Zmiana

502 44 51
                                    

Pov Ron.

          Ten dzień był taki męczący... . Przez tego Prusaka, bolą mnie ręce. Chyba wykręciłam sobie rękę nieświadomie podczas walki. Bogu dzięki że Panienka Węgry mi pomogła. Przypadkowo ją spotkałem jak wychodziłem z łaźni. Fakt nie wypada wychodzić do damy w samym ręczniku ale dla widoki warto było. Była cała zarumieniona. 

Węgry mnie opatrzyła w swoim pokoju. Imperium miało racje... każdy ma inny pokój. Podejrzewam że przydział pokoju zależy jest od statusu danego kraju, czy jest silne... ale ja tego nie rozumiem... . Moi rodzice pokonali Zakon Krzyżacki to powinniśmy stać w statusie krajowym wysoko. Czyżby rodzice coś ukrywali?

Nastał już wieczór się postanowiłem udać się do swojego pokoju. Oznajmiłem dziewczynie że musze już wracam. Pokiwała głowa że rozumie. Wziąłem  za jej  dłoń i pocałowałem ją. Była zarumieniona a ja uśmiechnąłem się, byłem zadowolony z tej reakcji. Powiedziałem jej że spotkamy się przed salą gdzie miały odbyć się zajęcia. Wyszedłem. Kierowałem się w stronę mojego pokoju. Nagle zauważyłem że drzwi od mojego pokoju są otwarte. Zmarszczyłem brwi i złapałem za swój ukochany miecz i powolnym krokiem udałem się pokoju mojego. Ktoś się włamał? Dlaczego? Ja tu dopiero jestem od tygodnia... .

Uchyliłem trochę drzwi żeby zobaczyć stan mojego pokoju. Jak zobaczyłem że nie ma  nikogo w moim pokoju, zacząłem rozglądać się co zginęło. Nie nie nie NIE! Moje rzeczy! Nie ma ich! Ktoś mi ukradł mój dobytek cały... . Co mam teraz zrobić? Nawet ten beznadziejny mundurek szkolny zabrali... .  

Upadłem na kolana patrzyłem w stronę okna. Zacząłem ronić łzy. Ja nie wiem co zrobić. 

Nie zauważyłem że ktoś nagle wszedł do mojego pokoju. Poczułem że ktoś przytula mnie od tyłu szczelnie. Nie sprzeciwiałem się. Nie obchodziło mnie co teraz się stanie.

I.R-Hej... co się stało?-zapytał sie zmartwiony- Drzwi były otwarte...- Patrzył się na mnie z smutkiem..

Ron- Okradli mnie... Nie mam nic oprócz mojego ubioru aktualnego i kochanego miecza-spojrzałem się na swój przedmiot przelotnie- Będę musiał zrezygnować z tej szkoły...-przerwał-ktoś bardzo nie chce mnie tu... i wygrał- Rozpłakałem się na amen.

I.R-Ej... nie płacz- zaczął odgarniać jego włosy z czoła palcami.-Rzeczy sie znajdą a tym czasie możesz u mnie mieszkać-uśmiechnąłem się promienie- Jeżeli ktoś bardzo nie chce cię tu to pokażmy że nie tak łatwo cię wypędzić!-pocieszył mnie.

Ron-Jakiś ty głupi...-Spojrzałem się na niego-Dziękuje-uśmiechnąłem się delikatnie- Przepraszam że byłem wredny dla ciebie.-przeprosiłem go. On próbował być miły dla mnie. Każdy inaczej pokazuje swoją pomoc... Prawda?

I.R-He... nie musisz młody-poczochrał mnie po włosach-a teraz choć musimy zgłosić ten incydent i dam ci nowe rzeczy.

Ron-Dobrze.

......................

Pov I.R

Tak mi źle jak widzę aniołka mojego smutnego ale musiałem to zrobić. Nie umiem tygodnia wytrzymać bez niego. Od kiedy go zobaczyłem  wiedziałem że jest idealny. Jednak nie złapałem go bo mi uciekł... . Naiwny. Za pomocą specjalnego psa wytropiłem go. Zawsze go wieczorem odwiedzałem. Fakt że to było  z daleka i w krzakach ale chociaż jego widok uspokajał mnie. 

Kiedy zaczął się rok szkolny załamałem się. Nie mogłem znieść myśli że nie zobaczę mojego ukochanego. Jednak wszystko się zmieniło. To był on! Stał przed szkołą i postawił się  Turkowi. Jaki on odważny! Zapunktował u mnie choć wiedziałem że nie da rady. Musiałem wkroczyć jak zobaczyłem tego gnoja który bije mojego polaczka. Jednak najbardziej mnie dobił widok Rona całującego K.Węgierskie w dłoń. Jak ona śmie?! Ja jej jeszcze pokaże! Myślisz że mi go zabierzesz to się mylisz kochana... .

Wracając. Kocham go wkurzać. Myśli że to on jest królem i mi ciągle pyskuje ale to ja tu rządze. Zbyt duże wpływy tu mam. Jak by uciekł to bym go i tak z czasem dorwał.

To ja zorganizowałem  włamanie to jego pokoju. Mówiłem mu że będzie mieszkał ze mną to będzie. Zabrałem jego rzeczy i wsadziłem do pudła i schowałem ją pod podłogę (odsunął deski. Taki schowek). Lecz, zanim  poszedłem po Rona miałem chwile słabości... . Wąchałem  jego ciuchy. Ten zapach był boski! Przez to niestety musiałem się uporać z problemem z dolnej części mojego ciała.

Kiedy już spotkałem go w pokoju zalanego  w łzach. Nie mogłem. Jego twarz była taka piękna! Tyle cierpienia i rozpaczy w jednej chwili! A ja tylko zabrałem jego ciuchy. 

Oj...oj... Polaczku już cię nie odpuszczę...

Zabrałem go  do swojego bogatego pokoju. Mimo że muszę z bólem serca oznajmić że nie ma moich kochanych fresków na suficie. Było łóżko na dwóch osób. Akurat to nie było spowodowane Litwinem.... Lubię przestrzeń dużą. Meble były oczywiście z drewna ciemnego jak ten cały pokój ale z zdobieniami złotymi. Wracając do mojego łoża miało dużo poduszek różnego rodzaju, jedną kołdrę kremową oraz biały baldachim.

Ron-wow...-powiedział zdziwiony-Jednak miałeś racje. Liczy się tu status...-powiedział smutny i zawiedziony.

I.R-oj aniołku nie martw się. Pomogę ci-pogłaskałem go w włosach- Choć, dam ci ubrania.-powiedziałem z uśmiechem. Wcale to nie tak że przygotowałem te ubrania.

Ron-... Jeszcze raz dziękuje-powiedział zawstydzony- Nie wiem jak  o wdzięczyć się...

I.R- ... wiesz... jest jedna taka rzecz ale to zaraz...-powiedziałem  bez emocji. W duchu się cieszyłem  że wiem już jak mi pomoże.-Te powinny być dobre.-Udałem skupionego żeby nie zbudzić podejrzeń.

Ron-Dzięki.-zabrał ode mnie piżamę- to ja pójdę się przebrać-oznajmił i wszedł na łazienki obok.

I.R- ...- Nic nie powiedziałem. Sam postanowiłem się przebrać  w piżamę.

Po jakimś czasie wszedłem pod kołdrę czekając na polaka. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. No w końcu... ile można. 

Ron- przepraszam a gdzie mam spać?-zapytał się.

I.R- Tutaj obok-Poklepałem wolne miejsce obok.

Ron-co... Nie nie takiej opcji!-powiedział oburzony

I.R-Słuchaj-powiedziałem zły- Nie jestem cudo twórcą żeby wyczarować ci łoże a chyba nie chcesz wracać do pokoju starego?-powiedziałem zgodnie z prawdą.

Ron-...-spojrzał się na miejsce puste-dobra!-powiedział łzy. położył się na krańcu łóżka-dobranoc...

I.R.-...-zgasiłem światło i przybliżyłem się do niego. Przytuliłem się do niego od tyłu-Dobranoc-powiedziałem szcześliwy.

Ron-co ty... A weż spierdalaj...-powiedział i zamknął swoje oczy.

Niech zgaśnie nas nadzieji blaskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz