Rozdział 9

9.6K 339 49
                                    

Ta sałata na pewno jest nieświeża, pomyślałam trzymając w obu dłoniach zielone główki. A zresztą, czy ja się znam? Kupie po prostu gotową sałatkę...

– Nora czy ty mnie słuchasz? – usłyszałam przy swoim uchu.

Z zmarszczonym nosem odłożyłam sałatę i chwyciłam telefon poprawnie. Jak tak dalej by szło, to wysunąłby mi się w końcu z mojego ramienia i znów bym zbiła szybkę.

– Hej Maks jak rozpoznać, że sałata jest świeża? – zapytałam, ignorując jego pytanie.

– Jest zielona? – usłyszałam jego rozbawiony ton. Mimowolnie też się uśmiechnęłam. – Jesteś w sklepie? Nie miałaś przypadkiem pisać?

– Napisałam już sześćdziesiąt stron i stwierdzam, że to żenada. Chcesz coś ze sklepu?

Usłyszałam jego ciężkie westchnienia. Cieszył się na równi ze mną jak w końcu zaczęłam pisać. Jednak teraz znów przechodziłam kryzys. Było mi miło, że mnie wspiera w tym beznadziejnym projekcie. I robił to chyba tylko dlatego, że mnie lubi. Albo chce się mnie już pozbyć, choć to mało prawdopodobne. Uwielbia bajkę o króliczku. Jest tak wkurzającym słuchaczem, że od jakiegoś czasu zaczął być śmielszy i zadaje mi niewygodne pytania. Musze cały czas uważać co mówię by nie pomieszać wątków, bo ta irytująca blondyna to błyskawicznie zauważy. Czasem zazdrościłam mu włosów. Miał takie piękne złote. Nie miałam nawet co porównywać do moich brązowych kręciołów, wiecznie nieułożonych.

– Kawę – westchnął mi do telefonu. Wspominałam, że jest uzależniony od niej na równi z fajkami? – Ekspres nam się zepsuł i kawa się skończyła. Kup mi ogromną paczkę, najmocniejszej jaką znajdziesz.

– Wracasz wieczorem – przypomniałam kierując się na dział kawy. Czasem jest niemożliwy i zastanawiam się czy na pewno nie opuszczał wykładów o zdrowiu człowieka i żywności. Na pewno na medycynie wykładają takie szczegóły.

– No to co?

Przewróciłam oczami. Co za człowiek, myślałam.

– A może ci ją przyniosę? –zaproponowałam wkładając do koszyka sypaną kawę. – I tak będę przechodzić obok.

Zaległa chwila ciszy, ja w tym czasie wybierałam herbatę. Dlaczego jest tyle odmian? Jedna jest nawet na inteligencję. Która jest dobra by nie wychodzić na wariatkę?

– To nie będzie problem?

– Jasne, że nie – parsknęłam pogodnie. – To lepsze niż żebyś pił kawę o dwudziestej.

– Mam przerwę za 30 minut.

– Idealnie. Mniej więcej za tyle będę. A tak w ogóle zjesz dzisiaj ze mną kolację?

– Doktorze Medyna! – usłyszał u niego w tle.

– Z przyjemnością. Ale nie kupuj tej sałaty jak masz wątpliwości...

– No wiem!

– Byłaś kiedyś w szpitalu?

– Nie.

– Recepcja jest zaraz po prawej stronie. Zadzwoń do mnie, przyjdę tam po ciebie.

Do szpitale weszłam chwilę przed umówionym czasem. Poprawiłam okulary rozglądając się wokół. Naprawdę byłam tutaj pierwszy raz.

Hol był ogromny i z zaskoczeniem przyjęłam, że wcale nie było tu dużo osób. Spodziewałam się tłumów chorych, ale było więcej biegających pielęgniarek niż pacjentów.

Może to ta godzina?

Szybko zlokalizowałam recepcje, gdzie siedziały dwie pielęgniarki. Jedna starsza, druga ładniejsza i młodsza. Idąc w ich stronę natychmiast zaczęłam wysyłam wiadomość do Maksa.

Tylko mój sąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz