Rozdział 28

701 36 2
                                    

-Rudolf nie żyje Cyziu...
Nagle cały świat stanął w miejscu. Czas również zatrzymał się na ostrych niczym nóż słowach "nie żyje... " Draco pozostawał w nie zmienionej pozycji od dobrych paru minut,Bellatrix była na granicy obłędu. Narcyza ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać.. Lucjusz przytulił ją. Hermiona spojrzała na Draco  i szepnęła :
-Chodź Draco, zostawimy ich samych. Muszą się z tym pogodzić.
-Masz rację, chodź przejdziemy się nad staw...
Draco razem  z Hermioną wyszli niepostrzeżenie z dworu i udali się na spacer po ogrodzie.
Draco stanął przed swoim lustrzanym odbiciem i cicho westchnął:
-Życie jest jak bańka mydlana.Nigdy nie wiadomo kiedy je stracisz... Ulotne niczym dmuchawiec.... Żal mi ciotki wiesz... Jest jaka jest, ale jednak nie zasłużyła na takie coś. -Hermiona usiadła obok niego :
-Draco, a co ja mam powiedzieć... Był moim prawdziwym ojcem. Znałam go krótko, ale zawsze służył mi pomocą.. W ogóle to wszystko jest dla mnie okropne.. -Draco złapał Hermionę za jej szczupłą dłoń i spojrzał jej w oczy:
-Poradzimy sobie z tym. Mamy siebie, pamiętaj.
-Dziękuję, że tu jesteś Draco... -Blondyn na te słowa słodko się uśmiechnął.
-Nie ma za co. Trzeba ją jakoś pocieszyć. Ale wszystko w swoim czasie... -Hermiona westchnęła i zaczęła głośno szlochać.
-Ciii.. Wszystko się ułoży, obiecuje.
Tak minęły 2 godziny w ogrodzie.
Draco :
-Zrobiło się już chłodno, czas wracać
..
-Masz rację.... -Wstała i po chwili weszli do dworu...
*Bellatrix *
Życie jest bardzo kruche. Czasami jedna zła decyzja może doprowadzić do jego destrukcji. Być, albo nie być... Oto jest pytanie. Można być niczym się wyrozniającą samotną jednostką na tym świecie.. I można osiągnąć wielkość i szczęście tracąc na samym końcu najbliższych. Fakt, na początku nie kochałam Rudolfa, gdyż było to małżeństwo czysto polityczne, ale miłość przyszła z czasem... Z tych filozoficznych rozmyślań  wyrwała mnie idealnie blada dłoń mojej siostry na moim ramieniu.:
-Bella, wypij to  na raz. -Bellatrix spojrzała na nią z wyrzutem.
-Cyzia, jedyne czego teraz potrzebuje to spokoju, rozumiesz.?
-Ten napój cię uspokoi. Słowo....
-Nie chce żyć rozumiesz?
-Nie mów tak Bella. Przypominam ci że masz nas, a co najważniejsze córkę. Więc musisz zadbać o nią. -Bellatrix słabo uśmiechnęła się  do siostry.
-Zawsze byłaś najmądrzejsza z nas Cyziu. Dar mądrości masz po naszej babci... Masz rację....
Lucjusz zerknął na zegarek :
-Późno już, najdroższa....
-Trudno Lucjusz.. Ty idź.... Ja zostanę z nią.....
-No dobrze, tylko uważaj na siebie....
Lucjusz wyszedł z dworu i udał się do Malfoy Manor. Jedyne o czym teraz marzył to zakończyć ten okropny dzień i napić się dobrej Ognistej...
*Godzina później, Lestrange Manor *
Bellatrix zasnęła. Narcyza szykowała się również do snu. Nagle usłyszała jak ktoś wchodzi do dworu. Zaczęła się bać, gdyż były same. Stanęła jak sparaliżowana i nie wychodziła z łazienki... Kroki stawały się coraz głośniejsze. Cyzia wyciągnęła z kieszeni szlafroku sztylet. Wyszła na korytarz :
-Kim jesteś.. Uważaj bo mam sztylet.....
-Uspokój się Narcyza.... To ja Rabastan...

Ach Ten Przewrotny Los ....-Hermiona Riddle Lestrange Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz