5

3.6K 257 188
                                    

Po zrobieniu zakupów Regulus wraz z Harrym wrócił do domu. Po rozmowie z Lucjuszem tak naprawdę zaczął się zastanawiać jak to się stało, że chłopiec przeżył potężne, śmiercionośne zaklęcie. Na to nie było przeciwzaklęcia. Nawet sam Dumbledore nie byłby w stanie tego przeżyć. A jednak Harry'emu się udało, na dodatek, o ile wierzyć plotkom, udało mu się wyeliminować  Voldemorta. Dziecku, małemu dziecku udało się coś, czego żaden czarodziej nigdy, ale to nigdy w dziejach nie zdołał dokonać. 
Rozpakował nowe rzeczy Harry'ego w jego pokoju, po czym zszedł z chłopcem do salonu i usadził go obok siebie na kanapie. Harry mocno ściskał pluszaka, gryząc jedno jego ucho. Regulus pochylił się i odsunął zabawkę od ust chłopca, oczywiście mu jej nie zabierając.

- Nie, Harry - powiedział. -  Tego nie wolno, to jest fu. 

Harry uśmiechnął się, i wypuścił z rąk pluszaka, a Regulus zrozumiał, czemu ludzie często mówili, że uśmiech dziecka jest piękny. Czuł, jakby serce mu miękło. Miał nadzieję, że będzie dobrym opiekunem dla tego chłopca. Musiał się jeszcze mnóstwo nauczyć. 

- Jak to się stało, że przeżyłeś - powiedział w zamyśleniu. 

-  Jakby nie patrzeć, ja teraz pomagam tobie, ale najpierw ty pomogłeś mnie. - Kontynuował. - Nieświadomie, to fakt, ale uwolniłeś mnie od tego gada.

I nagle Regulus poczuł ogromną ochotę, aby się napić. Rozejrzał się po pokoju. Na stole stała jego ostatnia butelka ognistej whisky. Podszedł do niej i wziął ją w dłoń, po czym mocno cisnął nią o ziemię. Jeśli miał opiekować się Harrym nie mógł chociażby myśleć o alkoholu. W pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, które zamieniło się w większe i mniejsze odłamki, rozsypane po podłodze. Wokół była jasnobrązowa plama. Wszystko zniknęło w ułamek sekundy, po wykonaniu zaklęcia czyszczącego. 
Regulus jednak popełnił błąd bezmyślnie rozbijając szklaną butelkę, bo głośny dźwięk zaniepokoił Harry'ego, który się rozpłakał. 

- Cholera - wymamrotał.

Podszedł do Harry'ego, i wziął go na ręce kołysząc lekko. 

- Ciii, spokojnie, nic się nie dzieje. Już dobrze, nie płacz. - Mówił cichym, uspokajającym tonem. 

Po kilku minutach Harry się uspokoił, i zasnął. Regulus usiadł cały czas trzymając go na rękach. Bał się, że jeśli położy chłopca, i gdzieś pójdzie ten się obudzi. Maluch potrzebował bliskości, czucia obecności drugiej osoby, i tylko Regulus mógł mu ją zapewnić. Harry nie miał nikogo innego. Wtulił się w Blacka, jakby czując bijące od niego bezpieczeństwo, wiedząc, że nic mu nie grozi. 
A Regulus z każdym dniem czuł coraz większe przywiązanie do chłopca, który przeżył.

Rozpadał się deszcz, a kropelki wody cicho uderzał o szybę. Dźwięk ten był uspokajający, jak kołysanka śpiewana dziecku przed snem. 
Nagle rozległo się głośne, może nawet trochę niecierpliwe pukanie do drzwi. Regulus delikatnie i ostrożnie położył Harry'ego. Wyjął różdżkę i wskazał nią zielony koc leżący na drugim końcu pokoju.

- Accio. - Miękki materiał znalazł się w jego dłoniach.

Otulił nim Harry'ego i poszedł otworzyć drzwi. Nie miał bladego pojęcia kto to mógłby być, ale gdzieś z tyłu głowy miał nadzieję, że to może Syriuszowi udało się wyjść z azkabanu. 

W drzwiach stała młoda, piękna blond włosa kobieta. Uśmiechnęła się ciepło i przytuliła do Regulusa, który pomimo lekkiego zawodu również się rozpromienił i ją objął. 

- Cześć, Cyziu - przywitał się z kuzynką.

Jakby nie patrzeć, Regulus zawsze miał dobre relacje z Narcyzą, i cieszył się, że to nie uległo zmianie. Kobieta odsunęła się od niego i zmierzyła wzrokiem.

Braterska Przysługa [Regulus Black] ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz