Rozdział 6

588 53 2
                                    

Dopiero po wyjściu z mieszkania uderzyło go, ile tak naprawdę tam spędził. Poczuł, że zachował się nierozsądnie otwierając pierwszy zeszyt, przez co stracił czas, ale teraz musiał się pośpieszyć, by zdążyć przed szkołą sprawić, by nikt nie zauważył bandażu owiniętego wokół jego głowy. I choć najchętniej by go ściągnął, wolał nie ryzykować jakimś zakażeniem. A powód dlaczego nie chciał iść z tym do szkolnej pielęgniarki był równie prosty - nie chciał, by ktokolwiek się o niego martwił. No może i też dlatego, że nie chciał wywołać jeszcze większych plotek na swój temat. Kto wie, jak ludzie zinterpretowaliby jego ranę.

Przyśpieszył kroku, poprawiając torbę na ramieniu. Nieco nieświadomie skierował swoją dłoń w stronę bandaża, ale szybko ją cofnął, gdy poczuł ukłucie bólu. Jak narazie mógł jedynie cieszyć się, że adres podany mu przez Midnight nie znajdował się daleko od jego mieszkania. Dopiero jak tam dotrze, zaczną się katusze związane ze zmienianiem opatrunku. Kwestia nadziei, że w ogóle tam będzie także pozostawała niewiadoma. Shinso głośno westchnął, wiedząc,  że przejmuje się ostatnimi rzeczami, jakimi powinien.

Pogrążony w myślach co zrobić ze znalezionymi przedmiotami, przyśpieszył. Słyszał naokoło siebie krzyki, ale niezbyt go interesowały. Ani to, że było o wiele za wcześnie, by ktokolwiek znajdował się na ulicach, poza ludźmi jadącymi do pracy. Dopiero dźwięk syren wyrwał go z transu i sprawił, że oderwał wzrok od chodnika, kierując go przed siebie.

A dokładniej na swoje, wciąż w niektórych miejscach pokryte ogniem, mieszkanie. Momentalnie zamarł, by po sekundzie zacząć biec i zbliżyć się do miejsca zamieszania. Wpatrując się w płomienie, lekko zdziwił go ich kolor. Zanim straż pożarna ugasiła je wszystkie, zdołał zobaczyć błękit. Po czerwieni zaś, typowej dla zwykłego ognia, nie pozostało ani śladu.

Gdy podszedł na tyle blisko mieszkania, by zobaczyć ewakuowanych ludzi, z ulgą stwierdził, że nikt nie był ranny. Wtem raptownie się zatrzymał, ze zmarszczonymi oczami patrząc na balkon od j e g o mieszkania i… czy mu się wydawało czy ogień tam zaczął się rozpalać?

- Proszę się odsunąć! - usłyszał głos jednego ze strażaków. Dopiero po chwili zorientował się, że te słowa były skierowane do niego i że nieświadomie podszedł trochę zbyt blisko, już niepalącego się, budynku. Wykonał prośbę mężczyzny, niechcący uderzając ramieniem jednego z mieszkańców bloku. Natychmiast przeprosił, a następnie poszedł na tyły całego tłumu, doskonale widząc rodziny, cieszące się na widok swoich bliskich - całych i zdrowych.

Shinso jakoś nie zrobiło się smutno, gdy pomyślał, że on nie ma osoby, o którą by się teraz martwił lub która martwiłaby się o niego. W prawdzie, poczuł wręcz ulgę, że nie ma kogoś takiego. Usłyszał nagle, jak jego telefon wibruje.

"Midnight i Aizawa-sensei się o ciebie pytali, mamy zaraz z waszą klasą jakiś wspólny trening. Gdzie ty się podziewasz?" - odczytał w myślach wiadomość o Todorokiego, przygryzając wargę.

Wspólny trening jego klasy z klasą A? To nie mogło się skończyć dobrze i bohaterowie na pewno zdawali sobie z tego sprawę. Ciekawość Shinso co tym razem głupiego zrobią te dwie klasy szybko zniknęła, gdy zobaczył na wyświetlaczu godzinę. Godzinę która raczej nie wróżyła mu dotarcia do szkoły na czas.

Popatrzył na budynek i momentalnie podjął decyzję. Nie miał czasu by przejmować się czy jego dom jest cały czy nie - w prawdzie nawet go to nie obchodziło. Faktem było, że możliwe nie będzie miał gdzie mieszkać, postanowił martwić się później. Jak narazie czuł, że pożar może być trochę bardziej związany z przedmiotami leżącymi w jego torbie bardziej, niż by się spodziewał.

Jego telefon zawibrował, a on jakby automatycznie po niego sięgnął i przyjął połączenie, by po chwili usłyszeć głos Todorokiego.

- Midnight i Aizawa-sensei wydają się być dość bardzo zmartwieni - powiedział tylko swoim bezuczuciowym głosem, jakby oczekując, że Shinso dokończy za niego zdanie.

Zapadła chwila ciszy, a Hitoshi spojrzał na wiadomości od Shoto, które wyrwały go z transu, pozwalając sensowi jego słów dojść do umysłu fioletowowłosego. Nieświadomie ścisnął swoją torbę, a następnie ostatni raz, z rezygnacją, spojrzał na budynek. Później. Później zajmie się sprawą swojego domu, teraz musi do końca wykonać swoje zadanie i przekazać znalezione rzeczy. Wtedy będzie mieć spokój.

- Zaraz będę w szkole.

***

Gdy dotarł do wielkiego budynku z jeszcze większym napisem “UA”, był już spóźniony o kilka minut, ale nawet po biegu tam nie odczuwał większego zmęczenia. Mieli mieć teraz trening praktyczny z klasą Todorokiego, więc najłatwiejszym sposobem na znalezienie Eraserheda było skierowanie się na pole treningowe.

Przyśpieszył kroku i będąc już przy swojej destynacji, nie mógł nie zauważyć ścierających się ze sobą eksplozji i lodu, a zaraz potem dwójki walczących chłopaków, których po chwili minął. Zanim jednak to zrobił, popatrzył na Shoto. Ten odwzajemnił jego pytające spojrzenie, głową kiwając za siebie, by już po chwili powrócić do walki, a Shinso w duchu życzył mu powodzenia. Obejrzał się we wskazaną przez niego stronę i niewiele myśląc, ruszył tam, po drodze mijając więcej uczniów, walczących ze sobą. Również Monomę i Kendo, którzy stali przy jakiejś osobie z klasy A - Neito śmiejąc się i obrażając ową osobę i Kendo próujące go odciągnąć.

Idąc dalej, jego wzrok skierował się na Midnight. Zmartwiła go trochę jej poddenerwowana postawa, choć zaraz miał pewnie poznać jej przyczynę. Czy to złe z jego strony, że kompletnie stracił na to ochotę? Przez jedną krótką sekundę pomyślał, że mógł nie plątać się w to zadanie. Widząc teraz tak… roztrzęsioną bohaterkę, wiedział już, że to… to wszystko jest czymś więcej niż powinno. A on mógł pożegnać się ze spokojnym rokiem szkolnym. Jednak tak by się zachował bohater, prawda?

Podszedł do Midnight, a ta widząc go, zrobiła zaskoczoną minę i rozejrzała się dookoła. Zobaczywszy, że nikt na nich nie patrzy, ruchem głowy wskazała by trochę się oddalili. Stanęli kilka kroków dalej od pozostałych, a wokół nich zapadła cisza. Gdy Shinso nic nie mówił, bohaterka chyba zrozumiała, że to ona musi zacząć. 

- Co… co cię zatrzymało? - zapytała, a chłopak wykrzywił twarz w grymasie.

- Wyjaśnię to, gdy przyjdzie Aizawa-sensei, jeśli mogę - odparł, wiedząc, że opowiadanie tego dwa razy byłoby męczące. Midnight jednak nie odpuszczała.

- Shinso - powiedziała nieco ostrzej. - Gdzie w takim razie byłeś?

- W domu… - Nie wiedział, co skłoniło go do skłamania, ale w myślach usprawiedliwił się, że przecież i tak jak przyjdzie Erasearhead to opowie im wszystko od początku. Nie rozumiał jedynie, czemu kobieta patrzyła teraz na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Co to ma do rzeczy? 

- Nie patrz na mnie jakbym miała cię zabić - parsknęła bohaterka, widząc jego zbytnie przejęcie tym. Odetchnęła i siląc się na lekki uśmiech, kontynuowała: - Po prostu chcę wiedzieć, dlaczego jednak nie wykonałeś naszego zadania.

- Co…?

________________________

Wow rozdział z tego
Toż to cud jest

Redakcja należy do tkaczki

I ten... i hope you enjoy it

🍄 𝚂𝚔𝚊𝚣𝚊𝚗𝚢 𝚗𝚊 𝚙𝚘𝚝𝚎̨𝚙𝚒𝚎𝚗𝚒𝚎 • vigilante dekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz