Rozdział 1

19.3K 451 137
                                    



Dlaczego ja jestem taka ofiarą losu? Na co mi była ta domówka u Sary? Mogła mi pokazać nowe mieszkanie przez Internet. Po co innego wymyślono coś takiego jak kamerki?

Ale nie. Ja musiałam dać się namówić na wyjście do ludzi.

Na co mi to było?! Mogłabym teraz siedzieć w wygodnym fotelu, z moim grubym kotem, pić herbatę i kończyć ostatni cykl trylogii, na którą wszyscy czekają. A zwłaszcza mój znerwicowany agent.

A tak to skończyłam na grzebaniu wsuwką we własnym zamku. Tak, takie akcje to tylko ja mogę mieć.

A w filmach wydaje się to takie łatwe, jak złodzieje wykonują ten trik. Dlaczego w filmach wszystko wydaje się takie łatwe i naturalne? Nawet kiedyś opisywałam włamanie i sposób w jaki to robili. Ale opisywanie i czytanie o tym, a robienie to samemu jest kompletnie czymś innym.

Nie mam pojęcie jak to zrobiłam, że złamałam klucz, a resztki tego metalu zostały w zamku. Próbowałam tylko wejść do domu. Jednak teraz, jak wariatka próbowałam włamać się do własnego mieszkania.

Tak właśnie skończył się mój wieczorek z przyjaciółką.

Ja to mam parszywe szczęście. Dobrze przynajmniej, że za dużo nie wypiłam i potrafiłam trafić wsuwką w ten zamek.

Jeszcze do tego jest taka pora, że żaden stolarz do mnie nie przyjedzie. Nie żebym miała skąd zadzwonić, w końcu komórka też dzisiaj postanowił mi dokopać i się rozładowała.

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój jedyny mężczyzna w życiu jęczał żałośnie pod drzwiami, jak mnie tylko usłyszał na korytarzu.

– Już spokojnie, Bekon – powiedziałam uspokajająco do drzwi. – Pani tu jest. – Poklepałam dłonią w te przeklęte drzwi. – Zaraz dam ci jeść, obiecuję.

Wiedziałam, że ten parszywy kot nie tęskni za mną, ale za żarciem, którego nie ma w misce. Zawsze dostawał jedzenie o wyznaczonej godzinie. Pewnie przechodzi kocie dramaty w tym momencie.

Mimo wszystko sama panikowałam. Nie mogłam go tak zostawić do rana. Rozwali mi wszystkie meble! Obrazi się na mnie na miesiąc!

Jedyne zapasowe klucze, które posiadałam. Miałam w środku mieszkania, do którego nie miałam aktualnie dostępu.

A przecież do ojca i najlepszego przyjaciela nie zadzwonię i im nie powiem co się stało, prosząc by mi przywieźli swoje kopie kluczy. Wyśmieją mnie, nie dając mi żyć przez następne tygodnie.

Nie żeby takie akcje z mojej strony były czymś nowym, ale nie chciałam dawać im powodu do gadania.

Mieszkałam w starym bloku na obrzeżach miasta. Była to idealna okolica dla pisarki i jej grubego kota. Spokojnie i zielono. W okolicach mieszkali sami emeryci.

Dopiero po zamieszkaniu w takiej okolicy zrozumiałam, jak staruszkowie, którzy mają zbyt dużo wolnego czasu, potrafią być wścibscy.

Jak tylko przechodzę obok, słyszę że jestem stara panną i powinnam wyjść za mąż. Co chwilę mi dogryzają, w ten swój charakterystyczny sposób.

Dlatego nie ma szans, że pójdę do któregoś z sąsiadów. Mowy nie ma. Poza tym, o tej porze na pewno śpią. W końcu było naprawdę późno, zwłaszcza dla takich starszych osób.

Westchnęłam z frustracją.

Może spróbować wyważyć te drzwi? To bezpieczna okolica, przez jedną noc nic mi się nie stanie, spać z otwartymi drzwiami.

Tylko mój sąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz