6 rozdział

340 7 0
                                    

Przechodząc z nogi na nogę, czuję jak moje poddenerwowanie wzrasta. Odliczam, minuty, nawet sekundy do tego spotkania. Mija 10 minut, a jej jeszcze nie ma. Za chwilę chyba zapadnę się pod ziemię. Mija kolejne 5 minut, a jej nie ma w dalszym ciągu. Postanawiam iść do szkoły. Może chciała sobie zagrać na moich nerwach? Nie wiem sama co mam już o tym myśleć. Idę do tej zapchanej budy, bo co mi pozostało? Zakładam słuchawki i zaczynam słuchać muzyki w trakcie drogi. Jakby tak pomyśleć, to Julie nigdy nie umawiała się po to, by kogoś zbyć, albo potem nie przyjść. Mam dziwne przeczucie. Jak zawsze z resztą. Ostatnio coraz mniej ufam ludziom. W sumie po co im ufać, skoro na to nie zasłużyli? Po tych krótkich przemyśleniach docieram na zamierzone miejsce. Idąc do swojej klasy, mam wrażenie, że pół szkoły się na mnie gapi. Rozglądam się przelotnie, ale nic takiego nie ma miejsca. Zaczynam się obawiać o swoje zdrowie psychiczne. Kieruje się do toalety, bo chyba się wykończę. Dochodzę na miejsce, patrzę lustro i widzę siebie. Ale to nie ta sama ja. Czuję się... Zraniona? Nie wiem. Nie chce mi się płakać, ale te ukłucia w klatce piersiowej nie dają mi spokoju. Staram się uspokoić, po czym wyruszam ku klasie, w której mam zajęcia.

Minęły 4 lekcje, a ona nawet nie zjawiła się w szkole. Moje poczucie niepokoju znów wzrasta. Z resztą tego jej patafiana też nie widziałam, tak samo jak Will'a. Czy tylko mi wydaje się to dziwnie podejrzane? Czuję się strasznie z tym, że nic nie wiem. Wyjdę sobie na parking, który znajduje się za szkołą. Może wybłagam się o fajka od kogoś. Mam wielką ochotę zapalić. Jest to spowodowane nerwami, tego jestem pewna. Po 5 minutach znajduje się na miejscu z fajką, od jakiejś laski i jej zapalniczką, którą pozwoliła mi sobie zatrzymać. Podpalam fajka, a ku mojemu zaskoczeniu, rozbrzmiewa się dźwięk dzwonka. Walę to i udam się na swoje pierwsze wagary w życiu. Idąc sobie po parku, postanawiam kupić sobie paczkę, więc zahaczam o pobliski kiosk, i kontynuuję swój spacer. Zapalam kolejnego papierosa, myśląc o wszystkim i  o niczym. Po przejściu paru metrów, zauważam chłopaka, ubranego na czarno z kapturem na głowie. To jest ta sama osoba, która przyglądała mi się w oknie. Nie myśląc o niczym innym, postanawiam iść za nim. Jego dziwaczny ubiór, w dosyć ciepły dzień jest jeszcze bardziej podejrzany. Ale wnioskuję, że nie jest spięty po tym jak się zachowuje. Jednak po 10 minutach śledzenia, spotyka się on z jakimś innym blondynem. Nie widzę go dokładnie, gdyż zakapturzony typ mi go zasłania. Po chwili jego twarz się ukazuje, a ja nie dowierzam. To przecież ten fagas Julie. Sięgam telefon, by udawać, że się czymś zajmuje, po czym rozmyślam, co to może znaczyć. Blondyn spogląda na mnie i chyba wie, że się im przyglądałam. Muszę stąd spierdalać. Tego jestem pewna. Odwraca się zakapturzony i się uśmiecha. Kurwa, znowu to samo. Nie widzę jego twarzy, dlatego nie mogę go zidentyfikować. Udaję, że do kogoś dzwonię i kieruje się w stronę ulicy. Tam na pewno nic mi nie zrobią, na oczach innych ludzi. Idę pospiesznie, coraz bardziej zdenerwowana z każdym krokiem. Uderzam w przypadkowego faceta, który się oburzył, więc szybko przepraszam i idę coraz szybciej i dalej. Zżera mnie stres i strach. Na szczęście, dotarłam do ulicy, na której znajduje się mój dom i kieruje się ku niemu. Minutę później jestem na miejscu. Nie ma ojca dlatego, zamykam drzwi i wszystkie okna w mieszkaniu. Wchodząc do swojego pokoju, zauważam, że moje okno jest otwarte, a ja sama już nie wiem, czy rano też było, czy jednak nie. Cała się trzęsę, i zaczynam już powoli panikować. Czemu ja jestem taką niespokojna. W końcu jestem córką mafijozy, co nie? Muszę dać sobie radę. Patrzę przez okno, a tam ten zakapturzony facet. Co ja mam teraz zrobić!? Chyba mnie zauważa i kieruje się w stronę mojej furtki. Kurwa... Staram się być opanowana, ale to przynosi odwrotne skutki. W dodatku jeszcze dzwoni. Idę w stronę domofonu, odbieram w miarę spokojnym tonem:
- Tak słucham?
- Chciałbym z tobą porozmawiać - odpowiada znajomy głos. I ja doskonale wiem, do kogo on należy... Ale... Dlaczego? Dlaczego Will, do cholery... Czemu on mnie prześladuje... Zauważa moją niechęć do jego polecenia. Po krótkiej ciszy mówi dalej - jest to dosyć istotne, więc wolę żebyś od razu otworzyła, niż żebym musiał się włamywać. I dużo mniej zamętu, co nie? 

- Zostaw mnie.
- Jakżebym mógł to zrobić słoneczko?
- Nie nazywaj mnie tak... Czemu mi to robisz? - głos mi się powoli łamie.
- Przecież, nic takiego jeszcze nie robię. A więc jak, wpuścisz mnie? Czy muszę jednak użyć siły...?
- Próbuj szczęścia... - mówię, po czym odkładam słuchawkę. Biegnę szybko w stronę pokoju ojca, przeszukuje jego szafki. W końcu znajduje to czego szukałam. Jakieś noże i pistolet. Chowam ostrze za paskiem z jednej strony, natomiast pistolet z drugiej. Zarzucam na to, jakąś bluzę ojca i trochę pieniędzy. Uciekam balkonem w jego pokoju. Przeskakuje płot i uciekam w stronę pobliskiego lasu. Znajduje się tam kryjówka, którą kiedyś zbudowałam z tatą. Jest to domek z drewna, którego drzwi zamykane są na kłódkę. Kluczyki od niej znajdują się w donicy na oknie. Biegnę tam najszybciej jak tylko umiem. Dobrze, że mam tam parę łachów. Robiłam tam nocki z Julie, dlatego tam są. Biorę kluczyki otwieram kłódkę i zamykam się od środka. Jedzenie na dzisiaj nie jest mi potrzebne. Wytrzymam bez niego. Mam jeszcze fajki w spodniach, które dzisiaj kupiłam. Dobre i to. Zapalam papierosa i myślę, co mogę zrobić, by się w nic nie wkopać. Mój ojciec wróci do domu i na pewno mi pomoże. Mam telefon, więc napiszę mu sms-a, i po prostu przyjdzie tu po mnie i mi pomoże. Potem razem coś wymyślimy. To chyba dobry plan. Piszę mu wiadomość, z miejscem mojego obecnego pobytu i opisem sytuacji. Mam nadzieję, że się szybko zjawi, odchodzę od zmysłów przez to wszystko. Papieros mnie choć trochę uspokaja. Trzymam dystans od okna i przyglądam się otoczeniu, czy nikt tu za mną nie przyszedł, oprócz mojego ojca. W pewnym momencie, zaczynają mi lecieć łzy z bezsilności. Czemu mnie to spotyka...? Minęło 20 minut, a mój ojciec nawet nie odpowiedział... Zaczynam się coraz bardziej bać i płakać. Chciałabym się od tego wszystkiego oderwać, ale boję się zasnąć, bo nie wiem co zobaczę później, gdy się obudzę. Jednak moje zmęczenie tą sytuacją bierze górę i zasypiam na podłodze, oparta o ścianę.

Witajcie diabełki!
Przepraszam was za długą nieobecność i krótszy rozdział, ale zabrakło mi trochę weny, bo mam pomysł na następną książkę. Ale obiecuję wam, że dokończę tą z ciekawym zakończeniem, a to zobaczycie sami haha. Mam nadzieję, że mnie za to nie skarcicie.
Bayoo~~
~ Wasza Diablica ~

córka gangstera //ZAKOŃCZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz