Rozdział 32

10.6K 382 56
                                    



Sądzę, że czerwona sukienka na ślub jest w porządku. Choć Maks mówił, że rzucam się w oczy z kilometra. Ale co on ma do gadania, jak jego siostra zgodziła się na ten kolor i fason?

Przynajmniej tak łatwo mnie nie zgubi.

Przełamał się. Aż do samego końca nie był pewny czy da rade iść na ślub siostry, gdzie będzie jego cała rodzina, która go wydziedziczyła. Nawet ubierając garnitur i kiedy wiązałam mu czerwony krawat, nie był pewny czy pójdzie.

Ale poszedł. Poszedł dla siostry, z którą odnowił kontakt i nawet zdarzało się, że sam inicjował ich rozmowy telefoniczne.

Jednak największy progres był między braćmi. Niedziela była ich dniem. Próbowali spędzać ze sobą czas, nadrobić stracone lata, choć Maks bardzo często wracał z tych spotkani wkurzony, przeklinając „pizdowatość" swojego brata.

– Dobrze, że ma tego Karola, bo jakbym go zobaczył wieczorem na ulicy od razu spuściłbym mu wpierdol za samo przestraszone spojrzenie.

– Nie przeklinaj – upominałam go wtedy tylko, robiąc kolację.

– Przepraszam.

Jednak widziałam różnice u Maksa dzięki pogodzeniu się z bratem. Zaczął lepiej sypiać. Pozbył się wyrzutów sumienia i uczucia bycia wyrzutkiem. Jako jego dziewczyna doskonale to widziałam.

Nawet byłam trochę zazdrosna o te ich niedziele, dlatego zarządziłam, że ja w te dni spędzę z Karolem. A co. Oni robią sobie męskie wieczory, to i ja mogę ze swoim przyjacielem.

– Ale ja nie chcę cię oglądać co niedziele – odpowiedział mi wtedy, jak głośno oświadczyłam swój pomysł.

– Nie masz wyjścia. Jesteś na mnie skazany – odpowiedziałam mu wtedy.

I pakowałam mu się do mieszkania co tydzień. Narzekał, ale zawsze na mnie czekał.

No cóż. Przez cały ślub rodzina Maksa krzywo na nas patrzyła. Na szczęście panna młoda to przewidziała i usadziła naszą czwórkę przy rodzinie pana młodego. Miał fajnych kuzynów. Dało się z nimi sympatycznie pogadać.

Siedzieliśmy przy kolacji, a ja z Maksem bawiliśmy się z kotem, który niewiadomo jak wszedł na sale. Przynajmniej umilił nam czas, podczas długiej przemowy ojca rodzeństwa.

Kiedy mówił jak bardzo kocha swoją córkę, Aleks z Maksem jednocześnie prychnęli, ale na szczęście nic nie powiedzieli.

Właściwie to nikt się nawet z nam nie przywitał, ani nie podszedł porozmawiać z tamtej strony rodziny.

Chyba dla wszystkich lepiej to wyszło. Były tylko krzywe spojrzenia i szepty na ucho.

Wtedy kiedy kociak wskoczył na kolana Maksa, rozeszło się pyknięcie. To telefon Aleksa, a on spojrzał na wiadomość równo z Karolem.

– Chyba nie idziesz? – zapytał z irytacją brunet. – Mówiłeś im, że idziesz na ślub, nie mają prawa cię ściągać.

Uśmiechnął się do niego łagodnie, w sumie bardzo podobnie jak Maks do mnie i poklepał go po kolanie.

– Nie martw się, nigdzie nie idę. Już jest martwy, nigdzie nie ucieknie – powiedział, biorąc się do odpisywania.

– Co? – zapytałam błyskawicznie podnosząc, tak że niemal uderzyłam Maksa w brodę.

– Jestem patologiem – wyjaśnił cierpliwie Aleks. – Potrzebują szybko sekcji, ale mam wolne więc mnie nie ściągną.

Spojrzałam na niego ogromnymi oczami, słysząc czym się zajmuje. Wiedziałam że jest lekarzem, ale nie że jest patologiem zajmującym się sekcją zwłok.

– Jesteś. Patologiem. – wykrztusiłem.

– Tak. Tak właśnie spotkałem się z Karolem. Przy sprawie. Nie mówił ci?

Spojrzałam błyskawicznie na Karola z tak niesamowitym wyrzutem, że miałam ochotę go udusić. Specjalnie mi nie powiedział czym zajmował się Aleks. Ukrył to! Nawet Maks mi nie powiedział! Jak mogli!

– O chuj – powiedział Karol, uświadamiając sobie do czego to wszystko zmierza. – Nora, nie – upomniał mnie oschło.

Maks tylko napił się szampana. Zignorowałam ich obu i uśmiechnęłam się szeroko do blondyna. Przecież gość jest wspaniały, od dłuższego czasu marzyłam by z kimś takim się spotkać i porozmawiać.

– O MÓJ BOŻE! – pisnęłam, pochylając się do niego gwałtownie, na co się odsunął na krześle. – WYTŁUMACZYSZ MI PROCES ROZPOZNANIA ZWŁOK PO GLIZDACH?

Ewidentnie wyglądał na przerażonego. Nawet trochę ukrył się zza swoim chłopakiem.

– Maks? – powiedział spanikowany, widząc moją ekscytację nietypowym tematem.

– Nie mieszaj mnie w to – odpowiedział z złośliwym uśmiechem. – Sam się wkopałeś.

– One biorą się z tych dużych much prawda... – zaczęłam, wstając do niego i gotowa okrążyć stół, by do niego podejść i namówić do udzielenia mi wykładu.

To może być świetny temat do kryminału. Sposób do rozwiązania sprawy.

– Co w wyrabiacie na moim ślubie?

W mgnieniu oka obok nas pojawiła się Julia, zdezorientowana na moją ekscytację i przerażenie Aleksa.

– Mam pomysł na erotyk – powiedziałam rozpromieniona. – To będzie o dwóch gejach policjantów. A motywem będzie czas rozkładu zwłok. Jestem genialna! – powiedziałam przeszczęśliwa. – Mój agent w końcu przestanie mnie nachodzić! Teraz już wiem, że heretycki erotyk nie jest dla mnie, a to na pewno tak!

– Nora nie! – syknął na mnie Karol, widząc że się nakręcam.

– Karol jak wygląda twoje życie łóżkowe z Aleksem!? A wasze pierwsze spotkanie? Dlaczego ja o tym wcześniej nie pomyślałam? – zapytałam całkowicie bez skrępowania, będąc w całkowitej euforii.

Doskoczyłam do nich. Aleks ukrywał się cały zażenowany za Karolem, a mój przyjaciel chciał mnie udusić. Już wiedziałam w sumie czemu przede mną to ukrywali.

– Twoja dziewczyna nie ma piątej klepki ani taktu – usłyszałam jak ktoś to mówi za moim plecami.

– Wiem – odpowiedział Maks. – Wspaniała jest prawda?

Po tym rodzina Maksa nie chciała poznać ani mnie ani Karola.

Szczerze powiedziawszy wiele nie straciliśmy. Żyliśmy sobie spokojnie w ten nasz dziwny sposób.

Przynajmniej zawsze było ciekawie.

No i napisałam w końcu wspaniały erotyk LGBT z elementem kryminału. 


KONIEC 





~*~

Może nie do końca koniec. Zamierzam poprawić całą książkę. Dopisać Epilog i Prolog oraz zmienić delikatnie fabułę. Z umowy o seks by Nora napisała erotyk, zmienię na umowę o fake związek. Będzie o wiele lepiej pasowało do całej fabuły. 

Dzięki, że byliście ze mną. Że to czytaliście mimo długiego czekania na rozdziały :D

Tylko mój sąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz