03. Tak bardzo widać, że jestem prawiczkiem?

59 3 2
                                    

Tam z kolei spekulowano nad tajemniczym kochankiem Yuki, dowiedzieli się nawet o tym, że zameldowali się razem w hotelu. Ciągle przewijały się słowa „zwykły chłopak", „nikomu nieznana osoba" i inne podobne określenia. Mimo że Uchihę zaczęło ciągnąć w kierunku szatynki, te wszystkie komunikaty wywołały w nim nieprzyjemny ścisk.

- Chyba muszę schudnąć, przefarbować włosy, zmienić styl ubierania się, jakoś przerobić struny głosowe i wybrać sobie nowe imię i nazwisko - westchnęła ciężko, pocierając czoło dłonią.

- Nie uciekaj od tego. Jeszcze będą cię nosić na rękach, jak okaże się, że pomogłaś złapać przestępcę - szepnął.

- Nie chcę nawet noszenia na rękach. Chcę spokoju - odparła, ze złością wyłączając telewizor. - I jeszcze przeze mnie oczerniają ciebie...

- Nie przejmuj się - wymusił uśmiech. - Pogadają, przestaną...

- Może i tak - wzruszyła ramionami, wzdychając. - Wszystko okej?

- Tak, w porządku - znów się uśmiechnął, aby ją uspokoić. - Podaj adres, napiszę chłopakom SMS-a.

- Jasne - zaczekała, aż wyjmie komórkę, po czym podyktowała: Aleja Kwiatów Sakury 17, klatka C, mieszkania 6. Kod pocztowy 01-159.

Uchiha przepisał podany adres i wysłał na numer Toshiro. Następnie odetchnął, rozsiadając się w fotelu. Na co on w ogóle liczył?

- Mam nadzieję, że wpadłam na dobry trop - rzuciła bezradnie po chwili krępującej ciszy. - Jak zjebię bardziej, to nie wiem, co zrobię...

- Przeczuwam, że dobrze myślisz - odparł cicho. - Dobrze by było, jakby sprawa nie ciągnęła się miesiącami.

- Tak. Chciałabym, by to szybko się skończyło - ułożyła głowę na miękkiej poduszce i wbiła spojrzenie w sufit. - Po wszystkim i tak sprzedam ten dom.

- Nie dziwię ci się. W końcu zginął tam drogi ci człowiek. Nie wiem jak to jest, bo nie miałem nigdy nikogo bliskiego... ale i tak dobrze sobie radzisz.

- Naprawdę nie miałeś nikogo bliskiego? Czemu? - zerknęła na niego.

- Nigdy nie czułem potrzeby. Wolałem być sam. I tak wyszło.

- I nikt ci się nigdy nie spodobał? - uniosła brew. - To aż dziwne, Sasuke.

- Skupiłem się może za bardzo na moim celu. Nic innego się nie liczyło dla mnie tak naprawdę. Ale teraz... teraz... - spojrzał na nią z lekko zaszklonymi oczami. - Nieważne...

- Płaczesz...? - przestraszyła się. - Co się stało?

- Nic - zacisnął powieki, kręcąc głową. - W porządku. Już dobrze - zapewnił.

- Powiedz mi. To przeze mnie, tak? - chwyciła go za rękę. - Zrobiłam coś nie tak?

- Nie. Nic nie zrobiłaś źle, naprawdę - zacisnął palce na jej dłoni. - Mam gorszy dzień po prostu. To wszystko.

- Przepraszam cię - dodała, ostrożnie wstając i podchodząc do niego. Usiadła na oparciu fotela i delikatnie go przytuliła.

- Za co...? - na chwilę zamarł, po czym objął ją z dość dużą mocą. Zrobił to odruchowo. Potrzebował chociaż odrobiny jej bliskości, a nawet pragnął. Za co w duszy na siebie wyklinał.

- Przeze mnie dużo ci się obrywa. Nawet twój szef wyobraża sobie nie wiadomo co... - westchnęła, odwzajemniając jego uścisk. - No już, spokojnie...

- Nie szkodzi... robię to wszystko w słusznej sprawie - zapewnił, delikatnie wtulając się w jej biust.

- Złapiesz mordercę. I będziesz bohaterem - zapewniła, głaszcząc go po głowie. Uśmiechnęła się.

Po trupach do celu (SasukexOC) [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz