– Która godzina? – zapytałam, zapinając zamki.
– Czwarta w nocy – odparł, podając mi kurtkę z cienkiego acz dobrze utrzymującego ciepło materiału. – Odwołałem już straże, aby nikt więcej jej nie zobaczył.
Wstałam z łóżka, odbierając od ukochanego pas z moim własnym sztyletem oraz przygotowanym pistoletem z zapasowym magazynkiem. Zapięłam go wokół talii, zasłaniając nie za długim okryciem. Przerzuciłam włosy przez lewe ramię, przeczesując je szybko palcami i zaprezentowałam, że byłam gotowa. Mój organizm aż rwał się do działania.
– Dante zaraz będzie na miejscu i cię wesprze – oznajmił, zbliżając się do mnie i biorąc w swoje objęcia. – Sam cię tam przeniosę.
Zamknęłam oczy, przytulając się do partnera, którego uścisk stał się mocniejszy. Mimowolnie zaciągnęłam się jego słodkimi perfumami, widniejącymi nawet na zimowych płaszczu. Po chwili otoczył nas Wymiar Cieni i wszystkie przerażające dźwięki. Minęło pięć długich sekund i w końcu opuściliśmy dziwną rzeczywistość. Miękkie usta Shadowa spoczęły na krótki moment na moim czole, po czym się ode mnie odsunął.
– Błagam, uważaj – wyszeptał, cofając się dwa kroki. W otaczającej nas ciemności jedyne, co się na nim wyróżniało, było srebrną biżuterią, która odbijała lekką poświatę księżyca w nowiu. – Na pewno nie chcesz, abym ci pomógł.
Pokręciłam przecząco głową. Mężczyzna jeszcze raz mi się przyjrzał i wymusił uśmiech. Pogoniłam go gestem dłoni, więc w końcu zniknął. Zostałam sama pośród leśnego mroku. Śnieg na ściółce delikatnie pobłyskiwał, a wokół panowała niemal bezwzględna cisza. Wysiliłam swój wzrok, rozglądając się po okolicy. Niska temperatura w ogóle mi nie przeszkadzała, ponieważ w środku mój organizm wręcz buchał gorącem.
Odwróciłam się za siebie i wtedy dostrzegłam w białym puchu ślady. Podeszłam do nich i stwierdziłam, że musiały należeć do człowieka lub istoty ludzkopodobnej. Mam cię, pomyślałam z zadowoleniem i szybkim tempem podążyłam wydeptaną ścieżką. Nie starałam się tłumić odgłosu swoich kroków ani własnego oddechu, który na mrozie zamieniał się w parę.
– Ev, pokaż się! – zawołałam, czując, że zbliżałam się do obranego celu, czy raczej ofiary. – Przecież wiem, że to na mnie polujesz.
Ev może i nie była najsilniejsza z piątki uaktywnionych demonów, ale na pewno była z nich najbardziej rozgarnięta. Z wiekiem jej myślenie coraz bardziej przypominało to ludzkie. Siedem lat temu, jak odwiedziłam Pustkowię, oświadczyła mi, że zrobi wszystko, aby mnie dopaść i zemścić się za wszystkie eksperymenty. Wtedy nie brałam na poważnie jej groźby, a szkoda. Gdybym się nią przejęła i pozbyła się więźniów, nie doszłoby do obecnej sytuacji.
– Ev! – krzyknęłam ostrzej i kątem oka spostrzegłam pośród czerni jakiś ruch.
Szybko odwróciłam się w tamtą stronę, sięgając do pasa. Wydobyłam z kabury pistolet, od razu go przeładowując i odbezpieczając. Nie położyłam jednak palca na spuście, cały czas obserwując miejsce przede mną. Mój oddech stał się szybszy tak samo jak puls. Gotowa do ataku, gotowa do zobaczenia charakterystyczniej sylwetki demonicy. Moje oczekiwania nie zostały spełnione nawet w najmniejszym stopniu, bo postać, która wyłoniła się spomiędzy drzew, nie była dla mnie żadnym zagrożeniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/232047058-288-k338263.jpg)
CZYTASZ
WolfKnight | Krew bogów
FantasyKsięga II trylogii |WolfKnight| Minęło czterdzieści tysięcy lat, a tytuł Królowej przylgnął do mnie już tak mocno, że ludzie praktycznie zapomnieli, iż noszę jakieś imię. Kolejny rok mojego panowania zapowiadał się tak samo jak poprzednie i nikt nie...