Następny dzień był bardzo spokojny. Słońce świeciło, powiewał lekki wiatr. Większość okien w domu była otwarta, żeby wpuścić świeże powietrze, a stało się tak za sprawką Harry'ego, który tego dnia był zbyt leniwy, żeby wyjść na dwór, a jednocześnie chciał mieć z nim jakąś styczność. Siedział więc na parapecie w swoim pokoju, przy otwartym na oścież oknie odrabiając prace, które nauczyciele zadali im na wakacje. W tym roku postanowił zabrać się za to wcześniej niż dzień przed pierwszym września. Mimo to nigdy nie mógł pogodzić się z tym, że musiał pisać wypracowania nawet w dniach, które powinien mieć wolne. W tym roku jednak nie narzekał tak bardzo. Temat pracy z zaklęć uznał za naprawdę ciekawy.
Regulus i Harry nie rozmawiali ze sobą od rana, kiedy to wymienili między sobą tylko krótkie dzień dobry. W ciszy zjedli śniadanie. Później zajęli się swoimi sprawami.
Pod sam koniec pisania wypracowania Harry zaczął się z nim bardzo męczyć. Brakowało mu kilku zdań, żeby wypełnić potrzebną ilość miejsca. Nie mógł znaleźć zupełnie nic co mógłby dopisać. W końcu zrezygnowany postanowił przepisać wszystko na czysty pergamin większymi literami. W trakcie przepisywania zrobił dwa kleksy.
- Cholera... - mruknął. Tak to było, kiedy za bardzo spieszył się przy pisaniu. Ale kto chciałby przepisywać drugi raz ten sam tekst? A co dopiero trzeci...
Zabrał się za to tym razem powoli, starając się, żeby to był ostatni raz, kiedy to przepisuje. Kosztowało go to czterdzieści minut. Do tego ubrudzona w atramencie dłoń bolała go od ciągłego trzymania pióra. Schował pracę i poszedł umyć ręce. Czarne plamy zmyły się zaskakująco łatwo. Ale woda była tak ciepła, że nie chciał wynurzać spod niej rąk. Trzymał je cały czas pod strumieniem. W końcu temperatura wody okazała się być za wysoka. Szybko odskoczył od kranu zabierając spod niego mokre dłonie i ochlapując przy tym lustro. Zaczął machać dłońmi jakby to mogło coś pomóc. Przynajmniej się nie poparzył. Zakręcił wodę i wrócił do swojego pokoju.
Przy kolacji nadal panowała cisza. W prawdzie nie zupełna. Słychać było krzątającego się po domu Stworka. Harry zaczął dziobać widelcem w jedzeniu. Rzadko zdarzało im się tak mało rozmawiać, ale tym razem ten brak rozmowy wydawał się dziwnie naturalny.
- Jak ci minął dzień? - Mruknął cicho Harry przerywając ciszę pomiędzy nimi i zaczynając w końcu jeść.
Nagle poczuł irytację. Przez te kilka sekund ciszy, które nastąpiły pomiędzy zadanym pytaniem a odpowiedzią. Przez dźwięki dobiegające zza okna. Poczuł irytację przez wszystko co go otaczało. Jakby ten spokój, który towarzyszył mu przez cały dzień nagle się wyczerpał.
- Dobrze. Ale nic szczególnego. A tobie? - Spojrzał na niego krzyżując ręce na piersi. - Patrząc na wczorajszy dzień, myślałem, że dziś będziesz pół dnia latał na miotle.
- Ale nie latałem - odpowiedział Harry niezbyt przyjaznym tonem. Zaraz po tym jak te słowa wypłynęły z jego ust zrobiło mu się głupio, że odezwał się w ten sposób. Zwłaszcza, że Regulus mówił bardzo spokojnie. - Wybacz - dodał już nieco spokojniej. - Chyba jestem już trochę zmęczony - wytłumaczył się, chociaż było to kłamstwo. Nie był nawet trochę zmęczony.
Mężczyzna sięgnął po biały kubek. Harry zmarszczył brwi czując znajomy zapach, który jednak bardziej kojarzył mu się z porankiem niż z wieczorem.
- Kawa o tej porze? - Zdziwił się.
Pokiwał powoli głową.
- Zapowiada się długa noc. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Nie chcę odkładać tego na jutro.
Skinął głową i wstał odsuwając od siebie na wpół pełny talerz. Bez słowa poszedł do swojego pokoju. Ale tam nie mógł sobie znaleźć żadnego zajęcia. Zaczął bezcelowo chodzić po korytarzu. Na piętrze było wiele pokoi, w których jeszcze nie był. Przez te wszystkie lata, podczas których mieszkał w tym domu niespecjalnie zastanawiał się co się za nimi kryło. Zupełnie tak jakby drzwi nie prowadziły o innych pomieszczeń, a były jedyne elementem ozdobnym. Z nudów postanowił sprawdzić co się za nimi kryje.
Dwa pierwsze pokoje były zamknięte. Kiedy pociągnął za klamkę u trzecich drzwi, był przekonany, że ich również nie zdoła otworzyć. Ku jego zdumieniu udało mu się. Powoli uchylił drzwi, jakby spodziewał się zastać kogoś w środku. Oczywiście nikogo tam nie było. Powoli przekroczył próg. Pokój był tylko odrobinę większy od jego własnego. Unosił się w nim zapach staroci. Na środku stało duże łóżko z zakurzoną, białą pościelą. Tak naprawdę na wszystkim w tym pomieszczeniu osadziła się gruba warstwa kurzu. Po obu stronach łóżka stały szafki nocne z ciemnego drewna. Na jednej z nich była otwarta książka i okulary. Na drugiej kilka gazet. Harry podszedł do tej drugiej rozglądając się po ponurym pomieszczeniu, w którym stała jeszcze komoda. Artykuły w gazetach dotyczyły Voldemorta. Chłopak powoli zaczął je przeglądać unikając jednak brania pożółkłych stronnic w dłonie. Zaczął się zastanawiać do kogo należał ten pokój. Bo z pewnością już od bardzo dawna nikt w nim nie przebywał. Zauważył na komodzie zdjęcie oprawione w srebrną ramkę. Podszedł do niego i dłonią strzepał kurz. Na fotografii zobaczył cztery elegancko ubrane osoby. Na krześle siedziała kobieta z czarnymi włosami upiętymi w koka. Dumnie patrzyła przed siebie. Za nią stał wysoki mężczyzna z lekkim zarostem. Patrzył na kobietę i po chwili unosił głowę na wprost, patrząc w ten sam punkt co ona. Po bokach krzesła, tuż przed kobietą, na ziemi, siedziało dwóch chłopców. Byli podobni, chociaż jeden wyglądał na starszego o rok lub dwa. Obaj mieli czarne włosy, szare oczy o podobnym kształcie i zbliżone rysy twarzy.
Harry zapatrzył się na to zdjęcie uświadamiając sobie, że ten pokój należał niegdyś do rodziców Regulusa. który nigdy za bardzo o nich nie wspominał.
CZYTASZ
Braterska Przysługa [Regulus Black] ✔︎
FanfictionRegulus niemal od razu gdy dołączył do śmierciożerców chciał się wycofać. Jednak nie było odwrotu. Zwrócił się o pomoc do Syriusza, który pomagał mu i doradzał. Pewnego dnia jednak Voldemort niespodziewanie znika, a Syriusz prosi swojego brata o ni...