27.

510 24 1
                                    

Miał bordowy kolor oczu. Jego twarz była zapłakana. Włosy rozczochrane, a oczy bez tego blasku, jak on to mówi, zajebistości. To nie był ten Bryce.

Usiadł obok mnie na łóżku szpitalnym, przypatrując się.
Po chwili wybuchł płaczem. Schował swoją głowę w dłonie.
Położyłam dłoń na jego barku szepcząc ciche:

-Nie płacz.

***
Podczas pobytu w szpitalu dużo myślałam o swoim życiu. Jak się zmieniało przez cały czas. Jak poznałam moich przyjaciół, którzy na zmianę czuwają przy mnie. Nawet jeżeli muszą być na korytarzu, ale wiem, że mogę na nich liczyć. Są dla mnie bliżej niż rodzina. To spełnienie moich marzeń. Mieć kochające grono najwspanialszych przyjaciół.
Jest coraz lepiej. Codzień mam wizyty psychologa z którym rozmawiam na wszystkie tematy, które muszę wygadać. Nabierałam powoli sensu życia. Czułam, że nie mogę się poddać. Jestem silną kobietą, i nie pozwolę się tak zniszczyć. Lecz to nie jest takie proste jak się wydaje...

***
Fajnie by było już wyjść. Jednak  wciąż nie pozwalają mi. Jestem już tutaj kilka tygodni. Nie spodziewałam się, że będę miała tak zmasakrowane wnętrze. Byłam myśli, że wszystko się uda i będzie dobrze, tego się trzymam.

W wolnej chwili, po wizycie dr. Jennifer, zadzwoniłam do Bryce, chciałabym, żeby przyjechał i pobył chwilę ze mną. Jednak jest on mi najbliższy...
Po krótkim czasie, przyjechał. Przywiózł torbę słodyczy, co odrazu poprawiło mi humor.

-Dziękuję bardzo, Braciszku...
-Nie ma za co. A, zapomniałbym. Jutro wychodzisz, wiedziałaś?
-Co ty gadasz...?! Naprawdę??? - szczęśliwa przytuliłam mocno bruneta. Tak bardzo się cieszę że w końcu będę mogła wrócić do domu. - nic nie mówiłem mamie, tak jak chciałaś... Ale uważam że powinna wiedzieć...
-Nie chce jej martwić. Poza tym jest zakochana i chce prowadzić resztę życia w spokojnej atmosferze. Po co jej jeszcze nerwy na mój temat?

Chłopak nic nie odpowiedział, chyba przyznał mi w taki sposób rację. Rozmawiał ze mną dużo i próbował jakoś rozśmieszyć czy poprawić humor.

-Przepraszam. - po chwili dodał.
-Ale za co Bryce?
-Że nie zjawiłem się wcześniej. Nie byłabyś teraz tutaj i nie cierpiałabyś....
-Nawet mnie nie denerwuj. Masz się nie obwiniać. To ja byłam naiwna i wyszłam z domu kiedy spaliście. Idealnie to zagrał. Wyczuł moment. Nie chcę wracać do przeszłości Bryce.
-Ja wiem, ale ja z nim nie skończyłem...
-Daj spokój. Zapomnij o tym zdarzeniu, proszę.
-Nie da się zapomnieć o takim czymś Kornelia. Ile się na cierpiałaś? Ile płakałaś?

Wiedziałam, że chłopak ma rację. Jednak nie chciałam rozruszać tej sprawy. Chcę o tym zapomnieć i nigdy do tego nie wracać.

Po  chwili, ktoś zapukał do pomieszczenia.

-Dzień dobry. Przepraszam jeszcze na sekundkę. Chciałbym porozmawiać z panną Kornelią.
-A może zostać mój  brat?  - spytałam, łapiąc za rękę wychodzącego już chłopaka.
-Dobrze, więc przyszły ostatnie wyniki badań, które wykazały, że...

Kiedy to usłyszałam, straciłam przytomność.

angels or demons? // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz