Rozdział 30

731 33 12
                                    

*Malfoy Manor*
Lucjusz był przerażony na maxa :
-Prowadź natychmiast do Draco i Hermiony..!
Skrzat po paru minutach chodzenia po wielkiej plątaninie korytarzy Zaprowadził Malfoya seniora do pokoju na 2 piętrze. Lucjusz wskazał ręką, że ma znikać. Zapukał 3 razy w drzwi  :
-Proszę..... -Lucjusz nacisnął złotą, zdobioną klamkę i wszedł do pokoju  . Po chwili zobaczył Dracona siedzącego nad łóżkiem Hermiony i leżącą w łóżku córkę szwagierki...
*Draco *
Siedziałem dłuższy czas załamany obok mojej ślicznej Hermiony  . Łzy napływały mi do oczu.
-Przyszedłeś.... Wykrztusiłem po dłuższej chwili milczenia. Lucjusz uśmiechnął się blado.
-Tak Draco, przyszedłem. Co się w ogóle stało? Wiem tylko tyle, że chciała  się zabić... -Wskazał na Hermionę
-Siedzieliśmy u Bellatrix. Przyszedł list... Rudolf nie żyje.. Ciotka się załamała a Hermiona pobiegła do siebie i wtedy musiała to zrobić..... To jest najgorsza trucizna jaka może być.. Co ja teraz zrobię. Ona nie może umrzeć. Nie może, rozumiesz?
-Wiem Draco, cholera jasna wiem..... Spróbuję ją uratować, lecz od razu Ci mówię, że to co wzięła jest mocne, bardzo mocne  . Ty na razie idź się przewietrzyć po ogrodzie....
*Draco *
W mgnieniu oka wybiegłem do mojego rodzinnego ogrodu. Byłem cholernie zły na siebie. I naprawdę było mi jej żal. Nie zasłużyła żeby tak cierpieć. Gdybym tylko poszedł do jej pokoju o te kilka minut wcześniej to nic by się nie stało. Jeśli nie przeżyje to umrze również jedna część mnie. Tak, możecie być zdziwieni, ale Draco Malfoy, zimny jak lód Malfoy ma bardzo dobre serce. Po matce. Przez cały Hogwart bardzo źle ją traktowałem... Potem prawda kim jest wyszła na jaw. Mimo wszystkich okropności z mojej strony wybaczyła mi. Nie mogę teraz tego stracić. Po chwili intensywnego biegu znalazłem się koło pięknego stawu za dworem. Panowała tu idealna harmonia. Lilia wodna właśnie się otworzyła. Usiadłem nad brzegiem wody i spojrzałem na swoje zmizerniałe odbicie. Nie wiem ile tam siedziałem. Szczęśliwi czasu nie liczą. A raczej załamani. Z rozmyślań wyrwało mnie przybycie skrzata . Zerknąłem niechętnie na skrzata :
-O co chodzi....
-Paniczu, pan Lucjusz wzywa, udało mu się uratować panienkę Lestrange...
Uśmiechnąłem się przez łzy i natychmiast po biegłem do komnaty. Nie pukając wszedłem do środka:
-Co z nią?? -Spojrzałem na ojca ze zniecierpliwieniem.
-Spokojnie. Obudziła się i pozbyłem się trucizny. Jest nawet dobrze. Chciała ciebie widzieć, a ja Draco pójdę po twoją matkę.
-Jak chcesz... -Usiadłem przy moim Aniele. Pogłaskałem ją po pięknych kasztanowych włosach. Odwróciła się w moją stronę.
-Draco... Przyszedłeś.....
-Tak jestem tu... Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Bardzo mnie wystraszyłaś... Bałem się że zakończysz swoje życie Granger..
Na rozmowach tej dwójki minęły  już ponad 4 godziny.
*Późny wieczór, salon *
Lucjusz nalał do obydwu szklanek Ognistej .
-Siadaj Draco, chciałem z tobą porozmawiać. -Draco usiadł obok ojca i wziął szklankę z bursztynowym płynem   .
-Posłuchaj, dopiero dzisiaj doszło do mnie to jaki kiedyś byłem  okrutny i bez serca dla was wszystkich. Oceniałem ludzi bardzo niesprawiedliwie. A moim największym błędem było zostanie śmierciożercą. Wtedy i ty byś nie musiał przyjmować mrocznego znaku, zabijać Dropsa.. A twoja matka nie miałaby po nocach koszmarów i nie zakosztowała by cruciatusa. Bardzo żałuję Draco, bardzo. I proszę cię nie popełnij moich błędów w przyszłości..
-Jestem w szoku, ale dobrze... Wybaczam Ci to wszystko..
Nastąpił historyczny moment. Lucjusz z ujmującą szczerością przytulił syna. Siedzieli tak dłuższą chwilę. Narcyza zaś stała w drzwiach i obserwowała całą scenę. Szybkim ruchem otarła łzę z policzka:
-A może jeszcze wszystko się ułoży? -Uśmiechnęła się serdecznie.

Ach Ten Przewrotny Los ....-Hermiona Riddle Lestrange Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz