Adora

1.5K 114 600
                                    

- Chciałam tylko porozmawiać! - krzyknęła Catra, ale wzięła zamach i przyłożyła mi pięścią prosto w twarz, najmocniej jak umiała.

Lekko zatoczyłam się do tyłu, ale nie zamierzałam pozostać jej dłużna. Kopnęłam ją prosto w żebra. Dziewczyna jęknęła z bólu i złapała się za bolące miejsce, ale niestety udało jej się odskoczyć na bok.

Musiałam przyznać, że okładanie jej pięściami i patrzenie jak zwija się z bólu sprawiało mi sporo satysfakcji. Szczególnie po tym co powiedziała wczoraj w lesie.

Mój ból i smutek przerodziły się w czystą furię. Byłam wściekła i popadłam w całkowity szał. Chciałam się na niej wyżyć i sprawić, żeby błagała o litość. Nie obchodziło mnie to, że przyszła tu, żeby porozmawiać o wczorajszym „incydencie". Wplątała się w mój trening i nie miałam najmniejszego zamiaru wypuścić ją z sali dopóki jej nie wykończę.

Uniknęła mojego kolejnego ciosu i westchnęła ciężko. Chyba zrozumiała, że nici ze spokojnej pogawędki.

- Posłuchaj Adora - Zatrzymała moją pięść w połowie drogi do jej nosa, który chciałam połamać. - Wiem, że jesteś na mnie zła, ale ja naprawdę nie chciałam tego powiedzieć. Nie miałam nic złego na myśli.

- Och doprawdy? - spytałam z kpiną. Miałam gdzieś jej słowa.

Uwolniłam rękę z jej uścisku i złapałam metalowy kij do ćwiczeń, leżący w pobliżu. Uniosłam go z zamiarem zdzielenia nim Catry. Na nieszczęście dziewczynie ponownie udało się uciec. Szybkim ruchem wskoczyła na wyższą półkę i krzyknęła:

- Adora! - Widziałam iskierki strachu w jej oczach, które napawały mnie coraz to większą satysfakcją.

W tamtym momencie targało mną zbyt dużo emocji. Obrałam sobie za cel poważne skrzywdzenie kocicy i nawet przez myśl mi nie przemknęło, żeby z niego zrezygnować.

- Ktoś tu jest zwykłym tchórzem - zanuciłam, obracając powoli kij w rękach.

Dziewczyna skrzywiła się. Nie do końca wiedziałam czy to z bólu czy dlatego, że wyglądałam jak spocona świnia.

Albo jedno i drugie.

- Ciężko nim nie być w takiej sytuacji - mruknęła ledwo słyszalnie. - Masz w ręku coś, co może kogoś poważnie uszkodzić, a nawet zabić, więc wolałabym się nie zbliżać.

Po chwili namysłu, doszłam do wniosku, że jednak lepiej byłoby gdybyśmy obie miały w miarę równe szanse. Dlatego też, rzuciłam jej swoją broń, którą zręcznie złapała i sama wzięłam drugą ze stojaka obok.

Wyszczerzyłam się szelmowsko, a Catra przełknęła głośno ślinę. Z powrotem zeskoczyła na ziemię i przyjęła pozycję do walki. Puściłam jej oczko i ruszyłam do ataku, obserwując jak strach na jej twarzy zmienia się w złość.

Kiedy tak walczyłyśmy, a po sali roznosił się brzęk uderzanego o siebie metalu, przypomniały mi się czasy w Hordzie. Obie miałyśmy wtedy zaledwie po czternaście lat i naszym największym zmartwieniem było to, czy na obiad będą szare racje żywnościowe.

Nie myślałyśmy wtedy o przyszłości, nie zastanawiałyśmy się nawet co będzie za dzień, dwa. Miałyśmy jedynie plan. Wielki plan zawładnięcia Etherią. Zgodnie z nim chciałyśmy zostać razem w Strefie Trwogi już na zawsze, a wspólne treningi miałyśmy urządzać codziennie. Catra je uwielbiała, ale uczestniczyła w nich wtedy, kiedy nie było z nami Lonnie. Uważała, że podobam się jej i chyba była odrobinę zazdrosna.

Dziewczyna wykorzystała to, że zamyśliłam się, a jednocześnie opanowałam szał i powaliła mnie na podłogę. Upadłyśmy na zimną posadzkę, a kij wypadł mi z dłoni z głośnym brzęknięciem.

Hey Catra || catradora Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz