26

180 17 2
                                    

Alec resztę dnia spędził w bibliotece. Pomieszczenie z wysokim sufitem i regałami sięgającymi niemal aż pod sklepienie było ciche, jasne i przestronne. Niewielu ludzi przebywało w nim w trakcie dnia, więc odzyskawszy spokój skręcił w strefę demonologii i opadł na jedną z niebieskich puf stojących pod oknem.

Westchnął cicho, kładąc dłonie na brzuszku. Nowe łzy zebrały się w jego oczach, ale nie chciał im pozwolić na spłynięcie po policzkach. O nie, nie będzie się mazał. Będzie prawdziwym mężczyzną. Jace nie płakałby w takiej sytuacji, Magnus... No cóż, może uroniłby kilka łez, ale potem poprawiłby makijaż dyskretnym zaklęciem i ogarnął się szybko. Alec Lightwood tego nie potrafił i płakał jak małe dziecko, któremu zabrano cukierka, ale postanowił, że od teraz wprowadzi w życie dobrze znaną zasadę ograniczania emocji i kierowania się chłodnym osądem sytuacji. To będzie trudne, ale da radę.

~~

- Znów o nim myślisz - zagadnęła Catarina, siadając na pieńku obok Magnusa w ich nowej "bazie".

- Tak - westchnął, choć to nawet nie było pytanie.

- Przecież da sobie radę- posłała mu słaby uśmiech, rozglądając się po jaskini.

Tak, ich nową kwaterą była grota zlokalizowana na wybrzeżu, a wejścia do niej strzegł głaz (zupełnie jak na filmach akcji uwielbianych przez Simona, Madzie i przyziemnych) przesuwany przez lokatorów za pomocą magii. Jedynym luksusem na jaki mogli sobie pozwolić, był szeroki pieniek po starym drzewie i ognisko, przy którego płonieniach ogrzewali się w tę noc. Używanie zbyt dużej ilości magii mogło pomóc rozszyfrować ich lokalizację.

- Ale on jest w ciąży, nie rozumiesz- objął kolana dłońmi.

Kobieta wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale potem zrezygnowała i w ciszy wpatrywała się w trzaskające płomyki.
Oboje wpatrywali się tęsknie w ogień jakby ten miał im pokazać ich ukochane osoby.

Magnus coraz mocniej wątpił w powodzenie tej misji. Nie znaleźli nic nowego, byli w kropce. A on tęsknił za mężem.

- Catarina? - zaczął.

- Tak?

- Wracajmy do domu...

- Nie możesz zostawić swoich ludzi w potrzebie, Magnus- pokręciła głową, a potem objęła go ramieniem- Wiem, że jest ci trudno bez Aleca, ale dasz radę- uśmiechnęła się- A potem wrócisz do Nowego Yorku i zaopiekujesz się nim i dzieckiem.

Czarodziej westchnął obrażony - Niech ci będzie. Tęsknię za moim tuszem do rzęs..

***

Alec zdawał sobie sprawę z tego, że nie da rady dłużej. Bez Magnusa czuł się źle. Jace znikał na całe dnie, Simon i Izzy trenowali lub byli wysłani na misje a on czuł się jak wrzód na dupie.

Wydawało mu się, że przez tych kolejnych kilka dni jego brzuszek rósł zdecydowanie za szybko. Niedługo wejdzie w fazę 5 miesiąca, a patrząc na swoje odbicie w lustrze wyglądał, jakby lada chwila miał urodzić.

- Tatuś kocha was najmocniej na świecie - szeptał, masując brzuch, a po jego policzkach spływały łzy - To przecież nie wasza wina, że nie mogę brać udziału w misjach jak kiedyś, tak po prostu musiało być...- spojrzał w stronę okna, na zachodzące słońce i wyobraził sobie, że Magnus również na nie patrzy. Czyli patrzą na nie razem- Drugi tatuś też was bardzo kocha, wiecie? - pociągnął nosem. Kiedy stał się taki miękki? - On jest bardzo dobrym człowiekiem. Nie ma go z nami, bo pomaga innym, nigdy nie myśli tylko o sobie... Ale niedługo do nas wróci, nie martwcie się.

Jakis czas temu wyrobił sobie zabawny nawyk mówienia do brzucha. Miał nadzieję, że dzieci go słyszą. - Już za kilka dni powi...Ah! - w pewnym momencie Alec poczuł coś niesamowitego.
Wstał aż, nieco przerażony. Ale po chwili roześmiał się z dziwną ulgą.

Poczuł kopnięcie. Pierwszy raz.
Czuł się taki szczęśliwy, chciałby pobiec teraz do Magnusa, żeby się pochwalić ale jego tu nie było.
Więc wyszedł z pokoju, żeby znaleźć kogokolwiek, komu mógłby o tym opowiedzieć, czuł taką potrzebę.

Widział Izzy na końcu korytarza, uśmiechnął się jeszcze szerzej i ruszył w jej kierunku. Nagle poczuł za plecami dziwny szelest, a potem ogarnął go nagły chłód.
Poczuł ukłucie niepokoju w brzuchu. Nim się zorientował, demon już stał przed nim. Ogromny, czarny stwór z mackami mokrymi i lodowatymi. Jego jarzące się ślepia i obłok chłodu wokół niego były przerażające.

Alec odruchowo chwycił za łuk...którego nie miał przy sobie. Został uderzony w bok przez jedną z macek i poleciał na ścianę. W trakcie upadku, starał się zamortyzować uderzenie rękoma, byleby nie uderzyć brzuchem. To niebezpieczne dla dzieci.

- Alec! - Izzy pojawiła się tuż za potworem. Zręcznie chwyciła jedną z jego macek wężowym biczem i odciągnęła na bok. Potem smagnęła go jeszcze kilka razy, a na koniec przebiła go włócznią, w którą przeobraziła się jej broń.

Odgarnęła kosmyk włosów z czoła, a potem podbiegła do brata. Pomogła mu ponieść się do pozycji siedzącej.

- Nic ci nie jest?- zapytała ze słyszalną troską.

Alec dotknął brzucha obydwiema rękami, a potem pokręcił głową. Z trudem wstał, oddychając ciężko.

- Dzięki- rzucił zmieszany, wpatrując się w czubki swoich butów.

- Trzymaj- sięgnęła pod krótką, czerwoną sukienkę i wyjęła mały nożyk, który był przyczepiony do cienkiego paska materiału nałożonego na udo jak podwiązka- Powinieneś nosić jakąś broń przy sobie. Może i jesteś pacyfistą, ale bez przesady- poklepała go po policzku.

- nie jestem, po prostu...chciałem się pochwalić. - westchnął.

- czym? - zaciekawiona siostra, poszła z bratem do jego pokoju, jak gdyby nigdy nic. W końcu walka z demonami jest normalna.
Trochę ją zdziwiło to, że potwór był w Instytucie, ale postanowiła nie martwić brata. Musiała się nim zaopiekować, tak jak przez całe życie on opiekował się nią.

- Kopnęło...

Hejka misiaczki! Trochę nas nie było, ale tu nowy rozdział. Jak się podobało?
Mam nadzieję, że choć trochę.

Pytanie dla was: która postać jest waszą ulubioną?

Pod Naszym Niebiem, Nad Naszym Piekłem (Ff Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz