~Tydzień później~
Jungkook od samego rana chodził cały w nerwach. Dziś ma odbyć się operacja, która zaważy o życiu najmłodszego. Dziś są też urodziny chłopca, dokładnie 30 grudnia, które będzie musiał spędzić w czterech ścianach sali zabiegowej. Wszyscy szykowali się do wyjścia, cała szóstka mężczyzn postanowiła być przy Tae tego dnia i wspierać go, z poczekalni czekając aż wyjedzie z sali po udanym zabiegu, bo przecież taki ma być, a ich chłopiec ma wyjść po nim cały i zdrowy...
-Jungkook, kurwa, spóźnimy się i to będzie twoja wina.- Krzyknął Jimin, nie chciał podnosić głosu na młodszego, ale to przytłaczające uczucie smutku działało na niego destrukcyjnie i miał ochotę albo skulić się w kącie i szlochać, albo się na wszystkich wydzierać.
-Po pierwsze nie krzycz na mnie, panie siedzę w łazience pół godziny, a po drugie ja musiałem przygotować jeszcze Taehyunga, nie tylko siebie, a wy nie dość że nie pomogliście mi w tym ani trochę to jeszcze się na mnie wydzieracie!
-Dobra Jungkook spokojnie...-Powiedział Namjoon, lecz nie było dane mu dokończyć bo do rozmowy wtrącił się Hoseok.
-O bardzo przepraszam że ci nie pomogliśmy w spakowaniu jednej torby, takie wymówki to ty se wsadź w kapustę.
-Jednej torby.... pff... nie tylko spakowałem jego torbę, ale i nakarmiłem, przebrałem i umyłem, teraz chce się ogarnąć, więc dajcie mi spokój!
-Nie kłóćcie się bachory, bo Tae się obudzi!- Powiedział szeptem przesiąkniętym wściekłością na zachowanie przyjaciół Jin, trzymający dziecko na rękach lekko nim kołysząc.
-Ej co tu tak głośno?- Zapytał zdziwiony, lecz również poirytowany Youngi.
-Nie róbcie problemów, wszyscy w tej chwili marsz się doogarniać i widzę was przy samochodzie za 10 minut,- Mówił poważnie Namjoon mając już dość dziecinnego zachowania reszty, wszyscy patrzyli na niego z różnymi emocjami, złością, smutkiem, niepewnością...-jeśli ktoś nie będzie gotowy na czas pojedziemy bez niego i przestańcie się kłócić, bo to naprawdę nieodpo...- Przerwał mu kolejny atak duszności, z którymi Tae zmagał się coraz częściej.
Wszyscy jak oparzeni doskoczyli do chłopca, by sprawdzić czy wszystko dobrze. Jin wszedł do pokoju Jungkooka i ułożył chłopca na kocu, po chwili reszta okrążyła go i czekała aż atak przejdzie. Na widok dziecka serca łamały się całej siódemce, wpatrywali się w niego ze zmartwieniem, gdy Jungkook sprawdzał odczyty na holterze.
-Ten jest silniejszy od ostatniego...- Powiedział Jeon ze spuszczoną głową i przygryzioną dolną wargą, po to aby się nie rozpłakać.
-Macie 10 minut.- Powiedział Namjoon tak cicho że sam nie był pewny czy ktoś go w ogóle usłyszał, ale oni usłyszeli i to aż za dobrze.
Po dziesięciu minutach wszyscy wsiedli już do auta, Najmoon na miejscu kierowcy, obok niego Jin, za nimi usiedli Jomin, Hoseok i Youngi, a miejsca na samym tyle zajęli Jungkook z Tae. Nikt się nie odzywał, ale cisza była niekomfortowa, nie była przyjemna jak zwykle, była bardziej smutna i depresyjna. Po trzydziestu minutach byli już na miejscu, wysiedli i od razu skierowali się do budynku. Jungkook odetchną z ulgą nie zauważając w recepcji tej natrętnej pielęgniarki, a innego pielęgniarza konsultującego coś z lekarzem, który miał przeprowadzić operacje, na ich TaeTae.
-Przepraszam, już jesteśmy, kiedy zacznie się operacja i co mamy w tym czasie zrobić?- Zapytał Jungkook.
-O, Dzień dobry, operacja zacznie się za godzinę w tym czasie proszę usiąść i poczekać chwilę na pielęgniarkę, która przygotuje dziecko i przewiezie na odpowiednią salę, przed którą będą państwo mogli poczekać.
-Dobrze... dziękuje.
Wszyscy usiedli blisko siebie, a ich wzrok ulokowany był w podłodze. Już po chwili pielęgniarz podszedł do Jungkooka i z uśmiechem, który miał na celu dodania im otuchy, chciał zabrać od niego chłopca. Brunet spojrzał jeszcze na Tae ostatni raz wzrokiem pełnym żalu i smutku, przez los jaki spotkał chłopca, po czym przytulił go mocno do swojej klatki piersiowej i podał go do reszty, która zrobiła to samo. Ostatni był Youngi, który ku zaskoczeniu innych, trzymał Tae najdłużej po czym delikatnie oddał chłopca pielęgniarzowi. Odprowadzili ich wzrokiem, a gdy zniknęli w innej sali, opadli na krzesła czekając, aż pielęgniarz skończy i zaprowadzi ich pod odpowiednią sale.
Po Trzydziestu minutach czekania, zmierzali już na sale zabiegową. Siódemka mężczyzn szła za trójką pielęgniarzy i małym łóżeczkiem, w którym pod kołderką w króliczki leżało ich szczęście, bo Taehyung był ich szczęściem i bez niego coś takiego jak szczęście nie istniało, byli już do niego zbyt przywiązani, za bardzo go pokochali, żeby teraz go stracić. Przemierzali korytarze, aż do zatrzymania ich przez ochroniarza, który zabronił im iść dalej. Wszyscy usiedli na krzesłach w poczekalni, Jimin i Hoseok przytulili się, aby dodać sobie otuchy, po chwili poczuli jak w szczelnym uścisku zamyka ich również Youngi, nie musieli długo czekać aż Jin i Namjoon również dołączą się do grupowej czułości. Po chwili wszyscy spojrzeli na Jeona, który od kilku minut tępo wpatrywał się w zamknięte drzwi.
-Jungkookie...- Szepnął Jimin.
Jungkook obrócił się w ich stronę, a oni wyciągnęli do niego ręce zapraszając do grupowego uścisku, Jeon podszedł do nich powoli, jakby jego mózg zaprzestał na chwilę pracy i potrzebował chwili na zrozumienie co dzieję się dookoła, wtulił się w przyjaciół, a po ich policzkach po chwili zaczęły spływać łzy, teraz nie liczyło się nic, ani poranna kłótnia, ani ogromny mętlik w głowie, teraz liczył się tylko Tae.
Od rozpoczęcia operacji minęła już godzina, a z sali Taehyunga tylko co jakiś czas wybiegały pojedyncze osoby. Wiedzieli że coś jest nie tak, to trwało za długo, widzieli za dużo dowożonej co chwilę krwi, słyszeli za dużo krzyków wskazujących na komplikację.
Po chwili z sali po raz kolejny wybiegła pielęgniarka, a przez lekko uchylone drzwi mogli usłyszeć coś przez co ich serca się zatrzymały, a z oczu znowu zaczęły wypływać wodospady łez.
-TRACIMY GO!
~~
CZYTASZ
YOU ARE ALWAYS BEAUTIFUL FOR ME~ Taekook/Vkook
Romansa!(Zawieszone z powodu braku weny) Dla fanów shipu Taekook. '' -Jungkook! Kurwa, ogarnij chlew, który zrobiłeś w łazience, nie zamierzam znowu dotykać twoich radioaktywnych skarpetek.- W całym mieszkaniu rozbrzmiał głośny, pełen złości krzyk, Jimina...